Dzielenie się swoim światłem
Musimy mocno trwać w naszej wierze i wznieść nasze głosy, by dzielić się prawdziwą doktryną.
Dziś wieczorem chciałabym rozważyć dwa ważne obowiązki, które na nas spoczywają: pierwszym z nich jest stałe dostarczanie światła i prawdy ewangelii do naszego życia, a drugim — dzielenie się tym światłem i prawdą z bliźnimi.
Czy wiecie, jak ważne jesteście? Każda z was — w tej właśnie chwili — spełnia cenną i niezbędną rolę w planie zbawienia Ojca Niebieskiego. Mamy do wykonania pracę. Znamy prawdę przywróconej ewangelii. Czy jesteśmy gotowe, aby stanąć w jej obronie? Musimy zgodnie z nią żyć, musimy się nią dzielić. Musimy mocno trwać w naszej wierze i wznieść nasze głosy, by dzielić się prawdziwą doktryną.
W miesięcznikach kościelnych Liahona z września tego roku Starszy M. Russell Ballard napisał: „Potrzebujemy więcej wyróżniających się i wpływowych głosów kobiet oraz ich wiary. Pragniemy, aby nauczyły się one doktryny i zrozumiały, w co wierzymy, by mogły składać świadectwo o prawdzie wszystkiego”.
Siostry, wzmacniacie moją wiarę w Jezusa Chrystusa. Widziałam wasz przykład, słyszałam wasze świadectwa i odczułam waszą wiarę od Brazylii aż po Botswanę! Gdziekolwiek się udajecie, wywieracie wpływ na swoje otoczenie. Jest on odczuwalny przez ludzi, którzy znajdują się wokół was — począwszy od rodziny, aż po osoby wymienione w kontaktach telefonicznych i od przyjaciół na portalach społecznościowych, a skończywszy na osobach, które siedzą obok dzisiaj wieczorem. Zgadzam się z Siostrą Harriet Uchtdorf, która napisała: „Jesteście […] tętniącymi życiem i pełnymi entuzjazmu latarniami w coraz to ciemniejszym świecie, kiedy poprzez sposób, w jaki żyjecie, pokazujecie, że ewangelia jest przesłaniem radości”.
Prezydent Thomas S. Monson podkreślił: „Jeśli pragniecie podzielić się światłem z innymi, [same] musicie najpierw nim emanować”. W jaki sposób możemy upewnić się, że emanujemy tym światłem? Czasami czujemy się jak przygaszona żarówka. W jaki sposób możemy świecić jaśniej?
Pisma święte nauczają: „To, co pochodzi od Boga, światłem jest; i ten, kto przyjmuje światło i trwa w Bogu, dostaje więcej światła”. Tak jak mówią pisma święte, musimy trwać w Bogu. Musimy udać się do źródła światła — do Ojca Niebieskiego, Jezusa Chrystusa oraz pism świętych. Możemy również udać się do świątyni, pamiętając, że wszystko, co ma miejsce w jej murach, wskazuje na Chrystusa i Jego wielką zadość czyniącą ofiarę.
Pomyślcie o wpływie, jaki świątynie wywierają na otoczenie. One upiększają centra miast; jaśnieją z wysokich wzgórz. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ tak, jak podają pisma święte: „prawda jaśnieje”, a świątynie zawierają prawdę i wieczny cel, tak jak i wy.
W 1877 r. Prezydent George Q. Cannon powiedział: „Każda świątynia […] zmniejsza moc Szatana na ziemi”. Uważam, że wszędzie tam, gdzie zbudowana jest świątynia, rozpraszana jest ciemność. Celem świątyni jest służba ludzkości i umożliwienie wszystkim dzieciom Ojca Niebieskiego powrotu do Niego i życia razem z Nim. Czyż nasz cel nie jest podobny do celu tych poświęconych budynków, domów Pana? Czyż naszym celem nie jest służba bliźnim oraz pomoc w rozpraszaniu ciemności i powrocie do światła Ojca Niebieskiego?
Święta praca świątynna wzmocni naszą wiarę w Chrystusa, dzięki czemu będziemy mieć większy wpływ na innych ludzi. Dzięki odżywczemu duchowi świątyni, możemy osobiście przekonać się o realności, mocy i nadziei płynącej z Zadośćuczynienia Zbawiciela.
Kilka lat temu naszą rodzinę spotkało poważne wyzwanie. Udałam się do świątyni i tam modliłam się żarliwie o pomoc. Doświadczyłam chwili prawdy. Wyraźnie odczułam, jakie są moje słabości i doznałam szoku. W tej duchowo pouczającej chwili ujrzałam dumną kobietę robiącą rzeczy po swojemu, niekoniecznie zgodnie z wolą Pana, i w głębi duszy przypisującą sobie zasługi za wszystkie tak zwane osiągnięcia. Wiedziałam, że patrzyłam na siebie. Zawołałam w sercu do Ojca Niebieskiego tymi słowy: „Nie chcę być tą kobietą, ale co mam uczynić, by się zmienić?”.
Poprzez czystego ducha objawienia obecnego w świątyni, nauczono mnie o tym, że całkowicie potrzebujemy Odkupiciela. Natychmiast zwróciłam się w moich myślach do Zbawiciela Jezusa Chrystusa i poczułam, jak opuściło mnie cierpienie, a moje serce wypełniła wielka nadzieja. On był moją jedyną nadzieją, a ja pragnęłam wyłącznie Jego bliskości. Było dla mnie jasne, że pochłonięta sobą naturalna kobieta „jest wrogiem Boga”, a także ludzi w jej strefie wpływów. W świątyni tego dnia nauczyłam się, że tylko przez Zadośćuczynienie Jezusa Chrystusa moja dumna natura może ulec zmianie, dzięki czemu będę mogła zdziałać wiele dobra. Przenikała mnie miłość Pana i wiedziałam, że będzie mnie On uczył poprzez Swojego Ducha i zmieni mnie, jeśli chętnie oddam Mu swoje serce, niczego nie ukrywając.
Nadal walczę z moimi słabościami, ale ufam, że dana mi będzie boska pomoc płynąca z Zadośćuczynienia. Otrzymałam tę czystą instrukcję, ponieważ weszłam do świątyni, szukając pomocy i odpowiedzi. Weszłam do niej obciążona, ale wyszłam z wiedzą, że mam Wszechmocnego i pełnego miłości Zbawiciela. Byłam lżejsza i bardziej radosna, ponieważ otrzymałam Jego światło i zaakceptowałam plan, który dla mnie przygotował.
Rozsiane po całym świecie świątynie mają swój unikalny kształt i wygląd, ale w środku wszystkie zawierają to samo wieczne światło, cel i prawdę. W I Liście do Koryntian 3:16 czytamy: „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was?”. My też, jako córki Boga, zostałyśmy umieszczone na całym świecie i każda z nas ma własny niepowtarzalny wygląd tak samo, jak świątynie. Podobnie jak świątynie, posiadamy wewnętrzne duchowe światło. Jest ono odzwierciedleniem światła Chrystusa. Ludzie wokół zwrócą uwagę na tę jasność.
Posiadamy swoje role na ziemi — jako córki, matki, przywódczynie i nauczycielki, siostry, żywicielki rodziny, żony i tak dalej. Każda z tych ról wywiera wpływ. Z każdą z nich wiąże się siła moralna, która uwidoczni się, jeśli będziemy odzwierciedlać w naszym życiu prawdy ewangelii i przymierza świątynne.
Starszy D. Todd Christofferson powiedział: „Niezależnie od sytuacji matka może wywrzeć wpływ, któremu nie dorówna żadna inna osoba ani żaden inny związek”.
Kiedy nasze dzieci były małe, czułam się jako drugi kapitan statku, na równi z moim mężem — Davidem — i wyobrażałam sobie, że naszych 11 dzieci to flota złożona z małych łódek, które kołyszą się wokół nas w porcie, przygotowując się na wyruszenie w świat. David i ja codziennie czuliśmy potrzebę korzystania z kompasu Pana, by znaleźć najlepszy kierunek podróży dla naszej małej floty.
Moje dni były wypełnione mało ważnymi sprawami, jak składanie prania, czytanie bajek czy robienie zapiekanek na obiad. Czasami w portach naszych domów nie zauważamy, że poprzez te małe, stałe czynności, włączając w to rodzinną modlitwę, studiowanie pism świętych i odbywanie domowych wieczorów rodzinnych, powstają wielkie dzieła. Świadczę, że te czynności mają wieczne znaczenie. Wielką radość przynosi moment, kiedy te małe łodzie — nasze dzieci — wyrastają na potężne statki morskie wypełnione światłem ewangelii i gotowe są do podjęcia „służby dla Pana”. Nasze małe akty wiary i służby pomagają nam trwać w Bogu i ostatecznie przynoszą światło i chwałę naszej rodzinie, przyjaciołom i znajomym. Naprawdę możecie mieć wpływ na swoje otoczenie!
Pomyślcie o tym, jaki wpływ może wywrzeć wiara dziewczynki z Organizacji Podstawowej na jej rodzinę. Wiara naszej córki pobłogosławiła nas, kiedy nasz syn zgubił się w parku rozrywki. Rozpaczliwie szukaliśmy go po całym parku. Na koniec nasza dziesięcioletnia córka pociągnęła mnie za rękę i powiedziała: „Mamo, czy nie powinniśmy się pomodlić?”. Miała rację! Rodzina zebrała się otoczona tłumem gapiów i zmówiła modlitwę, by znaleźć zagubione dziecko. Odnaleźliśmy go. Do wszystkich dziewczynek z Organizacji Podstawowej pragnę powiedzieć: „Proszę, przypominajcie swoim rodzicom o modlitwie!”.
Tego lata miałam zaszczyt uczestniczyć w obozie dla 900 młodych kobiet na Alasce. Wywarły one na mnie ogromny wpływ. Przyjechały na obóz przygotowane duchowo, przeczytały Księgę Mormona i znały na pamięć deklarację: „Żyjący Chrystus: Świadectwo Apostołów”. Podczas trzeciego wieczoru na obozie wszystkie 900 młodych kobiet wstało i wyrecytowało cały dokument słowo w słowo.
Duch wypełnił ogromną salę i pragnęłam do nich dołączyć, ale nie mogłam. Nie znałam tego na pamięć.
Zaczęłam uczyć się słów deklaracji „Żyjący Chrystus”, tak jak zrobiły to te siostry. Dzięki ich wpływowi pełniej doświadczam przymierza sakramentu, by zawsze pamiętać o Zbawicielu, kiedy tak raz za razem powtarzam świadectwo Apostołów o Chrystusie. Sakrament ma dla mnie głębsze znaczenie.
W tym roku z okazji Świąt pragnę dać Zbawicielowi prezent w formie zapamiętania deklaracji „Żyjący Chrystus” przed 25 grudnia i zachowania go głęboko w moim sercu. Mam nadzieję, że mogę wywrzeć na bliźnich dobry wpływ — taki, jaki wywarły na mnie siostry z Alaski.
Czy możecie odnaleźć siebie w następujących słowach dokumentu: „Żyjący Chrystus”? „Nawoływał wszystkich, by podążali [za] Jego przykładem. Chodził drogami Palestyny, uzdrawiając chorych, powodując, że niewidomi widzieli i wskrzeszając zmarłych”.
My, siostry Kościoła, nie chodzimy drogami Palestyny, uzdrawiając chorych, ale możemy modlić się i obdarzyć osłabiony, napięty związek uzdrawiającą miłością płynącą z Zadośćuczynienia.
Choć nie możemy, tak jak Zbawiciel, przywracać wzroku niewidomym, możemy świadczyć o planie zbawienia tym, którzy są niewidomi duchowo. Możemy pomóc im zrozumieć moc kapłańską, która jest potrzebna do wiecznych przymierzy.
Choć nie wskrzesimy zmarłych, tak jak Zbawiciel, to możemy pobłogosławić tych, którzy odeszli, odnajdując ich imiona i nazwiska w celu wykonania pracy świątynnej. I w ten sposób rzeczywiście wskrzesimy ich z duchowego więzienia i zaoferujemy im drogę wiodącą do życia wiecznego.
Świadczę, że mamy żyjącego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, a dzięki Jego mocy i światłu wyprzemy ze świata ciemność, podzielimy się prawdą, którą znamy, i wywrzemy na innych ludzi wpływ, aby przyszli do Niego. W imię Jezusa Chrystusa, amen.