Konferencja generalna
Błogosławić w Jego imię
Konferencja Generalna, kwiecień 2021


13:4

Błogosławić w Jego imię

Celem, dla którego otrzymaliśmy kapłaństwo, jest błogosławienie ludzi w imieniu Pana oraz w Jego imię.

Moi drodzy bracia, współsłudzy w kapłaństwie Boga, to dla mnie zaszczyt, że mogę przemawiać do was dzisiejszego wieczoru. Darzę was najgłębszym szacunkiem i wdzięcznością. Kiedy rozmawiam z wami i słucham o waszej wielkiej wierze, jestem przekonany, że na świecie jest coraz większa moc kapłaństwa, kwora są coraz silniejsze, a posiadacze kapłaństwa są coraz wierniejsi.

Podczas chwil spędzonych z wami tego wieczoru będę mówił do tych z was, którzy chcą być jeszcze bardziej skuteczni w swojej osobistej służbie w kapłaństwie. Znacie zobowiązanie, że musicie rozwijać swoje powołanie do służby1. Jednak możecie się zastanawiać, co może dla was oznaczać rozwijanie waszego powołania.

Zacznę od najmłodszych diakonów, ponieważ oni zapewne czują największą niepewność odnośnie do tego, co może oznaczać rozwijanie ich służby w kapłaństwie. Nowo ustanowieni starsi również mogą tego posłuchać. Również biskup w pierwszych tygodniach swojej służby też może być tym zainteresowany.

Pouczające jest dla mnie spojrzenie wstecz na czas, kiedy ja sam byłem diakonem. Żałuję, że ktoś nie powiedział mi wtedy tego, co teraz wam zasugeruję. Mogłoby to mi pomóc we wszystkich zadaniach kapłańskich, które wykonywałem od tamtego czasu — nawet w tych, które obecnie otrzymuję.

Zostałem ustanowiony na diakona w tak małej gminie, że byłem w niej jedynym diakonem, a mój brat Ted jedynym nauczycielem. Byliśmy jedyną rodziną w gminie. Cała gmina spotykała się w naszym domu. Przywódcą kapłańskim dla mojego brata i dla mnie był nowo nawrócony, który sam właśnie otrzymał kapłaństwo. Byłem wtedy przekonany, że moim jedynym kapłańskim obowiązkiem jest roznoszenie sakramentu w jadalni własnego domu.

Kiedy moja rodzina przeniosła się do Utah, znalazłem się w dużym okręgu wśród wielu diakonów. Na moim pierwszym spotkaniu sakramentalnym obserwowałem, jak — ta armia, jak mi się wydawało — precyzyjnie się poruszała, roznosząc sakrament niczym wyszkolony zespół.

Byłem tak przerażony, że następnej niedzieli poszedłem wcześnie do budynku okręgu, aby być sam i aby nikt nie mógł mnie zobaczyć. Pamiętam, że był to okręg Yalecrest w Salt Lake City, a na jego terenie znajdował się pomnik. Poszedłem za pomnik i modliłem się żarliwie o pomoc, aby wiedzieć, jak nie zawieść, gdy zajmowałem swoje miejsce przy roznoszeniu sakramentu. Ta modlitwa została wysłuchana.

Teraz jednak wiem, że istnieje lepszy sposób modlitwy i myślenia, kiedy staramy się wzrastać w naszej służbie w kapłaństwie. Stało się to dzięki mojemu zrozumieniu tego, dlaczego poszczególne osoby otrzymują kapłaństwo. Celem otrzymania przez nas kapłaństwa jest umożliwienie nam błogosławienia ludzi w imieniu Pana oraz w Jego imię2.

Dopiero wiele lat po tym, jak zostałem diakonem, dowiedziałem się, co to oznacza w praktyce. Na przykład, jako wyższy kapłan, zostałem wyznaczony do odwiedzenia ośrodka opieki i udziału w spotkaniu sakramentalnym. Poproszono mnie o rozniesienie sakramentu. Zamiast zastanawiać się nad procesem lub precyzją sposobu, w jaki roznosiłem sakrament, patrzyłem na twarze każdej starszej osoby. Widziałem, że wiele z nich płacze. Jedna pani złapała mnie za rękaw, spojrzała w górę i powiedziała na głos: „Dziękuję, dziękuję”.

Pan pobłogosławił moją służbę udzielaną w Jego imię. Tego dnia modliłem się o taki cud, a nie o to, by dobrze wykonać zadanie. Modliłem się, by ludzie poczuli miłość Pana poprzez moją służbę z miłością. Nauczyłem się, że jest to kluczem do służby i błogosławienia innych w Jego imię.

Niedawno słyszałem o doświadczeniu, które przypomniało mi o takiej miłości. Kiedy wszystkie spotkania kościelne zostały zawieszone z powodu pandemii COVID-19, pewien brat posługujący przyjął zadanie od prezydenta kworum starszych, aby pobłogosławić siostrę, względem której czynił posługę, i udzielić jej sakramentu. Kiedy zadzwonił do niej, by zaproponować, że przyniesie sakrament, niechętnie się zgodziła, gdyż nie chciała, aby pozostawiał swój własny dom w tak niebezpiecznym czasie, jednocześnie wierząc, że wszystko szybko wróci do normy.

Kiedy przybył do jej domu w niedzielę rano, miała do niego prośbę. Czy mogliby przejść obok, aby jej 87-letnia sąsiadka mogła również przyjąć sakrament? Mając upoważnienie biskupa, zgodził się.

Przez wiele, wiele tygodni, przy bardzo ostrożnym zachowaniu dystansu społecznego i innych środków bezpieczeństwa, ta mała grupa świętych zbierała się w każdą niedzielę na proste spotkanie sakramentalne. Było to tylko kilka kawałków połamanego chleba i kubków wody — ale wiele łez zostało wylanych w podzięce za dobroć kochającego Boga.

Z czasem brat posługujący, jego rodzina i siostra, względem której czyni posługę, byli w stanie powrócić do kościoła. Jednak 87-letnia wdowa, sąsiadka, zachowując wzmożoną ostrożność, musiała nadal pozostać w domu. Brat czyniący posługę — zwróćcie uwagę, że jego zadanie dotyczyło sąsiadki, a nie tej starszej siostry — po dziś dzień niepostrzeżenie przychodzi do jej domu w każdą niedzielę z pismami świętymi i małym kawałkiem chleba, aby udzielić sakramentu Wieczerzy Pańskiej.

Jego służba kapłańska, tak jak moja tamtego dnia w ośrodku opieki, jest czyniona z miłością. Co więcej, brat posługujący zapytał ostatnio swojego biskupa, czy są inni w okręgu, którymi mógłby się zaopiekować. Jego pragnienie rozwijania swojej służby w kapłaństwie wzrastało, w miarę jak służył w imię Pana i na sposób, o którym nie wiedział praktycznie nikt poza nim samym. Nie wiem, czy ten posługujący brat modlił się, tak jak ja, aby ci, którym służy, poznali miłość Pana, ale ponieważ jego służba była czyniona w imię Pana, wynik był taki sam.

Ten sam wspaniały rezultat pojawia się, kiedy modlę się o to, zanim udzielę błogosławieństwa kapłańskiego komuś, kto jest chory lub w potrzebie. Zdarzyło się to raz w szpitalu, kiedy zniecierpliwieni lekarze nalegali na mnie — nie tylko nalegali — wręcz rozkazywali, abym się pospieszył i zszedł im z drogi, by mogli wykonać swoją pracę, zamiast dać mi możliwość udzielenia błogosławieństwa kapłańskiego. Jednak zostałem i udzieliłem błogosławieństwa. A ta mała dziewczynka, którą pobłogosławiłem tego dnia, o której lekarze myśleli, że umrze, przeżyła. W tej chwili jestem wdzięczny, że tamtego dnia nie pozwoliłem, aby moje własne odczucia stanęły mi na drodze — jednak czułem, że Pan chciał, aby ta mała dziewczynka otrzymała błogosławieństwo. I wiedziałem, czym było to błogosławieństwo. Pobłogosławiłem ją, aby została uzdrowiona. I tak się stało.

Zdarzyło mi się to wiele razy, gdy udzielałem błogosławieństwa komuś, kto najwyraźniej był bliski śmierci, a członkowie rodziny otaczali łóżko, mając nadzieję na błogosławieństwo uzdrowienia. Nawet jeśli mam tylko chwilę, zawsze modlę się, aby wiedzieć, jakie błogosławieństwo Pan ma w zanadrzu, którego mogę udzielić w Jego imię. Pytam, aby się dowiedzieć, w jaki sposób On chce błogosławić tę osobę, a nie czego chcę ja lub ludzie stojący obok. Z mojego doświadczenia wynika, że nawet wtedy, gdy błogosławieństwo nie jest tym, czego ludzie pragną dla siebie lub dla bliskich osób, Duch dotyka serc, aby doświadczyli akceptacji i pocieszenia, a nie rozczarowania.

To samo natchnienie przychodzi, gdy patriarchowie poszczą i modlą się o przewodnictwo, aby udzielić błogosławieństwa, które Pan chce dla danej osoby. Podobnie, słyszałem błogosławieństwa, które mnie zaskoczyły, a także zaskoczyły otrzymującą je osobę. Wyraźnie widać, że błogosławieństwo pochodziło od Pana — zarówno zawarte w nim ostrzeżenia, jak i obietnice przekazane w Jego imię. Modlitwa i post patriarchy zostały nagrodzone przez Pana.

Jako biskup nauczyłem się modlić podczas przeprowadzania wywiadów dotyczących godności, by Pan pozwolił mi wyczuć, czego On chce dla danej osoby, zachowując wszelkie natchnienie, którego On udzieli, z dala od mojego własnego osądu. To jest trudne, jeśli Pan, z miłością, może zechcieć kogoś pobłogosławić, oczekując poprawy. Potrzeba wysiłku, aby odróżnić to, czego pragnie Pan, od tego, czego chcesz ty i czego może chcieć druga osoba.

Wierzę, że możemy rozwijać naszą służbę w kapłaństwie w ciągu naszego życia, a może nawet dłużej. Będzie to zależało od tego, czy jesteśmy pilni w pragnieniu poznawania woli Pana i od naszych wysiłków, aby usłyszeć Jego głos, byśmy mogli lepiej wiedzieć, czego On chce dla osoby, której służymy w Jego imieniu. Ten rozwój będzie następował małymi krokami. Może on przychodzić powoli, ale nadejdzie. Pan nam to obiecuje:

„Bowiem ci, którzy są wierni, aby uzyskać oba kapłaństwa, o których mówiłem, i aby rozwijać swoje powołanie, uświęceni są przez Ducha dla odnowienia swych ciał.

Stają się synami Mojżesza i Aarona i potomstwem Abrahama, i Kościołem, i królestwem, i wybranymi Boga.

A także — wszyscy ci, którzy otrzymują to kapłaństwo, otrzymują mnie, rzecze Pan”3.

Mam świadectwo, że klucze kapłaństwa zostały przywrócone Prorokowi Józefowi Smithowi. Słudzy Pana pojawili się z nieba, aby przywrócić kapłaństwo do wielkich wydarzeń, które miały już miejsce i które są nadal przed nami. Izrael zostanie zgromadzony. Lud Pana będzie przygotowany na Jego chwalebne Drugie Przyjście. Przywrócenie potoczy się naprzód. Pan objawi więcej z Jego woli Jego prorokom i Swoim sługom.

Możecie czuć się małymi w porównaniu z wielkim rozmachem tego, co uczyni Pan. Jeśli tak jest, zachęcam was do zapytania w duchu modlitwy, jak Pan was widzi. On zna was osobiście, nadał wam kapłaństwo, a podjęcie przez was wyzwania i rozwijanie kapłaństwa ma dla Niego znaczenie, ponieważ was kocha i ufa, że w Jego imię będziecie błogosławić osoby, które On kocha.

Udzielam wam teraz błogosławieństwa, abyście mogli odczuwać Jego miłość i Jego zaufanie w imię Pana Jezusa Chrystusa, amen.