2011
Nauka w kapłaństwie
Maj 2011 r.


Nauka w kapłaństwie

Jeśli będziecie pilni i posłuszni w kapłaństwie, przelane zostaną na was skarby wiedzy duchowej.

President Henry B. Eyring

Jestem wdzięczny, że mogę być z wami na tym spotkaniu kapłaństwa Boga. Zgromadziliśmy się dziś wieczorem w różnych miejscach, jak i na różnych etapach naszej służby kapłańskiej. Jednak przy całym wachlarzu warunków, w jakich się znajdujemy, mamy jedną wspólną rzecz do zrobienia. Musimy nauczyć się obowiązków kapłańskich i wzrastać w mocy, byśmy mogli je wypełniać.

Gorąco odczuwałem taką potrzebę, kiedy byłem diakonem. Mieszkałem w małej gminie Kościoła w stanie New Jersey, na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Byłem jedynym diakonem w gminie — nie zaledwie jedynym, który przychodził na spotkania, ale jedynym w rejestrach gminy. Mój starszy brat, Ted, był jedynym nauczycielem. Jest tu z nami dziś wieczorem.

Moja rodzina przeprowadziła się do Utah, kiedy nadal byłem diakonem. Wtedy zdałem sobie sprawę z trzech istniejących tam aspektów, które przyśpieszyły mój rozwój w kapłaństwie. Pierwszą był prezydent, który wiedział, jak zasiadać w radach z członkami swojego kworum. Drugą była wielka wiara w Jezusa Chrystusa, która budowała wielką miarę miłości, o której tu słyszeliśmy — miłości wzajemnej. A trzecią — wspólne przekonanie, że najistotniejszym celem kapłaństwa jest praca dla zbawienia ludzkości.

Różnica nie polegała na tym, że okręg był już solidnie ustanowiony. Warunki panujące w tamtym okręgu mogłyby panować w jakimkolwiek miejscu, nawet w waszej jednostce Kościoła.

Te trzy rzeczy mogą już istnieć w waszych kworach, tak że niemal ich nie dostrzegacie. Niektórzy z was mogą wcale nie odczuwać potrzeby wzrostu, więc te podpory mogą być dla was niewidoczne. Tak czy inaczej, modlę się, aby Duch pomógł mi wyraźnie wam je opisać i przedstawić je tak, by były dla was atrakcyjne.

Powodem, dla którego przemawiam na temat tych trzech pomocy we wzroście w kapłaństwie, jest zachęcenie was, byście je cenili i korzystali z nich. Jeśli tak uczynicie, wasza służba stanie się lepszą. A jeśli wasza służba kapłańska się rozwinie, pobłogosławi dzieci Ojca Niebieskiego bardziej, niż jesteście sobie to w stanie wyobrazić.

Pierwszy z tych aspektów zauważyłem, kiedy powitano mnie w kworum kapłanów, którego prezydentem był nasz biskup. Być może wyda się to wam nieistotne i przeciętne, ale dodało mi to poczucia mocy w kapłaństwie, które na zawsze zmieniło moją kapłańską służbę. Zaczęło się od tego, jak nas prowadził.

Na tyle, na ile byłem w stanie stwierdzić, traktował opinie młodych kapłanów, jakbyśmy byli najmądrzejszymi ludźmi na świecie. Czekał, aż wypowiedzą się wszyscy, którzy chcieli zabrać głos. Słuchał. A kiedy zadecydował już, co należy uczynić, miałem wrażenie, że Duch potwierdzał te decyzje zarówno nam, jak i jemu.

Teraz zdaję sobie sprawę, iż to, co czułem, było tym, co zapisano we fragmencie pisma świętego, który mówi, że prezydent ma zasiadać w radzie z członkami swego kworum1. Wiele lat później, kiedy sam byłem biskupem i opiekowałem się kworum kapłanów, zarówno oni, jak i ja czerpaliśmy naukę z tego, czego nauczyłem się jako młody kapłan.

Służąc jako biskup dwadzieścia lat później, miałem okazję przyjrzeć się skuteczności pewnej rady nie tylko w budynku spotkań, ale także i w górach. Podczas sobotnich zajęć członek naszego kworum zgubił się w nocy w lesie. Wydawało nam się, że jest sam, bez ciepłego ubrania, jedzenia i schronienia. Szukaliśmy go bez skutku.

Pamiętam, że pomodliliśmy się wszyscy razem — kworum kapłanów i ja — a następnie poprosiłem, by każdy z nas zabrał głos. Słuchałem z uwagą i miałem wrażenie, że wszyscy pozostali też to robią — że słuchają siebie nawzajem. Po pewnym czasie, ogarnęło nas uczucie spokoju. Poczułem, że zaginiony członek naszego kworum znajdował się w bezpiecznym i suchym miejscu.

Oczywistym stało się dla mnie to, co kworum powinno, a czego nie powinno zrobić. Kiedy osoby, które go odnalazły, opisały mi miejsce w lesie, w którym schronił się dla bezpieczeństwa, poczułem, że je rozpoznaję. Ale większym cudem dla mnie było to, że zobaczyłem, jak wiara w Jezusa Chrystusa okazana przez zjednoczoną radę kapłańską przynosi objawienie mężczyźnie, który dzierży klucze kapłańskie. Tamtego dnia wszyscy wzrośliśmy w mocy kapłaństwa.

Drugim kluczem do wzmożonej nauki jest wzajemna miłość, która wypływa z wielkiej wiary. Nie jestem pewien, która pojawia się pierwsza, ale wydaje się, że obie są zawsze obecne, kiedykolwiek ma miejsce wielka i szybka nauka w kapłaństwie. Józef Smith nauczał nas tego poprzez własny przykład.

We wczesnych dniach Kościoła w tej dyspensacji, otrzymał on od Boga przykazanie budowania siły w kapłaństwie. Jego zadaniem było stworzenie szkół dla posiadaczy kapłaństwa. Pan określił wymóg, że zarówno pośród uczniów, jak i nauczycieli miała panować miłość wzajemna. Oto słowa Pana dotyczące stworzenia miejsca, gdzie miało odbywać się nauczanie w kapłaństwie i jak miało się ono odbywać:

„Zorganizujcie się […] i ustanówcie dom, […], dom porządku. […]

Wyznaczcie między sobą nauczyciela, i niechaj wszyscy na raz nie mówią; ale niechaj każdy mówi z osobna, a wszyscy niech słuchają słów jego, aby kiedy wszyscy przemówili, wszyscy byli podbudowani przez wszystkich, i aby każdy miał równy przywilej”2.

Pan opisuje, że to, co zaobserwowaliśmy, to siła rady, czyli klasy kapłaństwa, która niesie objawienia Ducha. Objawienie to jedyny sposób, na który możemy się przekonać, że Jezus jest Chrystusem. Ta wielka wiara jest pierwszym szczeblem drabiny, po której wspinamy się, ucząc się zasad ewangelii.

W rozdziale 88. Nauk i Przymierzy w wersetach 123. i 124. Pan podkreśla znaczenie miłości wzajemnej i tego, byśmy nie doszukiwali się win w sobie nawzajem. Każda osoba przyjmowana była do ustanowionej przez proroka Pana szkoły kapłaństwa poprzez zawarcie przymierza z podniesionymi rękoma, że będzie „przyjacielem i bratem […] w więzach miłości”3.

W dzisiejszych czasach nie stosujemy już tej praktyki, ale zawsze dostrzegałem te więzy miłości, kiedy miała miejsce znamienna nauka w kapłaństwie. Ponownie zaznaczam, iż zaobserwowałem, że miłość jest zarówno przyczyną, jak i skutkiem uczenia się prawd ewangelii. Miłość zaprasza Ducha Świętego, aby potwierdził prawdę. A radość płynąca z nauki boskich prawd rodzi miłość w sercach osób, które tej nauki doświadczają.

Prawdą jest także przeciwieństwo tej sytuacji. Niezgoda i zazdrość powstrzymują Ducha Świętego od nauczania nas, a także powstrzymują nas samych od przyjmowania światła i prawdy. A niezmiennie towarzyszące temu uczucie rozczarowania jest źródłem jeszcze większej niezgody i doszukiwania się win pośród tych, którzy oczekiwali nauczania, które nie miało miejsca.

Wydaje mi się, że pośród przywódców kapłaństwa, którzy dobrze się razem uczą, zawsze znajdują się wspaniali rozjemcy. Pojednanie to widać zarówno na zajęciach kapłańskich, jak i w radach. To dar, który pomaga ludziom znaleźć wspólny język, kiedy inni dostrzegają różnice. To dar pojednania, który pomaga ludziom widzieć w uwagach innych raczej radę niż upomnienie.

Odpowiednia doza czystej miłości Chrystusa i pragnienia bycia rozjemcą umożliwia jedność w radach i klasach kapłaństwa. Wymaga to cierpliwości i pokory, ale widziałem, jak ma to miejsce nawet wtedy, kiedy omawiane są trudne kwestie, a członkowie rad i klas mają całkowicie różne pochodzenie.

Podejmując decyzje w kworach, możliwe jest wzniesienie się na poziom wysokiego standardu wyznaczonego przez Pana dla posiadaczy kapłaństwa. Jest to możliwe, kiedy panuje wielka wiara i miłość i kiedy nie ma sporów. Oto wymóg, który Pan stawia, by mógł poprzeć nasze decyzje: „I każda decyzja powzięta przez jedną z tych rad musi być zdecydowana jednomyślnie; tzn. każdy członek obydwu rad musi być zgodny co do ich decyzji, aby dać ich decyzjom równą moc, czyli ważność”4.

Trzecia pomoc do nauki w kapłaństwie płynie ze wspólnego przekonania o tym, dlaczego Pan nas błogosławi oraz ufa nam, powierzając i pozwalając nam używać Swojego kapłaństwa. Jest to praca na rzecz zbawienia ludzkości. To wspólne przekonanie buduje w kworach jedność. Możemy zacząć uczyć się na ten temat ze znajdującego się w pismach świętych opisu tego, jak my, duchowi synowie, zostaliśmy przygotowani do posiadania tego rzadkiego przywileju, jakim jest posiadanie kapłaństwa.

Odnosząc się do osób, którym przekazano w tym życiu wielkie powiernictwo kapłaństwa, Pan powiedział: „Jeszcze zanim się narodzili, wraz z wieloma innymi, otrzymali pierwsze lekcje w świecie duchów i byli gotowi wyjść we właściwym czasie Pańskim, aby się trudzić w Jego winnicy dla zbawienia dusz człowieczych”5.

W kapłaństwie dzielimy się świętym obowiązkiem pracy na rzecz dusz ludzkich. Musimy czynić więcej niż tylko nauczyć się, że to nasz obowiązek. Musi to tak głęboko wyryć się w naszym sercu, że ani nadmiar obowiązków w kwiecie życia, ani wyzwania wieku dojrzałego nie będą w stanie odwieść nas od tego celu.

Niedawno odwiedziłem w domu pewnego wyższego kapłana. Nie jest już w stanie przychodzić na spotkania naszego kworum. Mieszka sam. Jego piękna żona zmarła, a dzieci mieszkają daleko. Czas i choroba ograniczają jego zdolność do służby. Nadal podnosi ciężarki, aby zachować to, co mu pozostało z wielkiej niegdyś siły fizycznej.

Kiedy wszedłem do jego domu, wstał wspierając się na balkoniku, żeby mnie powitać. Poprosił, żebym usiadł na krześle obok. Rozmawialiśmy o radosnych znajomościach, które zawarliśmy w naszych kworach.

Po czym z dużym napięciem w głosie zapytał mnie: „Dlaczego ja jeszcze żyję? Dlaczego nadal tutaj jestem? Nic nie mogę robić”.

Powiedziałem mu, że robi właśnie coś dla mnie. Podnosi mnie na duchu swoją wiarą i miłością. Pomimo mojej krótkiej wizyty sprawił, że chciałem być lepszym człowiekiem. Przykład jego determinacji robienia czegoś znaczącego natchnął mnie pragnieniem, by bardziej starać się służyć innym i Panu.

Jednakże ze smutnego tonu jego głosu i spojrzenia w oczach wyczytałem, że nie udało mi się odpowiedzieć na jego pytania. Nadal zastanawiał się, dlaczego Bóg pozwala mu żyć z takimi ograniczonymi możliwościami służby.

Jak zwykle serdecznie podziękował mi za wizytę. Kiedy zbierałem się do wyjścia, z pokoju obok wyszła pielęgniarka, która przychodzi do niego na kilka godzin dziennie. Podczas naszej krótkiej rozmowy opowiedział mi trochę o niej. Powiedział, że jest wspaniałą osobą. Przez całe życie mieszka wśród Świętych w Dniach Ostatnich, ale nadal nie jest członkinią Kościoła.

Podeszła, by odprowadzić mnie do drzwi. Wskazując na nią, powiedział z uśmiechem: „Widzisz? Nic nie jestem w stanie zrobić. Próbowałem przekonać ją do chrztu w Kościele, ale bez skutku”. W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego i do mnie. Wyszedłem na zewnątrz i skierowałem swe kroki w stronę domu.

Zdałem sobie wtedy sprawę, że odpowiedzi na jego pytania od dawna zasiane już były w jego sercu. Ten dzielny wyższy kapłan starał się wykonywać swoją powinność, której od dziesiątek lat uczył się w kapłaństwie.

Wiedział, że jedynym sposobem na to, żeby ta młoda kobieta otrzymała błogosławieństwa zbawienia poprzez ewangelię Jezusa Chrystusa, jest zawarcie przymierza chrztu. Każdy prezydent każdego kworum począwszy od diakonów, a skończywszy na wyższych kapłanach, uczył go o przymierzach.

Pamiętał i czuł swoją własną przysięgę i przymierze kapłaństwa. Nadal ich przestrzegał.

Był świadkiem i misjonarzem Zbawiciela, gdziekolwiek zawiodło go życie. Miał to już w sercu. Pragnieniem jego serca było to, by jej serce doznało przemiany poprzez Zadośćuczynienie Jezusa Chrystusa i dotrzymywanie świętych przymierzy.

Czas, jaki spędzi w szkole kapłaństwa w swoim życiu, jest stosunkowo krótki w porównaniu z wiecznością. Ale nawet w tym krótkim okresie opanował wieczny program nauczania. Bez względu na to, gdzie go Pan powoła, poniesie on ze sobą lekcje kapłańskie o wiecznej wartości.

Nie tylko powinniście chętnie zgłębiać wiedzę podczas lekcji kapłańskich w tym życiu, ale powinniście z optymizmem patrzeć na swoje możliwości. Niektórzy z nas mogą ograniczać w swoim umyśle możliwości poznania tego, co Pan stawia przed nami w Swojej służbie.

Na początku lat czterdziestych dziewiętnastego wieku pewien młody mężczyzna opuścił swą małą wioskę w Walii, usłyszał nauki apostołów Bożych i wstąpił do królestwa Boga na ziemi. Popłynął ze Świętymi do Ameryki i przejechał wozem przez równiny na Zachód. Znajdował się w grupie, która wkroczyła do tej doliny zaraz po Brighamie Youngu. Na jego służbę kapłańską składało się oczyszczenie działki ziemi i zaoranie jej pod gospodarstwo.

Sprzedał je później, zarabiając kilka marnych centów na każdym dolarze, żeby móc służyć na misji dla Pana, która polegała na opiece nad owcami na pustkowiu w obecnym stanie Nevada. Podczas tej służby powołano go na inną misję za ocean do tej samej wioski, którą opuścił w biedzie, by podążać za Panem.

W międzyczasie nauczył się zdobywać wiedzę wraz ze swymi braćmi w kapłaństwie. Będąc śmiałym misjonarzem, pewnego dnia poszedł w jedną z alejek w Walii, aż ta zawiodła go do letniej posiadłości człowieka, który cztery razy pełnił funkcję premiera Wielkiej Brytanii, by podzielić się z nim ewangelią Jezusa Chrystusa.

Ten wielki człowiek wpuścił go do swojej rezydencji. Był alumnem College’u Eton i Uniwersytetu w Oksfordzie. Misjonarz rozmawiał z nim o pochodzeniu człowieka, kluczowej roli Jezusa Chrystusa w historii świata, a także o losach narodów.

Pod koniec spotkania, gospodarz odmówił propozycji przyjęcia chrztu. Ale kiedy się rozstawali, przywódca jednego z największych imperiów świata zadał pokornemu misjonarzowi pytanie: „Gdzie zdobyłeś swoje wykształcenie?” Jego odpowiedź brzmiała: „W kapłaństwie Boga”.

Może kiedyś zastanawialiście się nad tym, o ile lepsze mogłoby być wasze życie, gdybyście niegdyś dostali się do jakiejś dobrej szkoły. Modlę się, że dostrzeżecie ogrom miłości, jaką darzy was Bóg i sposobności, jaką wam zapewnił, żebyście mogli uczyć się w Jego szkole kapłaństwa.

Jeśli będziecie pilni i posłuszni w kapłaństwie, przelane zostaną na was skarby wiedzy duchowej. Będziecie wzrastać w siłę, jakiej wam trzeba, by opierać się złu i głosić prawdę, która prowadzi do zbawienia. Odnajdziecie radość w szczęściu tych, których poprowadzicie ku wyniesieniu. Wasza rodzina stanie się miejscem nauki.

Świadczę, że klucze kapłaństwa zostały przywrócone. Prezydent Thomas S. Monson dzierży te klucze i używa ich. Bóg żyje i doskonale was zna. Jezus Chrystus żyje. Zostaliście wybrani, by mieć przywilej posiadania świętego kapłaństwa. W imię Jezusa Chrystusa, amen.