Gdzie jest ten pawilon?
Lecz pawilon, który zdaje się blokować boską pomoc, nie zasłania Boga; czasami jednak rozpościera się nad nami. Bóg nigdy nie ukrywa się, ale to my czasem jesteśmy zakryci.
Prorok Józef Smith w okowach swego cierpienia w Więzieniu Liberty wołał: „O Boże, gdzie jesteś? I gdzie jest pawilon, co chowa Twoje ukrycie?”1. Wielu z nas w chwilach osobistego cierpienia czuje, że Bóg jest daleko od nas. Lecz pawilon, który zdaje się blokować boską pomoc, nie zasłania Boga; czasami jednak rozpościera się nad nami. Bóg nigdy nie ukrywa się, ale to my czasem jesteśmy zakryci przez pawilon motywacji, które odwodzą nas od Boga i sprawiają, że wydaje się On nam odległy i niedostępny. Nasze własne pragnienia, w przeciwieństwie do chęci wypełniania woli Boga2, sprawiają, że odczuwamy jakby Boga blokował pawilon. Bóg nie jest niezdolny do tego, żeby nas widzieć i komunikować się z nami, ale my możemy być niechętni do słuchania lub poddawania się Jego woli w danym czasie.
Nasze uczucie oddzielenia od Boga będzie zmniejszało się, kiedy w Jego oczach staniemy się bardziej podobni do dzieci. Nie jest to łatwe w świecie, gdzie opinie innych ludzi mogą mieć tak duży wpływ na nasze motywy. Ale to pomoże nam rozpoznać prawdę: Bóg jest blisko nas, martwi się o nas i nigdy nie ukrywa się przed Swoimi dziećmi.
Moja trzyletnia wnuczka zilustrowała moc niewinności i pokory, która łączy nas z Bogiem. Poszła ze swą rodziną do Świątyni Brigham City w Utah w czasie dni otwartych. W jednym z pokoi w świątyni rozejrzała się dookoła i zapytała: „Mamusiu, gdzie jest Jezus?”. Jej matka wyjaśniła, że w świątyni nie zobaczy Jezusa, ale będzie mogła poczuć Jego wpływ w swoim sercu. Eliza ostrożnie rozważyła odpowiedź matki i po chwili zdawało się, że jest usatysfakcjonowana. „Jezus poszedł komuś pomóc” — podsumowała.
Żaden pawilon nie zaciemnił zrozumienia Elizy ani nie przysłonił jej poglądu na rzeczywistość. Bóg jest blisko niej i ona czuje Jego bliskość. Wiedziała, że świątynia jest domem Pana, ale również rozumiała, że zmartwychwstały i pełen chwały Jezus Chrystus ma ciało i może być tylko w jednym miejscu w danej chwili3. Jeśli nie było Go w Jego domu, jak zauważyła, musi być On w innym miejscu. Na tej podstawie poznała Zbawiciela, wiedziała, że powinien być gdzieś czyniąc dobro dla dzieci Swego Ojca. Było jasne, że miała nadzieję zobaczyć Jezusa, nie aby potwierdzić cud Jego istnienia, ale po prostu dlatego że Go kocha.
Duch — poprzez objawienie — mógł zesłać pocieszenie na jej dziecięcy umysł i serce, czego każdy z nas potrzebuje i pragnie. Jezus Chrystus żyje, zna nas, czuwa nad nami i troszczy się o nas. W chwilach bólu, osamotnienia czy niepewności, nie musimy widzieć Jezusa Chrystusa, aby wiedzieć, że jest On świadomy naszej sytuacji i że Jego misją jest błogosławienie nas.
Wiem z mojego własnego życia, że możemy mieć podobne doświadczenia jak Eliza, nawet jeśli nasze dzieciństwo dawno już minęło. We wczesnych latach mojej kariery ciężko pracowałem, aby zapewnić sobie profesurę na Uniwersytecie Stanforda. Myślałem, że zapewnię wygodne życie dla mnie i dla mojej rodziny. Mieszkaliśmy w prestiżowej okolicy w pobliżu rodziców mojej żony. Według standardów świata osiągnąłem wielki sukces. Jednak dostałem szansę wyjazdu z Kaliforni i przeniesienia się do College’u Ricks w Rexburgu w stanie Idaho. Moje zawodowe cele w życiu mogły być pawilonem oddzielającym mnie od kochającego Ojca, który wie lepiej niż ja sam, jak powinna wyglądać moja przyszłość. Jednak zostałem pobłogosławiony wiedzą, że wszelkie sukcesy, jakie odniosłem do tej pory w mojej karierze i w życiu rodzinnym, były darem od Boga. Tak więc, jak dziecko, uklęknąłem w modlitwie pytając, co powinienem zrobić. Usłyszałem w moim umyśle cichy głos i słowa: „To moja szkoła”. Nie było już pawilonu dzielącego mnie od Boga. Z wiarą i pokorą dostosowałem moją wolę do Jego i poczułem Jego troskę i bliskość.
Moje lata w Ricks College, w trakcie których starałem się szukać woli Boga i wykonywać ją, usunęły okrywający mnie pawilon tak, że nie przesłaniał aktywnej roli Boga w moim życiu. Kiedy pragnąłem wykonywać Jego dzieło, czułem Jego bliskość i zapewnienie, że On zna moją sytuację i bardzo troszczy się o moje szczęście. Jednakże, tak jak w Stanford, ponownie zaczęły pojawiać się przyziemne motywacje. Jedną była atrakcyjna oferta pracy, która nadeszła zaledwie po pięciu latach bycia rektorem Ricks College. Rozważałem ją i modliłem się, a nawet rozmawiałem o niej z Radą Prezydenta Kościoła. Odpowiedzieli ciepło i z odrobiną humoru, ale na pewno nie były to jasne wskazówki. Prezydent Spencer W. Kimball wysłuchawszy mnie, kiedy o niej opowiadałem, powiedział: „No cóż, Hal, to wygląda na dobrą ofertę dla ciebie! I jeśli kiedyś potrzebowaliśmy ciebie, wiedzieliśmy gdzie cię znaleźć”. Wiedzieliby, gdzie mnie znaleźć, ale moje pragnienie sukcesu zawodowego mogło utworzyć pawilon sprawiający, że byłoby mi trudno znaleźć Boga i trudniej słuchać i podążać za Jego sługami.
Moja żona, wyczuwając to, miała silne uczucie, że nie powinniśmy wyjeżdżać. Powiedziałem, że „to dla mnie dobra propozycja”. Ale z mądrością nalegała, że muszę starać się o moje własne objawienie. Więc pomodliłem się jeszcze raz. Tym razem otrzymałem jasną wskazówkę w postaci podszeptu w moim umyśle: „Pozwolę ci zostać w Ricks College trochę dłużej”. Moje osobiste ambicje mogły przesłonić mój pogląd na rzeczywistość i utrudnić otrzymanie objawienia.
Trzydzieści dni po tym, jak zostałem pobłogosławiony natchnioną decyzją, aby odrzucić propozycję pracy i pozostać w Ricks Callege, pękła Tama Teton. Bóg wiedział, że tama pęknie i że ludzie będą potrzebować pomocy. Pozwolił mi szukać rady i znaleźć powód pozostania w Ricks College. On znał wszystkie powody, dla których moja służba w college’u i w Rexburgu była nadal cenna. Systematycznie poszukiwałem Ojca Niebiańskiego w modlitwie, aby dowiedzieć się, co On chciałby, abym uczynił dla ludzi, których nieruchomości zostały uszkodzone lub zniszczone. Spędziłem wiele godzin pracując z innymi przy usuwaniu błota i wody z domów. Moje pragnienie czynienia Jego woli sprawiło, że Jego wpływ na moje życie był realny.
To ilustruje inny sposób, w jaki możemy tworzyć bariery oddzielające nas od poznania woli Boga lub odczuwania Jego miłości do nas: poprzez uparte trzymanie się naszego grafiku, kiedy Pan ma Swój własny. Myślałem, że już dość czasu w Rexburgu spędziłem na służbie i szybko chciałem się przenieść. Czasami nasza niechęć do czekania przysłania naszą wizję Jego woli w stosunku do nas.
W Więzieniu Liberty — Prorok Józef poprosił Pana, aby ukarał tych, którzy prześladowali członków Kościoła w Missouri. Jego modlitwa dotyczyła nieuchronnej i szybkiej kary. Lecz Pan odpowiedział, że „po niewielu latach odtąd”4 On rozprawi się z tymi wrogami Kościoła. W Naukach i Przymierzach, w rozdziale 24., w wersetach od 24. do 25., mówi On:
„Oto oczy moje widzą i znajdują wszystkie ich dzieła, i mam w zapasie prędki wyrok we właściwym czasie na nich wszystkich;
Bowiem jest czas wyznaczony każdemu człowiekowi według tego, jakie będą jego dzieła”5.
Usuwamy pawilon, kiedy nasze pragnienia i modlitwy rozbrzmiewają w słowach: „Niech się stanie Twoja wola” i „w Twoim czasie”. Jego czas nadejdzie wystarczająco szybko, skoro wiemy, że pragnie On dla nas tego, co najlepsze.
Jedna z moich synowych przez wiele lat czuła, że Bóg umieścił nad nią pawilon. Była młodą matką trójki dzieci, ale pragnęła mieć ich więcej. Po dwóch poronieniach jej błagalne modlitwy stały się pełne bólu. Kiedy mijały bezpłodne lata, odczuła pokusę do gniewu. Kiedy jej najmłodsze dziecko poszło do szkoły, pustka w jej domu zdawała się naśmiewać z jej potrzeby macierzyństwa. Czuła się tak oddana i uświęcona jak Maria, która rzekła: „Oto ja służebnica Pańska”6. Ale mimo że powtarzała te słowa w sercu, nie słyszała odpowiedzi.
Mając nadzieję podnieść ją na duchu, jej mąż zaprosił ją, aby pojechała z nim w podróż służbową do Kalifornii. Podczas gdy on uczestniczył w spotkaniach, ona spacerowała wzdłuż pięknej, opustoszałej plaży. Modliła się na głos, kiedy jej serce było bliskie pęknięcia. Po raz pierwszy nie poprosiła o następne dziecko, ale o kolejne zadanie od Boga. „Ojcze Niebieski — zawołała - poświęcę Ci cały mój czas, proszę, pokaż mi, jak go wypełnić”. Wyraziła swoje pragnienie, że zabierze rodzinę gdziekolwiek może to być od niej wymagane. Ta modlitwa przyniosła nieoczekiwane poczucie spokoju. Nie zaspokoiła jej pragnącego pewności umysłu, ale po raz pierwszy od lat uspokoiła jej serce.
Modlitwa usunęła pawilon i otworzyła okna niebios. Niecałe dwa tygodnie później dowiedziała się, że jest w ciąży. To małe dziecko ukończyło właśnie rok, kiedy mój syn i synowa otrzymali powołanie na misję. Gdy synowa obiecała, że zrobi wszystko i pojedzie wszędzie, odłożyła na bok swoje obawy i zabrała swe dzieci za granicę. W trakcie misji, w dniu zmian misjonarskich, urodziła kolejne dziecko.
Poddanie się całkowicie woli niebios, tak jak uczyniła ta młoda matka, jest konieczne do usunięcia duchowych pawilonów, które czasami budujemy nad naszymi głowami. Jednak to nie gwarantuje natychmiastowej odpowiedzi na nasze modlitwy.
Wydaje się, że serce Abrahama było prawe na długo, zanim Sara poczęła Izaaka i zanim otrzymali swoją ziemię obiecaną. Niebiosa miały najpierw do wypełnienia inne cele. Te cele obejmowały nie tylko budowanie wiary Abrahama i Sary, ale również nauczanie ich wiecznych prawd, którymi dzielili się z innymi w trakcie ich długiej, okrężnej wędrówki do przygotowanej dla nich ziemi. Pańska zwłoka często wydaje się długa; czasami trwa całe życie. Ale zawsze obliczona jest na błogosławieństwa. Nigdy nie musi być czasu samotności czy smutku.
Mimo że Jego czas nie zawsze jest naszym, możemy być pewni, że Pan dotrzymuje Swoich obietnic. Wszystkim tym, którzy czują, że Bóg wydaje się nieosiągalny, świadczę, że nadejdzie dzień, gdy wszyscy zobaczymy Go twarzą w twarz. Tak jak nic nie przesłania Jego widoku na nas, nic nie będzie przesłaniało naszego widoku na Niego. Wszyscy staniemy przed Nim osobiście. Tak jak moja wnuczka, chcemy zobaczyć Jezusa Chrystusa teraz, jednak nasze spotkanie z Nim na sądzie będzie bardziej satysfakcjonujące, jeśli będziemy czynić to, co zbliża nas do Niego na tyle, że będzie On nam tak samo bliski, jak my Jemu. Kiedy Jemu służymy, stajemy się Mu podobni i czujemy, że jesteśmy bliżej Niego i bliżej dnia, kiedy już nic nie przysłoni naszego widoku.
To zbliżanie się ku Bogu może być nieustanne. „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata”7 — naucza Zbawiciel. A następnie mówi nam, jak to uczynić:
„Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a daliście mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście mnie,
byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedzaliście mnie, byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie.
Wtedy odpowiedzą mu sprawiedliwi tymi słowy: Panie! Kiedy widzieliśmy cię łaknącym, a nakarmiliśmy cię, albo pragnącym, a daliśmy ci pić?
A kiedy widzieliśmy cię przychodniem i przyjęliśmy cię albo nagim i przyodzialiśmy cię?
I kiedy widzieliśmy cię chorym albo w więzieniu, i przychodziliśmy do ciebie?
A król, odpowiadając, powie im: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście”8.
Kiedy robimy to, co On chce, abyśmy czynili dla dzieci Jego Ojca, Pan uznaje to za dobroć dla Niego i czujemy Jego bliskość, gdy odczuwamy Jego miłość i Jego aprobatę. Z czasem staniemy się Mu podobni i będziemy myśleć o Dniu Sądu ze szczęśliwym oczekiwaniem.
Pawilonem, który zdaje się ukrywać was przed Bogiem, może być bardziej ludzki strach niż pragnienie służenia innym. Jedyną motywacją Zbawiciela było pomaganie ludziom. Wielu z was, tak jak ja, odczuwało strach, zwracając się do kogoś, kogo obraziliście lub kto was skrzywdził. Jednak widziałem, jak Pan raz za razem zmiękcza serca, w tym również i moje. Więc daję wam wyzwanie: pójdźcie dla Pana do kogoś, wbrew waszym obawom, aby wyrazić miłość i wybaczenie. Obiecuję wam, że kiedy kiedy to zrobicie, poczujecie, jak spływa na was miłość Zbawiciela wobec tej osoby i Jego miłość wobec was i nie będzie wydawało się, że uczucia te musiały odbyć długą podróż. Dla was to wyzwanie może dotyczyć kogoś w rodzinie, w społeczeństwie lub na drugim krańcu kraju.
Lecz jeśli zrobicie to dla Pana, On was zobaczy i nagrodzi. Jeśli będziecie czynić to wystarczająco często i długo, poczujecie zmianę w waszym charakterze dzięki Zadośćuczynieniu Jezusa Chrystusa. Nie tylko poczujecie Jego bliskość, poczujecie, że w coraz większym stopniu stajecie się Jemu podobni. Następnie, kiedy Go w końcu ujrzycie — jak my wszyscy — będzie z nami tak, jak było z Moronim, kiedy powiedział: „Żegnam was teraz wszystkich. Wkrótce pójdę odpocząć w raju Boga, gdzie pozostanę, aż mój duch i ciało ponownie się połączą i zostanę triumfalnie przywiedziony, by spotkać was przed miłościwym sądem Potężnego Jahwe, Wiecznego Sędziego żywych i umarłych. Amen”9.
Jeśli służymy z wiarą, pokorą i pragnieniem czynienia woli Boga, świadczę, że sąd wielkiego Jehowy będzie przyjemnym doświadczeniem. Zobaczymy naszego kochającego Ojca i Jego Syna tak, jak Oni widzą nas teraz — z doskonałą jasnością i doskonałą miłością. W święte imię Jezusa Chrystusa, amen.