2012
Postrzegajcie ludzi takimi, jakimi mogą się stać
Listopad 2012 r.


Postrzegajcie ludzi takimi, jakimi mogą się stać

President Thomas S. Monson

Powinniśmy rozwinąć w sobie umiejętność postrzegania ludzi nie takimi, jakimi są w chwili obecnej, ale jakimi mogą się stać.

Moi drodzy bracia, dwa razy w roku to wspaniałe Centrum Konferencyjne wypełnia się po brzegi posiadaczami kapłaństwa Boga, kiedy gromadzimy się, aby wysłuchać natchnionych przesłań. Na generalnych spotkaniach kapłaństwa Kościoła panuje cudowny duch. Duch ten emanuje z centrum konferencyjnego i penetruje każdy budynek, w którym gromadzą się synowie Boży. Zdecydowanie można go czuć dzisiaj.

Kilka lat temu, przed wybudowaniem tego pięknego Centrum Konferencyjnego, pewien mężczyzna odwiedzający Plac Świątynny uczestniczył w sesji konferencji generalnej w Tabernakulum. Słuchał przesłań wygłoszonych przez Braci. Zwracał uwagę na modlitwy. Słuchał pięknej muzyki Chóru Tabernakulum. Podziwiał okazałość wspaniałych organów w Tabernakulum. Po zakończeniu spotkania ktoś usłyszał, jak powiedział: „Oddałbym wszystko, co posiadam, żeby przekonać się, że to, o czym była tu dzisiaj mowa, jest prawdą”. W istocie stwierdził: „Chciałbym mieć świadectwo o ewangelii”.

Absolutnie nic na tym świecie nie jest w stanie zapewnić więcej otuchy i szczęścia niż świadectwo o prawdzie. Mimo że ma to miejsce w różnym stopniu, wierzę, że każdy obecny tutaj mężczyzna i młody mężczyzna posiada świadectwo. Jeśli czujecie, że nie osiągnęliście jeszcze tej upragnionej głębi świadectwa, napominam was, abyście pracowali nad zdobyciem takiego świadectwa. Jeśli już jest mocne i głębokie, trudźcie się, żeby takim pozostało. Jak bardzo jesteśmy błogosławieni, gdyż mamy świadectwo prawdy.

Bracia, moje dzisiejsze przesłanie skupia się na tym, że istnieje niezliczona liczba osób, które mają obecnie słabe świadectwo lub wcale go nie mają; tych, którzy mogliby je mieć i otrzymaliby to świadectwo, gdybyśmy tylko zechcieli trochę się wysilić i podzielić się z nimi naszym własnym świadectwem oraz pomóc im się zmienić. W niektórych przypadkach to właśnie my możemy dać im motywację do zmiany. Na początku wspomnę tych, którzy są członkami, ale obecnie nie są w pełni oddani ewangelii.

Wiele lat temu na konferencji obszaru w Helsinkach w Finlandii usłyszałem potężne, pamiętne i motywujące przemówienie wygłoszone na sesji dla matek i córek. Nie zapomniałem tego przesłania, mimo że od tamtej chwili minęło już prawie 40 lat. Pośród wielu prawd, które poruszyła mówczyni, była jedna, która głosiła, iż kobiecie trzeba mówić, że jest piękna. Trzeba jej mówić, że jest doceniana. Trzeba jej mówić, że jest wartościowa.

Bracia, wiem, że mężczyźni są w tej kwestii bardzo podobni do kobiet. Trzeba nam mówić, że jesteśmy czegoś warci, że jesteśmy uzdolnieni i wartościowi. Trzeba nam dawać okazje do służby. W duchu modlitwy możemy znaleźć jakiś sposób dotarcia do tych członków, którzy przestali być aktywni lub którzy powstrzymują się i nie poczuwają się do wywiązania z podjętych zobowiązań. Zaproszenie ich do służby w jakimś powołaniu może okazać się właśnie tym rodzajem motywacji, której im potrzeba, aby powrócili do pełnej aktywności. Przywódcy, którzy mogliby w tej kwestii pomóc, czasami czynią to jednak niechętnie. Pamiętajmy o tym, że ludzie mogą się zmienić. Mogą wyzbyć się złych nawyków. Mogą odpokutować za grzechy. Mogą godnie dzierżyć kapłaństwo. I mogą pilnie służyć Panu. Pozwólcie, że zilustruję to kilkoma przykładami.

Kiedy zostałem członkiem Kworum Dwunastu Apostołów, miałem przywilej towarzyszenia Prezydentowi N. Eldonowi Tannerowi — ówczesnemu doradcy Prezydenta Davida O. McKaya — podczas konferencji palika w Albercie w Kanadzie. Podczas spotkania prezydent palika odczytał nazwiska czterech braci rekomendowanych do ustanowienia w urzędzie starszego. Prezydent Tanner znał tych mężczyzn, gdyż mieszkał kiedyś w tamtych okolicach. Prezydent Tanner jednak znał i pamiętał ich z przeszłości, w związku z czym nie wiedział, że zmienili swoje życie i całkowicie kwalifikowali się, żeby zostać starszymi.

Prezydent palika odczytał nazwisko pierwszego mężczyzny i poprosił go o powstanie. Prezydent Tanner szepnął do mnie: „Spójrz na niego. Myślałem, że nigdy mu się nie uda”. Prezydent palika odczytał nazwisko drugiego mężczyzny i ten wstał. Prezydent Tanner ponownie mnie szturchnął i wyraził swoje zdumienie. Miało to miejsce w przypadku wszystkich czterech braci.

Po spotkaniu, razem z Prezydentem Tannerem, miałem okazję pogratulować im wszystkim. Własnym przykładem udowodnili, że ludzie mogą się zmienić.

W latach 40. i 50. XX wieku amerykański strażnik więzienny, Clinton Duffy, znany był ze swoich sukcesów w zakresie resocjalizacji więźniów. Jeden z krytyków powiedział: „Powinieneś wiedzieć, że lamparty nie są w stanie zmienić swoich plam na futrze!”.

Strażnik Duffy odpowiedział: „Powinieneś wiedzieć, że ja nie pracuję z lampartami. Pracuję z ludźmi, a ludzie zmieniają się każdego dnia”1.

Wiele lat temu miałem przywilej służyć jako prezydent Kanadyjskiej Misji. Mieliśmy w niej gminę, w której było bardzo niewielu kapłanów. Gminie tej zawsze przewodniczył misjonarz. Odniosłem silne wrażenie, że powinien przewodniczyć jej członek tejże właśnie gminy.

Był w niej jeden dorosły mężczyzna, który był diakonem w Kapłaństwie Aarona, ale nie uczęszczał na spotkania ani nie uczestniczył w nich na tyle, żeby mógł posunąć się naprzód w kapłaństwie. Poczułem natchnienie, żeby powołać go na prezydenta gminy. Zawsze będę pamiętał dzień, kiedy miałem z nim wywiad. Powiedziałem mu, że Pan dał mi natchnienie, aby powołać go na prezydenta gminy. Po wielu protestach zgodził się służyć, dzięki ogromnemu wsparciu żony. Ustanowiłem go kapłanem.

Dla tego mężczyzny był to początek nowego życia. Szybko uporządkował swoje życie i zapewnił mnie, że będzie żył według przykazań zgodnie z oczekiwaniami. W ciągu kilku miesięcy został ustanowiony starszym. W końcu wraz z żoną i rodziną udał się do świątyni i zostali zapieczętowani. Ich dzieci służyły na misjach i zawarły małżeństwo w domu Pana.

Czasami przypomnienie naszym braciom, że są potrzebni i wartościowi, może pomóc im zrobić krok ku zobowiązaniu i pełnej aktywności. Ma to zastosowanie do posiadaczy kapłaństwa niezależnie od wieku. Naszym obowiązkiem jest zapewnić im szansę, aby żyli tak, jak powinni. Możemy pomóc im przezwyciężyć ich niedociągnięcia. Musimy rozwinąć w sobie umiejętność postrzegania ludzi nie takimi, jakimi są w chwili obecnej, ale jakimi mogą się stać, kiedy otrzymają świadectwo o ewangelii Chrystusa.

Byłem kiedyś na spotkaniu w Leadville w Kolorado. Leadville znajduje się na wysokości ponad 3000 metrów nad poziomem morza. Pamiętam to konkretne spotkanie ze względu na tę wysokość, ale także z powodu tego, co się wówczas wydarzyło. Obecna była zaledwie garstka posiadaczy kapłaństwa. Podobnie jak w przypadku Kanadyjskiej Misji, tej gminie również od niepamiętnych czasów przewodniczył misjonarz.

Tamtego wieczora mieliśmy wspaniałe spotkanie, ale kiedy śpiewaliśmy hymn na zakończenie, otrzymałem natchnienie, że gminie tej powinien przewodniczyć jeden z miejscowych członków. Zwróciłem się do prezydenta misji i zapytałem: „Czy jest tu ktoś, kto mógłby przewodniczyć gminie — ktoś miejscowy?”.

„Nie znam nikogo takiego”, odpowiedział.

W trakcie hymnu uważnie przyglądałem się mężczyznom siedzącym w trzech pierwszych rzędach. Moją uwagę zwrócił jeden z braci. Zapytałem prezydenta misji: „Czy on mógłby służyć jako prezydent gminy?”.

Odpowiedział: „Nie wiem. Być może”.

Powiedziałem: „Prezydencie, poproszę go do pokoju obok i przeprowadzę z nim wywiad. Ty natomiast zabierz głos po hymnie na zakończenie i przemawiaj do czasu, aż wrócimy”.

Kiedy wróciliśmy na salę, prezydent misji zakończył swoje świadectwo. Przedstawiłem nazwisko brata do powołania na nowego prezydenta gminy. Od tamtej chwili jednostce kościelnej w Leadville w Kolorado zawsze przewodniczył jeden z miejscowych członków.

Bracia, ta sama zasada ma zastosowanie w przypadku osób, które nie są jeszcze członkami. Powinniśmy rozwinąć w sobie umiejętność postrzegania ludzi nie takimi, jakimi są w chwili obecnej, ale jakimi mogą się stać, kiedy zostaną członkami Kościoła, kiedy zyskają świadectwo o ewangelii i kiedy ich życie będzie zgodne z jej naukami.

W 1961 roku odbyła się ogólnoświatowa konferencja dla prezydentów misji i wszyscy prezydenci misji w Kościele przylecieli do Salt Lake City na spotkania. Ja przyleciałem do Salt Lake City z mojej misji w Toronto w Kanadzie.

Podczas jednego ze spotkań N. Eldon Tanner, który był wtedy Asystentem Kworum Dwunastu, właśnie powrócił po zakończeniu swego pierwszego zadania polegającego na przewodniczeniu misjom w Wielkiej Brytanii i Europie Zachodniej. Opowiedział nam o misjonarzu, który był najlepszym misjonarzem, jakiego spotkał podczas wszystkich przeprowadzonych wywiadów. Mówił, że kiedy miał z nim wywiad, zadał mu następujące pytanie: „Zakładam, że wszyscy ludzie, których ochrzciłeś, przyszli do Kościoła z referencji członków”.

„Nie, znaleźliśmy ich wszystkich, chodząc od drzwi do drzwi” — odparł młody mężczyzna.

Brat Tanner zapytał go, czym różniło się jego podejście — dlaczego odnosił tak wielkie sukcesy, kiedy innym się nie udawało. Młody mężczyzna odpowiedział, że stara się doprowadzić do chrztu każdą poznaną osobę. Powiedział, że kiedy puka do drzwi i widzi mężczyznę palącego cygaro, odzianego w stare ubrania i zdającego się być niczym niezainteresowanym — a w szczególności religią — stara się wyobrazić sobie, jakby wyglądał w innych okolicznościach. Oczami swojej wyobraźni widzi, że jest ogolony, w białej koszuli i białych spodniach. I widzi, jak sam go prowadzi do wód chrztu. Powiedział: „Kiedy tak kogoś postrzegam, jestem w stanie złożyć tej osobie moje świadectwo w sposób, który poruszy jej serce”.

Mamy obowiązek postrzegać naszych przyjaciół, naszych znajomych i naszych bliźnich w ten właśnie sposób. Powtarzam, naszym obowiązkiem jest postrzeganie ludzi nie takimi, jakimi są obecnie, ale jakimi mogą się stać. Błagam was, byście tak ich postrzegali.

Bracia, Pan powiedział nam nieco o tym, jak ważne jest kapłaństwo, które posiadamy. Powiedział, że przyjmujemy je z przysięgą i przymierzem. Poinstruował nas, że musimy być wierni i oddani we wszystkim, co otrzymujemy, i że mamy obowiązek dochowywania tego przymierza aż do końca. A wtedy dane nam zostanie wszystko, co posiada Ojciec2.

Odwaga to słowo, które powinniśmy stosować i które powinno być bliskie naszemu sercu — odwaga, aby odwrócić się plecami do pokus, odwaga, by podnieść głos w świadectwie wszystkim, których spotykamy, pamiętając, że wszyscy muszą otrzymać możliwość usłyszenia przesłania ewangelii. Dla większości z nas nie jest to łatwe. Ale możemy zawierzyć słowom Pawła do Tymoteusza:

„Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości.

Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym”3.

W maju 1974 roku przebywałem z Bratem Johnem H. Grobergiem na Wyspach Tonga. Byliśmy umówieni na wizytę z królem Tonga i spotkaliśmy się z nim na oficjalnej audiencji. Wymieniliśmy się uprzejmościami. Zanim jednak wyszliśmy, John Groberg powiedział coś niezwykłego: „Wasza Wysokość powinien zostać mormonem wraz ze swoimi podwładnymi, gdyż wtedy Twoje problemy i ich problemy w głównej mierze by się rozwiązały”.

Król uśmiechnął się szeroko i odpowiedział: „Być może masz rację, Johnie Groberg”.

Przyszedł mi na myśl Apostoł Paweł przed Agryppą. Przypomniałem sobie odpowiedź Agryppy na świadectwo Pawła: „Niedługo, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem”4. Brat Groberg miał odwagę złożyć swoje świadectwo przed królem.

Dzisiaj wiele tysięcy spośród nas służy Panu na pełnoetatowych misjach. W odpowiedzi na powołanie pozostawili swoje domy, rodziny, przyjaciół i szkołę, i poszli naprzód, by służyć. Ci, którzy tego nie rozumieją, zadają sobie pytanie: „Dlaczego tak ochoczo przyjmują powołanie i tak wiele poświęcają bez słowa sprzeciwu?”.

Nasi misjonarze sami mogliby odpowiedzieć słowami Pawła — misjonarza z dawnych czasów, który nie miał sobie równych: „Bo jeśli ewangelię zwiastuję, nie mam się czym chlubić; jest to bowiem dla mnie koniecznością; a biada mi, jeślibym ewangelii nie zwiastował”5.

Pisma święte nie zawierają bardziej istotnej proklamacji, bardziej wiążącego obowiązku ani bardziej bezpośrednich instrukcji od nakazu danego nam przez zmartwychwstałego Pana, kiedy ukazał się jedenastu apostołom w Galilei. Powiedział:

„Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi.

Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego,

ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”6.

Ten boski nakaz, połączony z pełną chwały obietnicą, jest dzisiaj naszym mottem tak samo, jak był nim w połowie dziejów. Praca misjonarska jest jedną z charakterystycznych cech utożsamianych z Kościołem Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Prorok Józef Smith oświadczył: „Koniec końców, naszym najwspanialszym i najważniejszym obowiązkiem jest głosić Ewangelię”7.

W ciągu dwóch krótkich lat wszyscy pełnoetatowi misjonarze służący obecnie w tej królewskiej armii Boga dopełnią swej pełnoetatowej służby i wrócą do swych domów i bliskich. Ich zmiennicy znajdują się dzisiaj w Kościele w szeregach Kapłaństwa Aarona. Młodzi mężczyźni, czy jesteście gotowi, aby odpowiedzieć na powołanie? Czy jesteście chętni do pracy? Czy jesteście przygotowani do służby?

Prezydent John Taylor tak oto podsumował wymagania: „Chcemy, aby mężczyźni, którzy będą nieśli przesłanie tej ewangelii, byli mężczyznami, którzy mają wiarę w Boga i którzy mają wiarę w swoją religię; aby byli mężczyznami, którzy szanują swe kapłaństwo […], są pełni Ducha Świętego i mocy Bożej […], pełni honoru, uczciwości, cnoty i niewinności”8.

Bracia, każdy z nas staje przed zadaniem dzielenia się ewangelią Chrystusa. Kiedy nasze życie zgodne jest z normami samego Boga, ludzie znajdujący się w zasięgu naszego wpływu nigdy nie będą zawodzić: „Przeminęło żniwo, skończyło się lato, a nie jesteśmy wybawieni!”9.

Doskonały Pasterz dusz, misjonarz, który odkupił ludzkość, dał nam Swoje boskie zapewnienie:

„I choćbyś się trudził przez wszystkie swoje dni głosząc pokutę temu ludowi i przywiódł do mnie zaledwie jedną duszę, jakże wielka będzie twoja radość z nią w królestwie mojego Ojca!

A jeżeli wielka będzie twoja radość z przyprowadzenia do mnie jednej duszy do królestwa mojego Ojca, jakże wielka będzie twoja radość, gdy przyprowadzisz do mnie wiele dusz!”10.

O Tym, który wypowiedział te słowa, składam moje osobiste świadectwo. Jest On synem Boga, naszym Odkupicielem i naszym Zbawicielem.

Modlę się, żebyśmy mieli odwagę wyciągać przyjazną dłoń, wytrwałość do ciągłego ponawiania prób i pokorę potrzebną do szukania przewodnictwa naszego Ojca, kiedy wypełniamy nasze zadanie głoszenia ewangelii. Na nas, bracia, spoczywa ten obowiązek. W imię Jezusa Chrystusa, amen.