Coroczne przekazy
Aniołowie i zdumienie


2:3

Aniołowie i zdumienie

Przekaz szkoleniowy Kościelnego Systemu Edukacji • 12 czerwca 2019 • Aula główna w Gmachu administracyjnym Kościoła

Brat Peterson w swojej modlitwie na rozpoczęcie użył słowa „rodzina” i wzruszyło mnie to wtedy i teraz. Cieszę się, że jestem z wami podczas dorocznego spotkania, które dla mnie jest wydarzeniem, zgromadzeniem rodzinnym. Zostałem zainspirowany każdym słowem Brata Webba, Siostry Cordon i Starszego Clarka. Modlę się o to, aby moje przesłanie było spójne z tym, co powiedzieli.

Kiedy was witałem, powołałem się na słowa Brata Petersona. Ta idea rodziny dosłownie i prawdziwie przedstawia, co czuję do was i chciałbym, byście mi uwierzyli. Wiem, że urzędnicy rady myślą podobnie, ale patrzą na to z innej perspektywy niż ja.

Wraz z Pat podpisaliśmy naszą pierwszą umowę z KSE 54 lata temu, i niemal w każdym kolejnym roku byliśmy z wami związani w ten czy inny sposób. Kiedy wraz z Pat podjęliśmy decyzję, że zwiążemy się w życiu z seminarium i instytutem, nie spodziewaliśmy się, że nawiążemy silne i trwałe więzi. Czuliśmy się nieswojo, i gdyby nie nawiązane przyjaźnie oraz prawdziwa braterska i siostrzana miłość, którą okazywali nam nauczyciele, przełożeni, administratorzy oraz inni ludzie w czasie naszych pierwszych lat, myślę, że pewnie nie mielibyśmy na tyle śmiałości, by wytrwać. Więzi te połączyły nas od samego początku, a niektóre z tych dobrych przyjaźni trwają do dziś, ponad pół wieku. I oczywiście, nie pominę setek — a wydaje mi się, że raczej tysięcy — uczniów, których w tym czasie nauczaliśmy i pokochaliśmy. Modlę się, abyśmy nigdy nie stracili tego poczucia bycia częścią rodziny Kościelnego Systemu Edukacji. Jest to jeden z powodów naszej służby.

Na początku przekazałem wyrazy miłości i dzisiaj chcę powiedzieć między innymi to, jak bardzo wszyscy Przedstawiciele Władz Generalnych i generalni urzędnicy Kościoła was kochają i jak bardzo na was liczą. W radach i komitetach spędzamy dużą część naszego czasu, co widać w dużej liczbie obecnych tu dziś generalnych urzędników organizacji pomocniczych, i robimy to razem. Nie wiem, ile czasu spędzamy, ale zgaduję (i można mnie później poprawić), że będzie to na poziomie 30 lub 35 procent czasu, który w ten lub inny sposób Przedstawiciele Władz Generalnych i generalni urzędnicy spędzają na rozmowach o młodych dorosłych Kościoła — o tych grupach, mówiąc ogólnie, z którymi pracujecie, których macie nauczać plus tych, które przygotowują się, aby do was przyjść. Mówimy o świecie, w którym żyją, o wyzwaniach, jakie napotykają, o tej szczególnej rzeczywistości, która, jak się wydaje, przychodzi do naszej młodzieży w coraz młodszym wieku. Nie wszystkie te aspekty są złe, jednak niektóre z nich takie są. Ci młodzi ludzie potrzebują wszelkiej pomocy, jaką mogą uzyskać i na szczęście jest ona dostępna. Bóg jest u steru tego statku, i dobije on bezpiecznie do portu. Poczynił On wszelkie konieczne przygotowania, aby było to możliwe.

Józef Smith i Pierwsza Wizja

Na przykład, sądzę, że to nie przypadek, iż włączamy naszych uczniów do programu seminarium dokładnie w tym wieku, w którym był Józef Smith, kiedy otrzymał Pierwszą Wizję. Przypuszczam, że nasz Ojciec Niebieski czuł, że w wieku mniej więcej 14 lat Józef osiągnął taki poziom dojrzałości, który był wystarczający, żeby mógł rozpocząć podróż ścieżką danej mu proroczej misji. Możemy więc przypuszczać, że ogólnie mówiąc, w tym wieku inni młodzi ludzie mogą rozpocząć dorastanie w świadectwie ewangelii Jezusa Chrystusa, obserwować, jak to świadectwo się rozwija (taką mamy nadzieję), by w przyszłych latach stać się pełną mocy przewodnią siłą, która pozostanie taką na całą wieczność.

spacerująca młodzież

Na pewno obecny kształt programu został natchniony przez Pana, by dotykać serc chłopców i dziewcząt, gdy dorastają, zacieśniając nasze kontakty z nimi i dając im sporo doświadczeń w ciągu tygodnia, bez ograniczenia wyłącznie do jednej lekcji w niedzielę. Kiedy Kościół postępuje naprzód, realizując program nauczania skoncentrowany na domu i wspierany przez Kościół, możemy być dumni z tego, że zajęcia KSE od zawsze odbywały się w trakcie tygodnia i były nastawione na studiowanie w domu. Bieżące zmiany bardziej niż dotychczas przybliżają seminaria i instytuty do ogólnie podejmowanych wysiłków w kwestii programu nauczania w Kościele.

Kiedy o tym mówię, chciałbym wspomnieć o miłym komplemencie od przewodniczących braci, którzy poprosili nas o dopasowanie programu nauczania seminarium do czteroletniego programu studiowania pism świętych. Miło jest otrzymać taki komplement, szczególnie gdy wygłasza go przewodniczący naszej rady. Pozwólcie, że przypomnę, kim jest przewodniczący naszej rady. Oto co powiedział Prezydent Nelson, gdy ogłosił te ulepszenia:

„Począwszy od 2020 r. kurs studiowania seminarium będzie dostosowany do kalendarza rocznego. Podczas zajęć seminarium będzie omawiana ta sama księga pisma świętego co w programie nauczania Przyjdź i naśladuj mnie. Zmiana ta ma na celu wzmocnić skupiony na domu i wspierany przez Kościół program studiowania ewangelii. Środkiem do tego będzie połączone studiowanie w domu, na Szkole Niedzielnej i na seminarium.

Kiedy będziecie rozważać tę zmianę, zastanówcie się nad waszą przyszłością. Wasz potencjał, by mieć większy wpływ na świat niż każde poprzednie pokolenie, zależy całkowicie od poziomu waszego oddania Panu Jezusowi Chrystusowi. Każdy z was jest odpowiedzialny przed domownikami za pomoc w nauczaniu Jego ewangelii w waszym domu. Seminarium i instytut pomoże wam wprowadzić zmiany w domu, aby stał się on sanktuarium wiary — miejscem, w którym ewangelia Jezusa Chrystusa jest nauczana, w którym się ją poznaje, żyje według niej i kocha ją”.

Nie wiem, jak to jest w waszym przypadku, ale jestem zaangażowany w ten program od bardzo dawna i upłynęło wiele lat, odkąd prezydent Kościoła przemawiał na temat, który osobiście nas dotyczy w sposób tak konkretny i obiecujący. Jestem za to wdzięczny, Prezydencie Nelson. Powiem teraz tylko, że w tym okresie zmian dużych i małych Bracia rozmawiali więcej, myśleli więcej i ściślej współpracowali z personelem seminarium i instytutu w kwestiach dotyczących zasad działania niż w ciągu pięćdziesięciu lat mojej służby tutaj. Jest to fascynujący czas, by być w rodzinie, jaką jest Kościelny System Edukacji.

Przejdę do omówienia celu tego wszystkiego, powodu dla którego się dzisiaj spotykamy i naszego codziennego i cotygodniowego nauczania — są nim uczniowie, o których się troszczymy i którzy są nam bliscy.

studiująca dziewczyna

Kiedy świat staje się coraz bardziej świecki, musimy dowiedzieć się, jak możemy być bardziej pomocni i przykładni dla naszych młodych mężczyzn i kobiet, którzy muszą stawać w obronie swojej wiary, będąc otoczeni kulturą, która często się jej wyrzeka, albo, co gorsze, ją poniża. Przepaść pomiędzy naszymi wiernymi młodymi ludźmi a czasami antagonistycznie nastawionym światem, który ich otacza, jest ogólnie mówiąc, coraz większa z każdym mijającym dniem. To oczywiście zostało nam „dane” w proroctwach dotyczących dni ostatnich, ale nie sprawia, że łatwiej jest o tym mówić, czy przyjemniej stawiać temu czoła. W tym skromnym podsumowaniu świata nasi uczniowie są ujmująco określani jako pokolenie Z, ze względu na pewne cechy. Te cechy uwydatniają niektóre z naszych wyzwań związanych z nauczaniem:2

chłopiec ze słuchawkami
  • Zawsze są do czegoś podłączeni. „Nigdy nie poznali świata funkcjonującego bez internetu czy telefonów komórkowych [czy słuchawek] […]. Google istnieje [dla nich] od zawsze”3. Być może nigdy nie widzieli telefonu tarczowego ani nie wykonywali połączeń z budki telefonicznej. To jest w porządku, ponieważ grupa ta i tak woli wysyłać SMS-y.

  • Poprzez wszechobecną sieć zostali wystawieni na jakże rażącą, niszczycielską pornografię już w bardzo, bardzo młodym wieku.

  • Mają w zwyczaju „[popieranie] małżeństw gejów i praw transseksualistów, i czynią to na porządku dziennym. Rzadko się spotyka, by osoba z pokolenia Z nie była zaprzyjaźniona z kimś ze społeczności LGBT”4. Z powodów towarzyskich cienka linia między przyjaźnią a przyzwoleniem na takie zachowania zaczyna się zacierać lub trudno jest ją nakreślić.

  • „Są post-chrześcijańscy. Niemal co czwarta dorosła osoba” (dane te dotyczą uczniów spoza Kościoła, ale też dotyczą świata, który obserwujemy), „niemal co czwarta dorosła osoba (23 procent) w Ameryce — i jedna trzecia milenialsów — nie przynależy do żadnej grupy religijnej. Wielu z pokolenia Z dorasta w domach, gdzie nie ma religii, przez co nie ma kontaktu [ani koncepcji] religii [w swym życiu]”5.

  • Niedawno wśród młodych Australijczyków przeprowadzono badania dotyczące nastawienia do religii. Wyniki trafiły na czołówki gazet, ponieważ 52 procent osób przebadanych nie identyfikuje się z żadną religią, a zaledwie 37 procent wierzy w Boga6.

  • Pastor i pisarz, James Emery White, wiele pisał na temat tej ich duchowej sytuacji. Stwierdził: „Po pierwsze, są zagubieni. Nie tylko żyją w post-chrześcijańskiej kulturze i są przez nią kształtowani. Ale nawet nie znają ewangelii [czy kontekstu ewangelii]. Stopień duchowego analfabetyzmu wręcz szokuje […]. [Po drugie], nie mają przywódcy. W rodzinach mają niewiele przewodnictwa, jeśli w ogóle, a jeszcze mniej przewodnictwa wynika z prób uzyskania go przez internet”7.

  • Według artykułu opublikowanego w czasopiśmie USA Today pokolenie Z, to najbardziej samotna podgrupa z tych istniejących w społeczności8. W artykule tym odniesiono się do badań przeprowadzonych na BYU w 2010 r.: „Samotność ma taki sam wpływ na współczynnik umieralności, jak palenie 15 papierosów dziennie, co sprawia, że jest bardziej niebezpieczna niż otyłość”9.

  • Około 53 procent amerykańskich dziewcząt w wieku 13 lat jest niezadowolona ze swojego ciała. Współczynnik ten wzrasta do 78 procent, gdy dziewczęta osiągają wiek 17 lat. Ponad 50 procent nastolatek i 30 procent nastolatków ma niezdrowe nawyki żywieniowe, jak na przykład: pomijanie posiłków, wprowadzanie głodówek, palenie papierosów, wywoływanie wymiotów czy zażywanie środków przeczyszczających10.

  • Na koniec wspomnę, że młodzież ta może skupić uwagę jedynie na krótki czas. Niektóre sprawozdania wykazują, że skupienie uwagi osób z pokolenia Z wynosi około 8 sekund11. Straciłbym słuchaczy po wypowiedzeniu pierwszego zdania.

Cóż, nauczyciele seminarium i instytutu nie rozwiążą wszystkich tych problemów od razu, ale Bracia liczą na to, że będziecie dobrze przygotowani i poinformowani oraz wrażliwi na duchowe podszepty, a także gotowi, aby udzielić odpowiedzi na powstałe pytania we właściwy sposób, czyniąc to na bieżąco. Podczas waszych spotkań w środku tygodnia macie częstszy kontakt ze swoimi uczniami niż niemal wszyscy inni nauczyciele w Kościele, więc mądrze postępujcie. Możecie być jednak pewni, że Bracia potrzebują waszej pomocy i oczekują jej — zarówno formalnej, jak i nieformalnej, na lekcjach i poza nimi — podczas nauczania zasad, praktyk i doktryn Kościoła.

Bądźcie otwarci — w szczególności bądźcie otwarci na Ducha. Planując lekcję, zostawcie wolny czas. Jeśli musicie nieco skrócić lekcję, aby złożyć swoje świadectwo i podjąć dyskusję o współczesnych problemach, uczyńcie to, postępując według podszeptów Ducha dyktujących wam to, co należy zrobić.

Oczywiście musicie zrobić to bez wychodzenia poza granice wyznaczonego nam zadania i wchodzenia w role przywódców kapłańskich czy przywódców organizacji pomocniczych. Podążanie tą ścieżką od początku było wyzwaniem w naszym programie i zawsze nim będzie. Podążanie nią wymaga dobrego osądu oraz przewodnictwa Ducha, ale jest warto przyjąć to wyzwanie, a Bracia cieszą się z podjętych przez was wysiłków. Wszyscy jesteśmy potrzebni, a przesłanie na wszelkich szczeblach ma być jasne i spójne.

„A gdyby trąba wydała głos niewyraźny, któż by się gotował do boju? […]. Starajcie się obfitować w te [dary], które służą ku zbudowaniu [kościoła]”12.

Oczywiste jest, że oddziałują tak niesamowite siły w naszych czasach, że będzie wymagało to nauczania ewangelii w sposób przepełniony taką mocą, że dosłownie nic nie będzie mogło wstrząsnąć wiarą, czy zmienić ścieżki naszych młodych ludzi, kiedy będą wychodzić z lekcji i wracać do świata. O takim nauczaniu łatwiej się mówi, niż je wykonuje, ale obiecuję wam i wiecie to, że każdy z nas może być lepszy. Możemy być lepszymi nauczycielami i nauczać z większą mocą niż dotychczas. Stając przed takim przytłaczającym zadaniem, zapamiętajcie jedną kwestię z naszego wspólnie spędzonego dzisiaj czasu — że uczeń nie jest pojemnikiem, który trzeba napełnić, uczeń jest niczym ogień, który można rozpalić.

pusty pojemnik
zapalona zapałka

Jako nauczyciele ewangelii mamy być ‘duchowymi podpalaczami’. Nasze lekcje mają być zapalnikami. Mamy być piromanami, bez tej części związanej z ‘manią’ — po prostu ‘zapalającymi’. Pozwólcie, że wyjaśnię to, zanim złożycie na mnie skargę do Braci czy na policję.

Od zawsze duże wrażenie robi na mnie niemal każda sytuacja opisująca nauczanie w Księdze Mormona, i jest to wyrażone frazą, która opisuje, że dana osoba była nauczana z „mocą i upoważnieniem”13. To jest moje największe pragnienie, kiedy nauczam, i mam nadzieję, że czujecie to samo.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie mówię o podnoszeniu głosu, przesadnych gestach podczas prezentacji ani w szczególności o okazywaniu fałszywych uczuć. Mam na myśli coś, co jest po prostu sprawą ducha, a duch ten przejawia się na wiele różnych sposobów, gdyż każdy z was jest inny. Musicie być sobą. Nie możecie być Bruce’em McConkiem, Boydem Packerem czy Russellem Nelsonem, ale warto zadawać sobie pytanie, dlaczego ci nauczyciele mają na nas tak wielki wpływ. Uczcie się dużo od wspaniałych nauczycieli (tych z przeszłości i teraźniejszości), ale ostatecznie, nauczajcie naturalnie i na swój sposób. I jakkolwiek będziecie do tego dążyć, wasze nauczanie powinno być pełne mocy i być czynione z upoważnieniem.

Przytoczę kilka przykładów z Księgi Mormona. W rozdziale Helaman 5:1 opisana jest historia Nefiego i Lehiego, którzy otrzymali imiona po swoich pradziadkach. Mieli za zadanie nauczać Lamanitów w Zarahemli. Oprócz nauczania tej dosyć trudnej grupy Nefi i Lehi udali się także do nefickich ‘odstępców’, którzy odeszli i przyłączyli się do Lamanitów, by razem przeciwstawiać się prorokom Boga. Nie wiem, jak wy to widzicie, ale te dwie grupy przedstawiają wrogo nastawioną publiczność, z którą nie chciałbym się spotkać w poniedziałkowy poranek. Wtedy Lamanici byli wrogo nastawieni, byli źli i zdeterminowani, by mścić się na Nefitach z powodu, o którym nikt z nich już nie pamiętał. A też, jakby tego było mało, byli eksmormoni (i to oni używają określenia ‘mormon’, a nie ja, OK?), lokalni odstępcy, którzy kiedyś byli członkami kworum kapłaństwa, a może nawet służyli wiernie na misji, a teraz zeszli ze ścieżki. Niegdyś nas nauczali, a teraz czynią to, aby obrócić uprzednio nauczane nauki przeciwko nam, przeciwko sprawie królestwa Boga.

Mimo że te dwie grupy stanowiły wyzwanie, zgodnie z pismami świętymi Nefi i Lehi „głosili słowo z tak wielką mocą, że [skonfundowali] wielu odstępców, którzy odeszli [od Nefitów]. I stało się, że […] nauczali Lamanitów z [wielkim upoważnieniem] i mocą [danymi] im dla nauczania, i dane im było także, co mają mówić”14. Zastanówmy się przez chwilę. Zatrzymajmy się na chwilę, by pomyśleć, jakby to było wspaniale, gdyby każdy nauczyciel w Kościelnym Systemie Edukacji — w Kościele — wiedział te dwie rzeczy: jak mówić i co powiedzieć. To byłby prawdziwy dar języków, nawet jeśli nauczacie w swoim ojczystym języku. Rozumiem to tak, że tych dwóch mężczyzn otrzymało ten konkretny dar, kiedy nauczali. Dane im były wielka moc i upoważnienie, aby mogli mówić, a także, co mieli mówić. Wielce zdumiewali Lamanitów swą przemową15.

Czy słowo zdumienie brzmi dla was znajomo z poprzednich zapisów wydarzeń w Księdze Mormona? Przypomnijcie sobie rozdział Mosjasz 27, w którym opisano, jak Alma i synowie Mosjasza „chodzili, buntując przeciwko Bogu”. W wersecie 11. napisano: „Ukazał im się anioł Pana, który zstąpił niczym w obłoku i przemówił niczym głosem gromu, a od jego głosu zadrżała ziemia, na której stali”16.

anioł ukazuje się Almie

Wybaczcie, że niemal od razu dodam od siebie kolejną małą uwagę. Czy naprawdę myślicie, że chodziło o potężne trzęsienie ziemi? Czy myślicie, że gdyby co 12 metrów rozmieszczono tam sejsmografy, to wskazałyby trzęsienie o magnitudzie 5 czy 6 z 9 możliwych w skali, czyli trzęsienie, które wywołuje tsunami i rozległe zmiany całego terenu? Być może. Może czasami tak było. Być może tak się stało, ale w tej konkretnej sytuacji, w podanym kontekście, myślę, że raczej było inaczej. Myślę, że był to jeden z tych osobistych wstrząsów, które Pan zsyła na poszczególne osoby i dopasowuje je do każdego. Myślę, że ziemia zatrzęsła się dla Almy i synów Mosjasza, ale kto wie, czy zatrzęsła się jeszcze dla kogoś.

Z pewnością mieliście takie doświadczenia w trakcie nauczania. Coś, co powiedzieliście poraziło ucznia z taką mocą, że zbladł lub zaczął płakać albo i jedno i drugie, bo dotarło to głęboko do wnętrza jego duszy, ale nie miało to takiego wpływu na ucznia siedzącego obok. Na polu misyjnym dzieje się tak przez cały czas. Wiecie to, ponieważ doświadczyliście tego! Pewni misjonarze uczą rodzinę w apartamentowcu. Przeprowadzają wywołującą wstrząsy i powodującą przemianę serca lekcję z dwójką ludzi, podczas której wydaje się, że mieszkanie nr 106 wznosi się o wiele wyżej, a ludzie mieszkający obok pod nr 105 beztrosko oglądają program American Idol, a sąsiedzi spod nr. 107 szukają wyników meczu ulubionej drużyny futbolu amerykańskiego. Nie wiem, czy można użyć geologicznej skali Richtera, ale myślę, że Pan może zawsze obiecać, a potwierdzają to pisma święte, że wystąpią osobiste trzęsienia ziemi, które dogłębnie odmienią ucznia, a ziemia zatrzęsie się mu wtedy pod stopami. Przepraszam za małą dygresję!

Przejdźmy teraz do wersetu 12. w rozdziale Mosjasz 27:

„Tak wielkie było […] zdumienie” Almy i synów Mosjasza, „tak wielkie było ich zdumienie, że przypadli do ziemi i nie rozumieli słów, które [anioł] im mówił […].

I Alma oraz ci, którzy z nim byli, ponownie przypadli do ziemi i wielkie było ich zdumienie, bo na własne oczy widzieli anioła Pana i jego głos był niczym odgłos grzmotu, od którego drży ziemia […].

I zdumienie Almy było tak wielkie, że stracił mowę i stał się tak słaby, że nie mógł nawet poruszyć rękoma”17.

Myślę o tym, modlę się o to i mam nadzieję, że w Kościelnym Systemie Edukacji będziemy naprawdę zdumiewająco nauczać. Musimy zadziwiać tych uczniów i czynić to z mocą i upoważnieniem Boga18, danymi nauczycielowi — czy to zawodowemu, czy ochotnikowi — który uczy ewangelii Jezusa Chrystusa odważnie i uczciwie. Czy znacie pochodzenie angielskiego słowa astonish — zdumiewać? Nie mam pojęcia, jak to słowo brzmi w zreformowanym egipskim czy po hebrajsku, ale w języku angielskim pochodzi od słowa „tonare”, oznaczającego grzmot19.

Czy to pomaga wam zrozumieć, dlaczego po swym nawróceniu Alma powiedział: „Och, gdybym był aniołem i mogłoby się stać zadość pragnieniu mego serca, abym mógł pójść i przemawiać z trąbą Bożą, głosem, od którego zadrżałaby ziemia, i nawoływać każdy lud do [pokuty].

Niczym głosem grzmotu głosiłbym każdemu człowiekowi o [pokucie] i o planie odkupienia, aby [odpokutowali] i przystąpili do naszego Boga, aby na całym świecie nie było więcej żałości”20.

Moi drodzy przyjaciele w KSE, to jest całkiem oczywiste, dlaczego Alma pragnął anielskiego wpływu, głosu grzmotu, który brzmi niczym trąba Boża i potrząsa ziemią. To proste — skoro to zadziałało na niego, może sprawdzić się w przypadku innych ludzi! Uczniowie, którzy padli na ziemię i pokutowali przez trzy dni, otrzymaliby oczyszczenie tak potężne, że już nigdy nie zbłądziliby i wiedli życie w całkowitym i absolutnym oddaniu dla budowania królestwa Bożego na wieki wieków. To jest nauczanie z mocą. Podobnie jak Alma musimy uświadomić sobie, że nie jesteśmy aniołami i nie za każdym razem będziemy w ten sposób wpływać na grupy naszych uczniów. Jednak w powołaniach i pracy w KSE wspaniałe jest to, że mamy możliwość, by próbować tego dokonać, mówiąc w przenośni, i mamy ku temu powtarzające się okazje.

Nefi i Lehi głoszą wśród Lamanitów

Teraz wróćmy do rozdziału Helaman 5. Pamiętacie, że Nefi i Lehi nie byli aniołami, ale byli po prostu dobrymi doczesnymi nauczycielami, którzy mieli misję i przesłanie oraz którzy nauczali z wielką mocą i upoważnieniem. Tych dwoje ujrzało, jak 8 tys. Lamanitów zostało ochrzczonych dla pokuty i przyszło do Kościoła Boga21. Pamiętacie historię o ogniu z niebios i płomieniach Ducha rozpalonych wewnątrz. To całe zgromadzenie ‘uczniów’ doświadczyło rozpalenia w duszy ognia, który został zainicjowany prawdą. W moim odczuciu liczba 8 tys. osób to świetny wynik na tygodniowym sprawozdaniu strefy od jakiejkolwiek pary, w jakiejkolwiek misji na świecie.

Pozwólcie, że poświęcę jeszcze chwilę, by opowiedzieć o nauczycielu, którego nie tylko dusza zapłonęła, ale zapłacił najwyższą cenę za swoją służbę, gdyż poniósł śmierć w ogniu.

Dla mnie, od lat młodości, Abinadi był jednym z najbardziej podziwianych proroków z całego kanonu pism świętych. Pojawia się jako osoba nieznana, która nie dowodzi swojego proroczego dziedzictwa ani pochodzenia ze słynnej rodziny. Kiedy wyraźnie postępuje degeneracja niegdyś potężnego królestwa, Abinadi zostaje powołany, by głosić pokutę synowi Zenifa, jego żałosnemu następcy, królowi Noemu. Znacie tę historię.

Noe od razu wydał wyrok śmierci i Abinadi został zmuszony do ucieczki. Po dwóch latach ukrywania się Abinadi ujawnił się ponownie, by nauczać i świadczyć. Uśmiecham się, gdy wyobrażam sobie tę dziecięcą niewinność proroka w tej sytuacji. Przez 24 miesiące żył w całkowitym odosobnieniu, a następnie powrócił w przebraniu, by zachować anonimowość, i zaczął głosić: „Tak mi nakazał Pan — Abinadi, pójdź i prorokuj”22. W tym momencie zastanawiamy się nad skutecznością jego przebrania, ale nie mamy wątpliwości, co do jego wiary i determinacji.

Za odważne prorokowanie o występkach króla Noego i jego poddanych Abinadi został aresztowany i ostatecznie przyprowadzony na sąd, którego postępowanie wcześniej potępiał. W czasie bezlitosnego przesłuchania przez tę radę ten potężny prorok „odpowiadał śmiało, opierając się wszystkim ich pytaniom […], [a] także zbił ich z tropu we wszystkim co powiedzieli”23. Następnie przeszedł od obrony do ataku i zaczął głosić doktrynę, co zapisano w pięciu i pół rozdziałach, którą uważa się za najbardziej przepełnione mocą nauki w całej Księdze Mormona. Ledwie zaczął, kiedy Noe wiedziony poczuciem winy i nienawiści wezwał do jego zabicia.

Abinadi świadczy na dworze króla Noego

A wszystko to jest przygotowaniem na tę scenę, która na zawsze pozostanie w mojej duszy, może nie w taki sposób, jak ją przedstawił Arnold Friberg w swoim wspaniałym obrazie24, ale dosyć blisko. A zatem Abinadi, będąc więźniem, na pewno miał założone kajdany lub pęta, których wówczas używano. Nie wiemy, ile miał lat. Arnold Friberg przedstawił go jako starszego mężczyznę, ale nie wynika to z tekstu. Nie wiem, ile miał lat. Czy był silnym mężczyzną? Tego też nie wiem, ale właśnie wyszedł po dwóch latach przebywania na odosobnieniu, gdzie prawdopodobnie nie miał zbyt wiele pożywienia. Pomyślcie o Eliaszu, który był karmiony przez kruki25. Czy widzieliście pazur kruka? Nie wydaje mi się, aby te stosunkowo nieduże ptaki niosły w locie duże porcje jedzenia. Tego nie wiemy, ale być może w tych okolicznościach Abinadi był głodny, zmęczony i osłabiony pod względem fizycznym.

„Zabierzcie tego człowieka i zabijcie go”, krzyknął król Noe, „bo cóż mamy z nim począć […].

I postąpili naprzód chcąc go pojmać, lecz oparł się im i powiedział:

Nie dotykajcie mnie, gdyż Bóg was porazi, jeśli mnie dotkniecie, albowiem nie przekazałem wszystkiego z czym mnie Pan posłał […].

Bowiem Duch Pana spoczął na nim i twarz jego jaśniała niezwykłym blaskiem, niczym twarz Mojżesza, gdy na górze Synaj rozmawiał z Panem.

I Abinadi przemawiał z mocą i [upoważnieniem otrzymanymi] od Boga”26.

Moc i upoważnienie. Znowu pojawia się to wyrażenie. Kiedy rozpoczynałem pisanie tego przemówienia i chciałem przytoczyć przykład Abinadiego, nie pamiętałem, a może nie wiedziałem, że ta historia kończy się tym samym wyrażeniem, że nauczał on z mocą i upoważnieniem. Moi przyjaciele, czymś innym jest zapisanie czegoś, a czymś innym jest dostrzeżenie tego w umyśle i poczucie w sercu, niczym głos grzmotu: „Nie dotykajcie mnie, gdyż Bóg was porazi, jeśli mnie dotkniecie”27. Nie jestem w stanie czytać tych słów, nie roniąc łez. Są przepełnione ogromną mocą, odwagą, spokojną monumentalną siłą w moim sercu. Nic nie wskazuje na to, że krzyczał. Nic nie wskazuje na to, że poruszył choćby jednym mięśniem. Będąc pod strażą i skuty w kajdany, nie mógł zbyt wiele zrobić. Ale najwyraźniej to, co powiedział, i to, jak to zrobił, było skuteczne. Użyłem słowa „najwyraźniej”, ponieważ nic nie wskazuje na to, by owi strażnicy podjęli jakiekolwiek działania, by go wyprowadzić, ani król Noe, ani żaden z jego kapłanów nie wypowiedział ani jednego słowa przez cztery kolejne fascynujące rozdziały.

Nie możemy rozważyć wszystkich zdumiewających przykładów podobnego nauczania w pismach świętych, ale zapewniam was, że są one wszędzie. Proszę, abyście je odnaleźli, przemyśleli i poprosili o chociaż cząstkę tego daru, który jest wpleciony w nasze powołania.

Tego rodzaju nauczanie jest wymagające i trudne do uchwycenia. Gdybym wiedział, jak nauczać w ten sposób, z pewnością odniósłbym większy sukces. Ale jedno wiem: jeśli nie czujecie pasji, to za nic w świecie nie będziecie potrafili wzbudzić pasji w waszych uczniach. Mogę powtórzyć? Jeśli nie czujecie pasji, nie będziecie potrafili wzbudzić pasji w waszych uczniach. Oczywiście ostatecznym źródłem tej pasji jest to, co powiedziano o Abinadim: „Bowiem Duch Pana spoczął na nim i twarz jego jaśniała niezwykłym blaskiem”28.

Jeśli Duch jest kluczem do zdumiewającego nauczania — a tak właśnie jest — to podejmujemy duże ryzyko, mówiąc w oparciu o stare notatki lub korzystając z przykładów innego nauczyciela lub monotonnie cytując jedno z przemówień z konferencji generalnej. To były dobre i spektakularne metody w swym miejscu i czasie, tak więc korzystajcie z różnych materiałów w dowolnym czasie, abyście ożywili wasze nauczanie i wnieśli w nie różnorodność. Ale najważniejsze będzie to, co czujecie, kiedy wypowiadacie dane słowa. Nic nie może tego zastąpić. „Och, gdybym był aniołem […], abym mógł […] przemawiać […] głosem, od którego zadrżałaby ziemia!”29. Pamiętajcie: uczeń nie jest pojemnikiem, który trzeba napełnić. Uczeń jest niczym ogień, który można rozpalić. I jeśli zrobimy to dobrze, pewnego dnia będziemy godni, by spotkać tych, którzy zostali dosłownie spaleni na stosie tylko z tego powodu, że mieli tę umiejętność, by zainspirować i wzniecić u kogoś ognień wiary. Idźcie w świat, wy aniołowie pełni chwały — poznajcie swoich słuchaczy — i wywołajcie zdumienie u waszych uczniów. Świadczę o boskości tego dzieła. Świadczę o boskości waszego powołania. Moi umiłowani bracia i siostry, to jest dzieło Wszechmocnego Boga. Moje życie to nie bajka. Moje życie, ani wasze nie jest tym, co Piotr powiedział, że może się stać, że będzie dążeniem do pozorów, bajdą, czy dążeniem do kultywowania nieprawdy. To jest prawda. A nie zręcznie zmyślona baśń. Poświęciłem moje życie tej sprawie, wy poświęcacie swoje i najlepsi ludzie, jakich znam, poświęcili swoje życie i wciąż to czynią. To jest prawda Wszechmocnego Boga; bądźcie na wieki błogosławieni za jej nauczanie. W imię Jezusa Chrystusa, amen.