2010–2019
Nie igrajcie ze świętymi sprawami
Październik 2014


10:43

Nie igrajcie ze świętymi sprawami

Zapraszam do […] zbadania waszych wyborów przez zadanie sobie pytania: „Czy moje decyzje mocno zakorzenione są w glebie ewangelii Jezusa Chrystusa?”.

Bracia i siostry decyzje, które podejmujemy, w znacznym stopniu wpływają na przebieg naszego życia w wieczności. Na nasze wybory mają wpływ zarówno siły, które widzimy, jak i te, których nie dostrzegamy. Przekonałem się o tym na własnej skórze jakieś pięć lat temu i omal nie przypłaciłem tego życiem.

Wraz z rodziną i przyjaciółmi podróżowaliśmy po południowej części Omanu. Postanowiliśmy odpocząć na plaży nad brzegiem Oceanu Indyjskiego. Wkrótce po przybyciu na miejsce nasza 16-letnia córka Nellie zapytała, czy może popłynąć do miejsca, które wzięła za mierzeję. Widząc wzburzone morze, w obawie przed niebezpiecznymi prądami oceanicznymi, powiedziałem jej, że popłynę pierwszy.

Po kilku minutach zawołałem do żony z zapytaniem, czy jestem już blisko mierzei. Odpowiedziała: „Już dawno ją minąłeś”. Nie mając o tym pojęcia, zostałem uwięziony przez falę odpływu, która szybko zaczęła wciągać mnie w kierunku morza.

Nie wiedziałem, co robić. Jedyne, o czym pomyślałem, to zawrócić i płynąć z powrotem do brzegu. To była najgorsza rzecz, którą mogłem zrobić. Byłem bezradny. Siły, na które nie miałem wpływu, ciągnęły mnie coraz dalej w morze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że żona, ufając mojej decyzji, postanowiła iść w moje ślady.

Bracia i siostry, pomyślałem wtedy, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że ja nie przeżyję, ale — co gorsza — że moja decyzja spowoduje śmierć żony. Po wielkim wysiłku i — jak wierze — z boską pomocą nasze stopy jakimś cudem dotknęły piaszczystego dna i powróciliśmy bezpiecznie do naszych przyjaciół i córki.

W życiu doczesnym istnieje wiele prądów — niektóre z nich są bezpieczne, a niektóre nie. Prezydent Spencer W. Kimball nauczał, że istnieją potężne siły w naszym życiu przypominające niewidzialne prądy oceaniczne. Te siły są realne. Pod żadnym pozorem nie powinniśmy ich ignorować.

Pozwólcie, że opowiem wam o innym prądzie, boskim prądzie, który stał się wielkim błogosławieństwem w mym życiu. Jestem nawrócony do Kościoła. Przed nawróceniem moją życiową ambicją była jazda na nartach, w związku z czym tuż po ukończeniu szkoły średniej przeprowadziłem się do Europy, by móc realizować to pragnienie. Po kilku miesiącach, wydawać by się mogło, wprost idealnego życia poczułem, że powinienem się przeprowadzić. W owym czasie nie rozumiałem źródła tego uczucia, ale postanowiłem podążyć za wskazówkami. Koniec końców zamieszkałem w Provo, w stanie Utah, wraz z kilkoma kolegami, którzy tak jak ja nie byli członkami Kościoła.

Kiedy mieszkałem w Provo, spotkałem ludzi, których życie różniło się znacznie od mojego. Z niewiadomego powodu zapragnąłem się do nich przyłączyć. Początkowo stawiałem opór tym uczuciom, ale szybko znalazłem spokój i pocieszenie, jakich do tej pory nie odczuwałem. Wybrałem inny prąd — ten, który zaprowadził mnie do poznania kochającego Ojca Niebiańskiego i Jego Syna, Jezusa Chrystusa.

Wraz z przyjaciółmi zostałem ochrzczony w 1972 roku. Ten nowy prąd, który wybrałem — ewangelia Jezusa Chrystusa — nadał kierunek i sens memu życiu. Oczywiście nie obyło się bez trudności. Wszystko było dla mnie nowe. Chwilami czułem się zagubiony i zdezorientowany. Pytania i trudności pojawiały się zarówno ze strony przyjaciół, jak i rodziny.

Musiałem dokonać wyboru. Niektóre z pytań, jakie mi zadawano, budziły we mnie uczucia zwątpienia i niepewności. Dokonanie wyboru było niezmiernie ważne. Gdzie powinienem szukać odpowiedzi? Było wielu, którzy chcieli mnie przekonać, że błądzę. Byli oni niczym „porywiste fale” odciągające mnie od spokojnego prądu, który stał się źródłem wielkiego szczęścia. Dogłębnie poznałem zasadę, że wszystko ma „swoje przeciwieństwo” oraz jak ważne jest dokonywanie własnych wyborów i nieoddawanie swojej wolnej woli w ręce innych osób.

Zadałem sobie pytanie: „Dlaczego miałbym się teraz odwrócić od tego, co przyniosło mi tak wielkie pocieszenie?”. Pan napomniał Olivera Cowdery’ego tymi słowy: „Czyż nie zesłałem spokoju na twój umysł w tej sprawie?”. Moje doświadczenia były podobne. Dlatego z jeszcze większym zaangażowaniem zwróciłem się do kochającego Ojca Niebiańskiego, pism świętych i zaufanych przyjaciół.

Wciąż było wiele pytań, na które nie znałem odpowiedzi. Jak poradzić sobie z niepewnością, którą stworzyły brakujące odpowiedzi? Zamiast pozwolić na to, by spokój i szczęście, które zagościły w moim życiu, legły w gruzach, dokonałem wyboru i na jakiś czas odsunąłem na bok wszelkie wątpliwości, ufając jednocześnie, że w Pańskim czasie zostanie mi to wszystko wyjawione. Znalazłem ukojenie w przesłaniu Proroka Józefa: „Oto jesteście małymi dziećmi, i nie możecie teraz znieść wszystkich rzeczy; musicie wzrastać w łasce i w znajomości prawdy”. Zadecydowałam więc, że nie porzucę prawdy i nie podążę za nieznanym i wątpliwym prądem — potencjalnym zagrożeniem „porywistej fali”. Jak nauczał Prezydent N. Eldon Tanner, dowiedziałem się, „o ile mądrzej i lepiej dla człowieka jest zaakceptować proste prawdy ewangelii […] i poprzez wiarę przyjąć te rzeczy, których […] nie jesteśmy w stanie zrozumieć”.

Czy to oznacza, że nie ma miejsca na szczere pytania? Zapytajcie młodego chłopca, który w świętym lasku szukał schronienia i poszukiwał odpowiedzi, do którego z kościołów powinien się przyłączyć. Trzymając w dłoni księgę Nauki i Przymierza, wiem, że wszystko, co zostało objawione w jej świętych zapisach, jest wynikiem pokornego poszukiwania prawy. Józef otrzymał następującą odpowiedź „A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie […], a będzie mu dana”. Pytając ze szczerym zamiarem i szukając Bożych odpowiedzi, uczymy się „wiersz za wierszem, pojęcie za pojęciem”, przyczyniając się tym samym do wzrostu naszej wiedzy i mądrości.

Właściwe pytanie nie powinno brzmieć: „Czy jest miejsce na uczciwe i szczere pytania?” tylko raczej: „Gdzie mogę znaleźć prawdę, gdy zrodzą się pytania?”. „Czy będę na tyle mądry, by trzymać się mocno tego, co wiem, że jest prawdą mimo tych kilku pytań, na które nie znam odpowiedzi?”. Świadczę o istnieniu boskiego źródła — Tego, który wie wszystko — od początku do końca. Wszystkie rzeczy są dla Niego obecne. Pisma świadczą, że On „nie chadza krętymi ścieżkami […], nie odstępuje też od tego, co rzekł”.

W tej ziemskiej wędrówce nie wolno nam myśleć, że nasze wybory mają wpływ tylko na nas. Niedawno odwiedził mnie pewien młody człowiek. Mimo dobrego ducha, którego się wyczuwało od niego, doznałem uczucia, że nie jest on w pełni zaangażowany w życie Kościoła. Wyznał mi, że wychowywał się w rodzinie, w której ewangelia grała główną rolę do czasu, kiedy to niewierność ojca wobec matki doprowadziła do rozwodu, a to z kolei przyczyniło się do zwątpienia i odejścia jego rodzeństwa z Kościoła. Zrobiło mi się żal tego młodego ojca, który poprzez czyn swego ojca wychowywał swoje słodkie duszyczki z dala od błogosławieństw płynących z ewangelii Jezusa Chrystusa.

Inny z kolei mężczyzna, którego znam, był swego czasu wiernym członkiem Kościoła, ale nurtowały go pytania dotyczące pewnej doktryny. Zamiast poprosić Ojca Niebieskiego o pomoc, zdecydował, że będzie polegał wyłącznie na świeckich źródłach informacji. Jego serce skierowane na rzeczy tego świata podążyło w kierunku zaszczytów ludzkich. Być może zaspokoiły one jego dumę, przynajmniej na jakiś czas, ale w rezultacie został odcięty od mocy niebieskich. Zamiast szukać prawdy, utracił swoje świadectwo i pociągnął za sobą pozostałych członków rodziny.

Ci dwaj mężczyźni zostali uwięzieni przez niewidzialne prądy i pociągnęli za sobą wielu innych.

Posłużę się teraz dla przeciwieństwa przykładem LaRue i Louise Millerów — rodziców mojej żony — którzy nie będąc bogaci w dobra tego świata, zdecydowali się nauczać swoje dzieci czystej przywróconej ewangelii i żyć nią na co dzień. Postępując w ten sposób, pobłogosławili wielce swoje potomstwo owocami ewangelii i nadzieją na życie wieczne.

Ich dom powstał na fundamencie kapłaństwa i był miejscem, w którym posiadacz kapłaństwa był szanowany, w którym miłość i harmonia wylewały się po brzegi, a zasady ewangelii były sterem w życiu. Louise i LaRue ramię w ramię swoim przykładem pokazali, co to znaczy żyć na wzór Jezusa Chrystusa. Ich dzieci mogły wyraźnie dostrzec, które z życiowych prądów przynoszą spokój i szczęście. I tak też dokonywały odpowiednich wyborów. Prezydent Kimball nauczał: „Jeżeli możemy stworzyć […] silny, niezmienny prąd zmierzający w kierunku naszego celu, którym jest sprawiedliwe życie, to zarówno my, jak i nasze dzieci zostaniemy poniesieni naprzód, na przekór przeciwnie wiejącym wiatrom trudów, rozczarowań [i] pokus”.

Czy wasze wybory mają znaczenie? Czy wpływają tylko na was? Czy solidnie wyznaczyliśmy swój kurs tak, by był zgodny z wiecznym prądem przywróconej ewangelii?

Od czasu do czasu nachodzą mnie przeraźliwe myśli. Co by się stało, gdybym tamtego wrześniowego dnia na plaży odpowiedział na pytanie mojej córki, Nellie: „Tak, śmiało. Popłyń do mierzei”. A co, gdyby ona również poszła za moim przykładem i nie byłaby w stanie zawrócić? A co by było, gdybym musiał żyć ze świadomością, że podążając za moim przykładem, została porwana przez prąd w kierunku morza i na zawsze wciągnięta w głębiny?

Czy prądy, którym dajemy się ponieść, są istotne? Czy nasze przykłady mają znaczenie?

Ojciec Niebieski pobłogosławił nas niebiańskim darem w postaci Ducha Świętego, aby ten pomagał w naszych wyborach. Obiecał nam natchnienie i objawienia, które przychodzą zależnie od tego, czy wiedziemy godne życie. Zapraszam do skorzystania z tego boskiego daru i zbadania waszych wyborów przez zadanie sobie pytania: „Czy moje decyzje mocno zakorzenione są w glebie ewangelii Jezusa Chrystusa?”. Zapraszam was do naniesienia niezbędnych poprawek w waszym życiu, zarówno tych małych, jak i dużych, aby zapewnić sobie i tym, których kochacie, błogosławieństwa przygotowane przez naszego Ojca Niebieskiego.

Świadczę, że Jezus Chrystus jest naszym Zbawicielem i Odkupicielem. Świadczę, że przymierza z Nim zawarte są święte i uświęcone. Nie wolno nam nigdy igrać ze świętymi sprawami. Modlę się, abyśmy pozostali zawsze wierni, w imię Jezusa Chrystusa, amen.