2009
Co uczyniłem dzisiaj dla kogoś?
Listopad 2009 r.


Co uczyniłem dzisiaj dla kogoś?

Potrzebujący są zawsze wokół nas i każdy może zrobić coś, by komuś pomóc.

President Thomas S. Monson

Moi ukochani bracia i siostry, w ten piękny poranek witam was z sercem przepełnionym miłością do ewangelii Jezusa Chrystusa i do każdego z was. Jestem wdzięczny za przywilej występowania przed wami i modlę się, bym mógł pomyślnie przekazać wam to, do czego natchnął mnie Duch Święty.

Kilka lat temu przeczytałem artykuł doktora Jacka McConella. Dorastał on na wzgórzach południowo-zachodniej Virginii w Stanach Zjednoczonych, jako jedno z siedmiorga dzieci pewnego pastora w kościele metodystów i jego żony, gospodyni domowej. Warunki ich życia były bardzo skromne. Wspomina on, że w czasie gdy był dzieckiem, każdego dnia siadali do stołu jako rodzina i ojciec pytał wszystkich po kolei: „Co dobrego zrobiłeś dziś dla kogoś?”1. Dzieci czuły się zobowiązane do dobrego uczynku każdego dnia, by móc zdać relację ojcu, że komuś pomogły. Doktor McConnell nazwał to ćwiczenie najcenniejszą spuścizną po swym ojcu, gdyż tamten wymóg i tamte słowa inspirowały jego samego i jego rodzeństwo do pomagania innym przez całe życie. Gdy dorośli i stali się dojrzałymi ludźmi, ich motywacja, by służyć, zmieniła się w wewnętrzne pragnienie niesienia pomocy.

Poza wyróżniającą się karierą lekarską, w czasie której kierował pracami nad testem tuberkulinowym, doktor McConnell uczestniczył we wstępnych pracach nad szczepionką przeciw chorobie Hainego-Medina, nadzorował odkrycie paracetamolu, walnie przyczynił się do stworzenia procedur badania za pomocą rezonansu magnetycznego i stworzył organizację Ochotnicy Medycyny, w której emerytowani lekarze mogą pomagać nieubezpieczonym pracownikom w bezpłatnych klinikach. Doktor McConnell powiedział, że czas wolny jego emerytury pochłonęła nieopłacana praca po sześćdziesiąt godzin w tygodniu, ale zyskał energię i satysfakcję, jakich nie miał nigdy wcześniej. Oświadczył: „Jednym z paradoksów życia jest to, że skorzystałem z organizacji Ochotnicy Medycyny bardziej niż moi pacjenci”2. W Stanach Zjednoczonych jest teraz ponad siedemdziesiąt takich klinik.

Oczywiście, nie możemy być wszyscy jak doktor McConnell i zakładać kliniki, by pomagać biednym. Potrzebujący są zawsze wokół nas i każdy może zrobić coś, by komuś pomóc.

Apostoł Paweł napominał: „Służcie jedni drugim w miłości”3. Przypomnijcie sobie ze mną słowa króla Beniamina z Księgi Mormona: „Gdy służycie bliźnim, służycie swemu Bogu”4.

Zbawiciel nauczał Swych uczniów: „Kto bowiem chce zachować duszę swoją, straci ją, kto zaś straci duszę swoją dla mnie, ten ją zachowa”5.

Myślę, że Zbawiciel chce nam przez to powiedzieć, że nasze życie nie ma większego znaczenia, jeśli nie zatracimy się w służbie dla innych. Ci, którzy żyją tylko dla siebie, ostatecznie marnieją, w przenośni „tracą” swoje życie, podczas gdy ci, którzy zatracają się w służbie innym, rosną i rozkwitają i w efekcie ocalają swoje życie.

Podczas październikowej konferencji generalnej w 1963 roku — konferencji, podczas której zostałem poparty jako członek Kworum Dwunastu Apostołów — Prezydent David O. McKay oświadczył: „Największe szczęście człowieka pochodzi z zatracenia się w służbie dla dobra innych”6.

Często żyjemy drzwi w drzwi, lecz nie patrzymy sercem w serce. Są tacy w zasięgu naszego wpływu, którzy krzyczą, wyciągając ręce: „Czy nie ma balsamu w Gileadzie?”7

Jestem pewien, że zamiarem każdego członka tego Kościoła jest służba i pomoc potrzebującym. W czasie chrztu zobowiązaliśmy się „dźwigać jedni drugich brzemiona, aby ulżyć jeden drugiemu”8. Ile razy wasze serca drgnęły, gdy widzieliście kogoś w potrzebie? Ile razy planowaliście, że to właśnie wy pomożecie? A ile razy przeszkodziło w tym codzienne życie i zostawiliście zadanie pomocy innym, przekonani, że „na pewno ktoś się tym zajmie”.

Stajemy się więźniami braku czasu. Jeśli jednak zrobimy krok w tył i z dystansu przyjrzymy się naszym uczynkom, możemy odkryć, że jesteśmy zaangażowani w sprawy bez znaczenia. Innymi słowy, zbyt często poświęcamy większość swojego czasu sprawom, które w ogóle nie liczą się w życiu i zaniedbujemy sprawy ważniejsze.

Wiele lat temu usłyszałem wiersz, który pozostał ze mną i uczyniłem z niego myśl przewodnią mojego życia. Jest jednym z moich ulubionych:

Czasem smucę się w nocy,

Że nie widzą me oczy,

Kiedy ktoś potrzebuje pomocy.

Ale, jak dotąd nigdy

Nie odczułem ja krzywdy,

Gdy nieść pomoc byłem zbyt ochoczy.9

Moi bracia i siostry, jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy potrzebują naszej uwagi, zachęty, wsparcia, pocieszenia i serdeczności — czy są to członkowie rodziny, przyjaciele, znajomi czy obcy. Tu na ziemi jesteśmy dłońmi Pana i mamy upoważnienie, by służyć Jego dzieciom i umacniać je. On polega na każdym z nas.

Możecie lamentować: Ledwo mogę zdążyć w ciągu dnia z tym, co mam do zrobienia. Jak mogę służyć innym? Co ja mogę?

Niewiele ponad rok temu, przed moimi urodzinami udzielałem wywiadu dla Church News. Na zakończenie reporter zapytał mnie, co byłoby moim wymarzonym prezentem od wszystkich członków na świecie. Odpowiedziałem: „Znajdźcie kogoś, kto się smuci, jest chory lub samotny i zróbcie coś dla tej osoby”10.

Byłem niepomiernie wzruszony, gdy na tegoroczne urodziny dostałem setki kartek i listów od członków Kościoła na całym świecie, opisujących, jak spełnili to urodzinowe marzenie. Akty służby obejmowały wszystko, od zbiórki zestawów pomocy humanitarnej po prace w ogródku.

W dziesiątkach Organizacji Podstawowych poproszono dzieci, by służyły innym, a ich uczynki zostały uwiecznione i przesłane do mnie. Muszę przyznać, że sposoby spisywania tych uczynków były pomysłowe. Wiele zapisów przesłano w formie książek o różnych kształtach i rozmiarach. Niektóre zawierały kartki lub obrazki narysowane lub pokolorowane przez dzieci. Jedna z bardzo pomysłowych Organizacji Podstawowych przesłała duży słój zawierający mnóstwo czegoś, co nazwano „ciepłym i puchatym” — każde jedno „ciepłe i puchate” oznaczało jeden akt służby, spełniony przez dziecko z tej organizacji w ciągu roku. Wyobrażam sobie radość tych dzieci, gdy opowiadały o swoim dobrym uczynku, a potem wrzucały „ciepłe i puchate” do słoika.

Mówię wam zaledwie o kilku spośród niezliczonych zapisów, które dostałem w prezencie. Jedno małe dziecko napisało: „Mój dziadek miał udar, a ja trzymałem go za rękę”. Ośmioletnia dziewczynka: „Razem z moją siostrą służyłyśmy mamie i rodzinie urządzając i sprzątając szafkę na zabawki. Zajęło nam to kilka godzin i dobrze się bawiłyśmy. Najlepsze było to, że zaskoczyłyśmy naszą mamę i sprawiłyśmy jej radość, bo ona nawet nas o to nie prosiła”. Jedenastoletnia dziewczynka napisała: „Jest taka rodzina w naszej gminie, która nie ma dużo pieniędzy. Są tam trzy małe córeczki. Mama i tata musieli gdzieś pójść, więc zaproponowałam, że popilnuję dziewczynek. Ten tata chciał mi dać pięć dolarów. Powiedziałam: ‘Nie mogę tego wziąć’. Moja służba polegała na tym, że pilnowałam dziewczynek za darmo”. Chłopiec z Organizacji Podstawowej w Mongolii napisał, że przyniósł wody ze studni, żeby jego mama nie musiała tego robić. Czteroletni chłopiec napisał – niewątpliwie ręką swego nauczyciela w kościele: „Mój tata jest na poligonie wojskowym przez kilka tygodni. Moim specjalnym zadaniem jest dawać mamie dużo uścisków i całusów”. Dziewięcioletnia dziewczynka napisała: „Zebrałam truskawki dla mojej prababci. Czułam się tak dobrze w środku!” I dalej: „Bawiłem się z samotnym dzieckiem”.

Jedenastoletni chłopiec: „Poszedłem do domu pewnej kobiety, zadałem jej pytania i zaśpiewałem dla niej piosenkę. Czułem się dobrze, gdy ją odwiedziłem. Ona była szczęśliwa, bo nikt do niej nie przychodzi”. Czytając szczególnie to ostatnie zdanie przypomniałem sobie słowa skreślone wiele lat temu przez Starszego Richarda L. Evansa z Kworum Dwunastu Apostołów. Brzmiały one: „Młodym ludziom niełatwo jest zrozumieć samotność, która nadchodzi, gdy czas przygotowań i działania w życiu zmienia się w czas ‘schodzenia ze sceny’. […] Przez tak długi czas jest się sercem domu, tak potrzebnym i zaangażowanym, a potem nagle stoi się z boku i patrzy, jak inni idą w procesji życia: to właśnie jest samotność. […] Musimy wiele przeżyć, by zrozumieć, jak pusty może być pokój wypełniony jedynie meblami. Potrzeba człowieka — […] nie tylko wynajętego opiekuna albo instytucjonalnej czy profesjonalnej pomocy — by przywołać wspomnienia z przeszłości i sprawić, by teraźniejszość tych osób była ciepła i radosna. […] Nie możemy wrócić im młodych lat. Lecz możemy pomóc im żyć w ciepłym blasku zachodzącego słońca, upiększonym naszą troską, opieką oraz żywą i nieudawaną miłością”11.

Moje urodzinowe kartki i relacje nadeszły też od nastolatków z klas Młodych Mężczyzn i Młodych Kobiet, którzy wykonali koce dla szpitali, służyli w jadłodajniach dla bezdomnych, brali udział w chrztach za zmarłych i pomagali na wiele innych sposobów.

Stowarzyszenia Pomocy, w których zawsze można znaleźć pomoc, służyły ponad to wszystko, co robią zazwyczaj. Grupy kapłaństwa czyniły to samo.

Bracia i siostry, moje serce rzadko było tak wzruszone i wdzięczne jak wtedy, gdy razem z Siostrą Monson spędzaliśmy dosłownie godziny, czytając te „prezenty”. Moje serce jest pełne wzruszenia, gdy mówię o tym doświadczeniu i myślę o ludzkim życiu, które zostało pobłogosławione: tak u ofiarodawców, jak i u obdarowanych.

Przychodzą na myśl słowa z dwudziestego piątego rozdziału Ewangelii Mateusza:

„Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata.

Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a daliście mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście mnie,

byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedzaliście mnie, byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie.

Wtedy odpowiedzą mu sprawiedliwi tymi słowy: Panie! Kiedy widzieliśmy cię łaknącym, a nakarmiliśmy cię, albo pragnącym, a daliśmy ci pić?

A kiedy widzieliśmy cię przychodniem i przyjęliśmy cię albo nagim i przyodzialiśmy cię?

I kiedy widzieliśmy cię chorym albo w więzieniu, i przychodziliśmy do ciebie?

A król, odpowiadając, powie im: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście”12.

Moi bracia i siostry, czy możemy zadawać sobie pytanie, które witało doktora Jacka McConnella i jego rodzeństwo każdego wieczoru w porze kolacji: „Co uczyniłem dzisiaj dla kogoś?” Niech słowa znajomego hymnu przenikną nasze dusze i znajdą miejsce w naszych sercach:

Czy zrobiłem dziś na świecie coś dobrego?

Czy pomogłem, gdy ktoś potrzebował mnie?

Czy smutnego przemieniłem w szczęśliwego?

Jeśli nie — to raczej był stracony dzień.

Czy brzemiona czyjeś stały się lżejszymi,

Bo siłami swymi chciałem dzielić się?

Czy zająłem się chorymi, zmęczonymi?

W takiej chwili nie zabrakło chyba mnie?13

Ta służba, do której zostaliśmy wszyscy powołani, to służba Pana Jezusa Chrystusa.

Gdy On werbuje nas do swojej sprawy, jesteśmy zaproszeni, by zbliżyć się do Niego. On mówi do was i do mnie:

„Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.

Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.

Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie”14.

Jeśli naprawdę uważnie słuchamy, możemy usłyszeć ów daleki głos mówiący do nas, podobnie jak kiedyś mówił on do kogoś innego: „Dobrze, sługo dobry i wierny!”15. Moją modlitwą jest, by każdy mógł otrzymać to błogosławieństwo od naszego Pana, w Jego imię, imię samego Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, amen.

PRZYPISY

  1. Jack McConnell, „And What Did You Do for Someone Today?” Newsweek, 18 czerw. 2001, 13.

  2. Jack McConnell, „And What Did You Do for Someone Today?” 13.

  3. List do Galacjan 5:13.

  4. Mosjasz 2:17.

  5. Ew. Łukasza 9:24.

  6. Zob. David O. McKay, w: Conference Report, paź. 1963, 8.

  7. Ks. Jeremiasza 8:22.

  8. Mosjasz 18:8.

  9. Autor nieznany, cytowane w: Richard L. Evans, „The Quality of Kindness”, Improvement Era, maj 1960, 340.

  10. Zob. Gerry Avant, „Prophet’s Birthday”, Church News, 23 sierp. 2008, 4.

  11. Richard L. Evans, „Living into Loneliness”, Improvement Era, czerw. 1948, 445.

  12. Ew. Mateusza 25:34–40.

  13. „Have I Done Any Good?” Hymns, nr 223.

  14. Ew. Mateusza 11:28–30.

  15. Ew. Mateusza 25:21.