2010–2019
Bóg otrze wszelką łzę
Październik 2016


11:54

Bóg otrze wszelką łzę

W miarę jak rozwijamy naszą wiarę w Zbawiciela, podniesie On nas oraz poniesie przez wszystkie nasze próby i ostatecznie zbawi nas w królestwie celestialnym.

Plan naszego Ojca Niebieskiego zakłada, że smutek wpleciony jest w nasze doświadczenie w doczesności. Choć wydaje się, że bolesne próby nie są rozłożone równomiernie, możemy być pewni, że wszyscy w takim czy innym stopniu doświadczamy cierpienia i znoju. Modlę się, żeby Duch Święty poprowadził nas ku głębszemu zrozumieniu, dlaczego musi mieć to miejsce.

Kiedy postrzegamy trudne życiowe doświadczenia przez obiektyw wiary w Chrystusa, możemy być również pewni, że nasze cierpienie może mieć boski cel. Wierni mogą doświadczyć prawdy zawartej w pozornie sprzecznej radzie Piotra, który napisał: „Ale chociażbyście nawet mieli cierpieć dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście”. W miarę, jak „[przykładamy] się z sercem, by […] zrozumieć”, możemy rozwijać naszą zdolność zarówno do podołania próbom, jak i do czerpania z nich nauki i oczyszczenia. Tego rodzaju zrozumienie odpowiada na odwieczne pytanie: „Dlaczego złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom?”.

Każdy z nas obecnych tu dzisiaj zaznał pewnej miary samotności, rozpaczy, żalu, bólu i smutku. Bez perspektywy wiary i zrozumienia wiecznej prawdy przygnębienie i cierpienie, które tak często towarzyszą nam w doczesności, mogą przysłonić wieczną radość z wiedzy, że wielki plan naszego Ojca w Niebie naprawdę jest wiecznym planem szczęścia. Pełni szczęścia nie można uzyskać w żaden inny sposób.

Bóg zaprasza nas, byśmy z wiarą reagowali na nasze własne indywidualne cierpienia, aby zebrać błogosławieństwa i posiąść wiedzę, której nie można uzyskać w żaden inny sposób. Jesteśmy nauczani, że mamy przestrzegać przykazań w każdych warunkach i każdych okolicznościach, bo „nagroda tego, co jest wierny w cierpieniu, jest większa w królestwie niebieskim”. A w pismach świętych czytamy, że „jeśli się smucisz, wzywaj Pana, twego Boga, z prośbą, aby się weseliły dusze wasze”.

Apostoł Paweł, któremu cierpienie nie było obce, opierał się na własnym doświadczeniu, by nauczać o głębokiej i pięknej wiecznej perspektywie, którą osiągamy, gdy wytrwamy cierpliwie i w dobry sposób. Powiedział: „Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały”, czyli innymi słowy, możemy wiedzieć w cierpieniu, że Bóg zapewnił nam wieczną, rekompensującą nagrodę.

Zdolność Pawła do mówienia o próbach, prześladowaniach i smutkach jego życia jako o „nieznacznym chwilowym ucisku” przeczy spokojowi jego cierpienia, które zostało pochłonięte w wiecznej perspektywie ewangelii. Jego wiara w Jezusa Chrystusa sprawiła, że mógł znieść wszystko. Był pięciokrotnie chłostany, trzy razy bity kijami, raz kamieniowany, trzykrotnie był rozbitkiem, jego życiu zagrażało utonięcie, a także zbójcy i fałszywi bracia; cierpiał znużenie i ból, głód i pragnienie; był też uwięziony w dokuczliwym zimnie i bez ubrań.

Wielu z nas błaga Boga, aby usunął przyczynę naszego cierpienia, ale kiedy ulga nie nadchodzi, ulegamy pokusie myślenia, że On nas nie wysłuchał. Świadczę, że nawet w tych chwilach On słyszy nasze modlitwy, ma powód, dla którego zezwala na nasze cierpienie i pomoże nam je znieść.

W osobisty i refleksyjny sposób Paweł mówi nam o nieznanym „cierniu” w ciele, który przysporzył mu wiele cierpienia i sprawił, że trzykroć padał na kolana, błagając Pana, aby go usunął. W odpowiedzi na modlitwy Pawła Pan nie usunął ciernia, ale przemówił pokojem i zrozumieniem do jego serca, mówiąc: „Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości”. Dzięki temu nowemu zrozumieniu Paweł przyjął i był wdzięczny za swój cierń. Powiedział: „Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa”.

W miarę jak zyskujemy w naszym życiu tę wieczną perspektywę, wzmaga się nasza zdolność do ich znoszenia, uczymy się, jak nieść pomoc potrzebującym i doceniamy, a nawet wyrażamy wdzięczność za doświadczenia, które Bóg daje nam, by uczyć nas na ścieżce życia.

Kiedy trudzimy się w cierpieniu, może być nam trudno postrzegać próby jako drogowskazy na naszej osobistej ścieżce bycia uczniem. Ale czy znajdujemy się akurat w ciemnej dolinie rozpaczy, czy też na drodze do szczęścia, błogosławieństwem może być nauka i odczuwanie współczucia wobec cierpienia bliźnich.

Podczas niedawnej konferencji palika na Filipinach wielce zasmuciło mnie tragiczne doświadczenie Brata Daniela Apilado. Brat Apilado i jego żona zostali ochrzczeni w 1974 roku. Przyjęli przywróconą ewangelię i zostali zapieczętowani w świątyni. Następnie zostali pobłogosławieni pięciorgiem pięknych dzieci. 7 lipca 1997 roku, kiedy Brat Apilado pełnił funkcję prezydenta palika, w ich małym domu wybuchł pożar. Jego najstarszy syn, Michael, uratował ojca, wyciągnął go z płonącego budynku, po czym ponownie wbiegł do domu, żeby ratować innych. To był ostatni raz, kiedy Brat Apilado widział go żywego. W pożarze zginęła żona Brata Apilado, Dominga, i ich pięcioro dzieci.

Fakt, że Brat Apilado prowadził miłe Bogu życie, kiedy wydarzyła się ta tragedia, nie powstrzymał jej, ani nie uodpornił go na cierpienie, którego później doświadczył. Ale jego wierność w przestrzeganiu przymierzy i rozwijana wiara w Chrystusa dały mu zapewnienie w obietnicy, że zjednoczy się ze swoją żoną i rodziną. Ta nadzieja stała się kotwicą dla jego duszy.

Podczas mojej wizyty Brat Apilado, który jest obecnie patriarchą w paliku, przedstawił mnie swojej nowej żonie, Simonette, i ich dwóm synom, Raphaelowi i Danielowi. Zaprawdę, Jezus Chrystus potrafi i „[opatrzy] tych, których serca są skruszone”.

Opowiedziawszy historię Brata Apilado, obawiam się, że wielu z was może uznać ogrom jego straty za nieporównywalny z własnymi smutkami i bólem. Nie porównujcie, proszę, ale starajcie się czerpać naukę i stosować wieczne zasady, kiedy tkwić będziecie w ogniu własnych cierpień.

Pozwólcie, że zwrócę się do każdego z was — „[wszystkich], którzy jesteście spracowani i obciążeni” — i zasugeruję, że wasze własne zmagania, wasze własne smutki, boleści i wszelkiego rodzaju cierpienia znane są naszemu Ojcu w Niebie i Jego Synowi. Okażcie odwagę! Okażcie wiarę! I wierzcie w Boże obietnice!

Cel i misja Jezusa Chrystusa to „[przejęcie] boleści i [chorób Jego] ludu”, „wzięcie na siebie ich słabości” i „[niesienie pomocy] swoim w ich słabościach”.

Aby w pełni otrzymać dary, które nasz Zbawiciel tak szczodrze nam oferuje, wszyscy musimy nauczyć się, że cierpienie samo w sobie nie uczy ani nie daje nam niczego, co ma trwałą wartość, jeśli świadomie nie zaangażujemy się w proces czerpania z niego nauki.

Starszy Neal A. Maxwell tymi słowy opisał niegdyś to, czego nauczył się z cierpienia, które miało cel:

„Pewne formy cierpienia, jeśli dobrze je wytrwamy, mogą okazać się uszlachetniające […].

Na dobre wytrwanie składa się bycie na tyle cierpliwym w obliczu własnego cierpienia, żeby uczyć się z naszych istotnych doświadczeń. Zamiast po prostu je znosić, muszą przejść przez nas […] w sposób, który [nas] uświęci”.

W moim własnym życiu, podobnie jak w życiu innych osób, zauważyłem, że rozwijanie silnej i trwałej wiary w Jezusa Chrystusa i Jego obietnice zapewnia nam pewną nadzieję lepszego jutra. Ta pewna nadzieja nas stabilizuje, daje nam siłę i moc, których potrzebujemy do wytrwania. Kiedy połączymy nasze cierpienie z zapewnieniem celu naszej doczesności, a konkretniej z nagrodą, jaka czeka nas w miejscach niebieskich, nasza wiara w Chrystusa wzrośnie i nasze dusze zaznają pocieszenia.

Wówczas ujrzymy światło na końcu tunelu. Starszy Jeffrey R. Holland nauczał: „Naprawdę istnieje światło na końcu tunelu. Jest nim Światłość Świata, Jasna Gwiazda Zaranna, ‘[światło], które jest nieskończone, które nigdy nie przygaśnie’ [Mosjasz 16:9]. Jest nim sam Syn Boży”.

Możemy czerpać siłę z wiedzy o tym, że wszystkie trudne doświadczenia w tym życiu są tymczasowe — nawet najciemniejsza noc kończy się dla wiernych brzaskiem.

Kiedy wszystko dobiegnie końca, kiedy przetrwamy wszystko z wiarą w Jezusa Chrystusa, wypełni się obietnica, że „otrze Bóg wszelką łzę z ich oczu”.

Świadczę, że Bóg, nasz Ojciec, i Jego Syn, Jezus Chrystus, żyją i że dochowują Swoich obietnic. Świadczę, że Zbawiciel zaprasza nas wszystkich, żebyśmy przyszli i skorzystali z Jego Zadośćuczynienia. W miarę jak rozwijamy naszą wiarę w Niego, podniesie nas oraz poniesie przez wszystkie nasze próby i ostatecznie zbawi nas w królestwie celestialnym. Zapraszam was, żebyście przyszli do Chrystusa, wytrwali w wierze w dobry sposób, stali się przez Niego doskonali i mieli w Nim doskonałą radość. W święte imię Jezusa Chrystusa, amen.