Odpowiedzią jest wiara
[Pamiętajcie], że nadal odpowiedzią jest wiara i posłuszeństwo — nawet kiedy coś idzie nie po naszej myśli, a być może szczególnie wtedy.
Na początku lat pięćdziesiątych XX wieku Stany Zjednoczone były zaangażowane w wojnę na półwyspie koreańskim. Jako że w owych czasach rząd stosował politykę poboru do wojska, młodym mężczyznom nie pozwalano na służbę misyjną, lecz wcielano ich do armii. Wiedząc o tym, kiedy poszedłem do college’u, zapisałem się do korpusu szkolącego oficerów rezerwy. Zamierzałem zostać oficerem podobnie jak mój najstarszy brat. Jednakże, kiedy byłem w domu podczas świąt Bożego Narodzenia, mój biskup, Vern Freeman, zaprosił mnie do swojego biura. Powiedział mi, że pewien młody przywódca kościelny, brat Gordon B. Hinckley, doszedł do porozumienia z rządem USA i uzyskał pozwolenie na to, by z każdego okręgu Kościoła w Stanach Zjednoczonych powołać na misję jednego młodego mężczyznę. Taki młody mężczyzna automatycznie otrzymałby odroczenie służby wojskowej na czas pobytu na misji.
Biskup Freeman powiedział, że modlił się w tej sprawie i poczuł, że powinien rekomendować mnie jako pełnoetatowego misjonarza, reprezentującego nasz okręg. Wyjaśniłem mu, że mam już inne plany — zaciągnąłem się na listę oficerów rezerwy i mam nadzieję, że będę oficerem! Mój biskup łagodnie przypomniał mi, że otrzymał podpowiedź, by rekomendować mnie do służby na misji w tym szczególnym czasie. Powiedział: „Idź do domu i porozmawiaj z rodzicami, a wieczorem wróć do mnie z odpowiedzią”.
Poszedłem do domu i powiedziałem ojcu i matce, co się stało. Powiedzieli, że biskup miał natchnienie i powinienem z radością przyjąć zaproszenie Pana do służby. Moja mama widziała, jak bardzo byłem niezadowolony z tego powodu, że nie zostanę natychmiast oficerem armii. Przytoczyła słowa:
„Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie!
Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki!”1
Tego wieczoru wróciłem do biura biskupa i przyjąłem jego zaproszenie. Powiedział mi, bym poszedł do Komisji Poborowej i poinformował o swojej decyzji.
Kiedy to uczyniłem, ku memu zdziwieniu kobieta, która była przewodniczącą komisji, powiedziała mi: „Jeśli przyjmiesz powołanie na misję, otrzymasz wezwanie do wojska, zanim zdążysz ponownie zapisać się do korpusu oficerów rezerwy. Będziesz służył jako zwykły żołnierz, nie jako oficer”.
Pomimo tej nieoczekiwanej zmiany moja misja była wspaniała. Zmieniła kurs mego życia, podobnie jak zmienia życie tych, którzy służą. I zgodnie z usłyszanymi słowami, rząd przysłał mi wezwanie do wojska na około miesiąc przed zakończeniem misji.
Po podstawowym szkoleniu w szkole żandarmerii przydzielono mnie, bym pracował w żandarmerii wojskowej. Pewnego razu pełniłem całonocną służbę, która polegała na eskortowaniu konwoju więźniów z jednego obozu do drugiego.
W nocy, w połowie drogi konwój zatrzymał się na odpoczynek. Dowódca nakazał nam iść do restauracji i napić się kawy, abyśmy nie zasnęli przez resztę nocy. Od razu zauważył, że odmówiłem. Powiedział: „Żołnierzu, musisz napić się kawy, żebyś nie spał przez resztę drogi. Nie chcę, żeby jakiś więzień uciekł czy narobił kłopotów podczas mojej służby”.
Powiedziałem: „Sir, z całym szacunkiem, ale muszę odmówić. Jestem mormonem i nie piję kawy”.
Nie spodobała mu się moja odpowiedź i ponownie nakazał mi napić się kawy.
Jeszcze raz grzecznie odmówiłem. Zająłem miejsce z tyłu autobusu, wziąłem broń do ręki i modliłem się w sercu, bym był czujny i nie musiał jej użyć. Podróż upłynęła spokojnie.
Kilka dni później ten sam dowódca poprosił mnie do swojego biura na prywatną rozmowę. Powiedział mi, że mimo iż martwił się, czy uda mi się nie zasnąć podczas całonocnej podróży, docenia fakt, że trwałem przy swoich przekonaniach. Następnie, ku memu zaskoczeniu powiedział, że jego asystent zostanie przeniesiony i rekomenduje mnie na jego miejsce!
Przez znaczną część dwóch następnych lat miałem wiele możliwości wykonywania zadań związanych z przywództwem i kierowaniem. Okazało się, że pozytywne doświadczenia zdobyte podczas służby wojskowej były większe, niż kiedykolwiek mogłem marzyć.
Z tej prostej historii — i z wielu podobnych, jakie wydarzyły się w ciągu mego życia — nauczyłem się, że wiara i posłuszeństwo to odpowiedź na nasze troski, zmartwienia i cierpienie. Wiara w Pana Jezusa Chrystusa jest zaprawdę mocą, która może zmienić nasze życie i doprowadzić nas do zbawienia.
W jaki sposób możemy zbudować tę wiarę? Poprzez nasze czyny. Musimy „[iść] i [uczynić], co Pan nakazał”2 — jak radził Nefi. Musimy zaufać Panu z całego swojego serca — jak nauczała mnie kochająca matka. Jesteśmy wdzięczni za to, że wiele razy, kiedy wykazujemy się wiarą, by wykonać wolę Pana, okazuje się, że jesteśmy wielce błogosławieni za nasze posłuszeństwo.
Choć czasami okazuje się, że nadal cierpimy, nawet jeśli czynimy, co w naszej mocy, by służyć Panu. Być może znacie kogoś, kto stawił czoło tym największym wyzwaniom: pomyślcie o rodzicach, których dziecko zaczyna chorować, za które każdy modli się i pości z całego serca i duszy, ale ono w końcu umiera. Lub o misjonarzu, który poświęca się, by udać się na misję, a następnie rozwija się straszna choroba, która sprawia, że jest ciężko upośledzony albo cierpi chroniczny ból. Lub o kobiecie, która z całej swej mocy żyje w prawości i posłuszeństwie, ale nie może mieć upragnionych dzieci. Lub o żonie, która ze wszystkich sił stara się prowadzić dobry dom i wychować dzieci, a którą porzuca jej mąż. Pisma święte podają wiele przykładów ludzi, którzy zostali ocaleni po tym, jak okazali wielką wiarę, jak np.: Szadrach, Meszach i Abed-Nego w ognistym piecu. Lecz pisma święte podają też wiele przykładów oddanych ludzi, którzy nie doświadczyli boskiej interwencji w czasach kryzysu. Abinadiego spalono, Janowi Chrzcicielowi ucięto głowę, a naśladowców Almy i Amuleka wrzucono w płomienie. Czynienie tego, co dobre, nie oznacza, że wszystko potoczy się dobrze. Najistotniejszą kwestią jest to, by pamiętać, że nadal odpowiedzią jest wiara i posłuszeństwo — nawet kiedy coś idzie nie po naszej myśli, a być może szczególnie wtedy.
Pamiętajcie, że Pan obiecał, iż pomoże nam, kiedy napotkamy przeciwności. Szczególnie współczuje On tym, którzy cierpią. To On powiedział: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”3.
Częścią Zadośćuczynienia było to, że nasz Zbawiciel wszystko przecierpiał. Zna On ból fizyczny i emocjonalny; zna smutek straty i zdrady. Lecz pokazał nam, że ostatecznie miłość, cierpliwość, pokora i posłuszeństwo są ścieżką prowadzącą do prawdziwego pokoju i szczęścia. Jezus powiedział: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam”. Lecz potem, by ostrzec nas, abyśmy szukali czegoś więcej niż ziemskiego pocieszenia, Jezus dodaje: „Nie jak świat daje, Ja wam daję”4. Świat postrzega pokój jako brak konfliktów czy bólu, lecz Jezus oferuje nam pocieszenie pomimo cierpienia. Jego życie nie było wolne od konfliktów czy bólu, lecz było wolne od strachu i miało sens. Apostoł Piotr napisał: „Ale, jeżeli okazujecie cierpliwość, gdy za dobre uczynki cierpicie, to jest łaska u Boga.
Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady; […]
On, gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi”5.
My, którzy przyjęliśmy Jezusa Chrystusa jako naszego Zbawiciela, musimy całkowicie polegać na zasługach Chrystusa. On wybawi nas po tym, jak uczynimy wszystko, co w naszej mocy. Kiedy odważnie wykażemy się wiarą i kiedy pójdziemy naprzód, polegając na zasługach Chrystusa, pobłogosławi nas i poprowadzi we wszystkich naszych dążeniach. Wzmocni nas i przyniesie nam pokój w czasach prób. „Gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy”6. Modlę się, by każdy z nas mógł lepiej nauczyć się pokładania ufności w Panu i rozwijania wiary w Niego.
Teraz, bracia i siostry, na zakończenie, chciałbym poruszyć jeszcze jeden temat. Przez minione lata pobłogosławiony byłem możnością bliskiego obserwowania Prezydenta Hinckleya i chciałbym wam przypomnieć, że Prezydent Hinckley jest nie tylko żyjącym prorokiem, ale również widzącym. Widzi to, czego inni nie widzą. Posiada dar rozróżnienia; jest optymistą i realistą. Chciałbym wyrazić Panu wdzięczność za zachowanie życia Prezydenta Hinckleya i za zezwolenie jemu i jego szlachetnym doradcom na prowadzenie Kościoła przez minione 10 lat. Dzięki boskiemu przewodnictwu Prezydenta Hinckleya Kościół otrzymał wiele dalekosiężnych błogosławieństw, spośród których wiele nie jest teraz widoczne. Gorąco zachęcam każdego z was, byście bardziej przykładali się do postępowania zgodnie z jego radą i przewodnictwem, bowiem, zaprawdę, „wizjonera wychował [Pan] dla swego ludu”7.
Jezus jest Chrystusem. Józef jest prorokiem Przywrócenia. Prezydent Gordon B. Hinckley jest naszym żyjącym prorokiem. W imię Jezusa Chrystusa, amen.