„Rozdział 11.: Prawdziwa miłość, nieskalana miłość Chrystusowa”, Nauki Prezydentów Kościoła: Thomas S. Monson (2020)
„Rozdział 11.”, Nauki: Thomas S. Monson
Rozdział 11.
Prawdziwa miłość, nieskalana miłość Chrystusowa
„Zacznijmy już teraz, już dziś, wyrażać naszą miłość do wszystkich dzieci Bożych, bez względu na to, czy są one członkami naszych rodzin, naszymi przyjaciółmi, znajomymi czy też zwykłymi nieznajomymi”.
Z życia Thomasa S. Monsona
Dla Prezydenta Thomasa S. Monsona miłość do bliźnich była sposobem na życie. Starszy Jeffrey R. Holland i inni opisywali niektóre ze sposobów, na jakie wyrażał prawdziwą miłość:
„Wrażliwe serce i współczujący charakter młodego Toma szybko pozwoliły mu dostrzegać ludzi, którzy znajdowali się w gorszej sytuacji niż on. Nie chcąc, by rodzina jednego z jego przyjaciół z dzieciństwa jadła płatki zbożowe (zalane gorącą wodą zamiast mlekiem) na bożonarodzeniowy obiad, oddał swoje dwa cenne króliki, mówiąc ze ściśniętym gardłem: ‘To nie indyk, ale dzięki nim będziecie mieli dobry świąteczny posiłek’.
Jego doświadczenia z dzieciństwa naprawdę zdają się częścią kierowanego przez Boga procesu nauki, który na całe życie uwrażliwił Thomasa Monsona na trudną sytuację biednych ludzi. Kiedy później został biskupem okręgu szóstego–siódmego, w którym się urodził i wychował, miał tysiąc sześćdziesiąt członków, w tym około osiemdziesiąt pięć wdów, i największe potrzeby pomocy wzajemnej w Kościele.
Wiele osób pewnie wie, że młody Biskup Monson spędzał tydzień swojego osobistego urlopu w okresie świąt Bożego Narodzenia, aby odwiedzić każdą z osiemdziesięciu pięciu wdów w swoim okręgu. Wiele osób zapewne nie wie, że przez pierwszych kilka lat dar, z którym jeździł do tych wdów, stanowiły […] kury wyhodowane we własnym kurniku i własnoręcznie wypatroszone […].
‘[Prezydent Monson jest] mistrzem potrzebujących’, [powiedział jego] długoletni przyjaciel, Wendell J. Ashton […]. ‘Jest jak sosna — czubek jest wysoko i wznosi się ku niebu, ale gałęzie są rozłożyste, nisko nad ziemią i chronią wszystkich, którzy potrzebują schronienia’.
‘Niewiele osób o tym wie, ale Brat Monson jest samozwańczym kapelanem w wielu domach opieki w mieście’, powiedział Starszy Boyd K. Packer, który przez piętnaście lat siedział obok Starszego Monsona w Kworum Dwunastu. ‘Odwiedza ludzi w tych domach zawsze, kiedy pozwala na to jego napięty grafik, a czasami nawet wtedy, gdy na to nie pozwala’.
Pewna osoba powiedziała kiedyś Prezydentowi Monsonowi w dobrej wierze, że nie ma sensu odwiedzać tych starszych osób, długo z nimi rozmawiać, skoro one rzadko odpowiadają choćby słowem. ‘Starszy Monson, oszczędź sobie czasu i sił. Oni nie wiedzą, kim jesteś’.
‘Nie chodzi o to, czy wiedzą, kim jestem, czy nie’, odpowiedział zdecydowanie Thomas Monson. ‘Nie rozmawiam z nimi, ponieważ mnie znają. Rozmawiam, ponieważ ja ich znam’”1.
Nauki Thomasa S. Monsona
1
Powinniśmy wyrażać miłość w naszych słowach i czynach.
Nie możemy prawdziwie kochać Boga, jeśli nie kochamy naszych towarzyszy tej ziemskiej podróży. Podobnie, nie możemy w pełni kochać naszych bliźnich, jeśli nie kochamy Boga, Ojca nas wszystkich. Apostoł Jan naucza nas: „A to przykazanie mamy od niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego” [I List Jana 4:21]. Wszyscy jesteśmy duchowymi dziećmi naszego Ojca Niebieskiego, a co za tym idzie — jesteśmy braćmi i siostrami. Jeśli zachowamy tę prawdę w pamięci, miłowanie wszystkich dzieci Bożych stanie się łatwiejsze.
Tak naprawdę istotą ewangelii jest miłość, a Jezus Chrystus stanowi dla nas Wzór. Pozostawił On po sobie dziedzictwo miłości — są nim chorzy, których uzdrowił, strudzeni, których podnosił, grzesznicy, których zbawił. Na koniec wściekły tłum odebrał Mu życie. A jednak ze wzgórza Golgoty rozbrzmiewają Jego słowa: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią” — będące ukoronowaniem śmiertelnego życia wypełnionego współczuciem i miłością [Ew. Łukasza 23:34].
Istnieje wiele cech, które są przejawem miłości, są nimi: dobroć, cierpliwość, bezinteresowność, zrozumienie i przebaczenie. We wszystkich naszych kontaktach międzyludzkich te oraz inne cechy zaświadczą, że miłość jest obecna w naszych sercach.
Zwykle będzie ona widoczna w naszych codziennych interakcjach z bliźnimi. Najważniejsza będzie jednak zdolność do rozpoznania osoby będącej w potrzebie i odpowiedniej reakcji. Od zawsze ceniłem uczucia wyrażone w tym krótkim wierszu:
Czasem smucę się w nocy,
Że nie widzą me oczy,
Kiedy ktoś potrzebuje pomocy.
Ale, jak dotąd nigdy
Nie odczułem ja krzywdy,
Gdy nieść pomoc byłem zbyt ochoczy.
[Autor nieznany, w: Richard L. Evans, „The Quality of Kindness”, Improvement Era, maj 1960, str. 340] […].
Mam nadzieję, że zawsze będziemy zważać na innych i będziemy wrażliwi na myśli, uczucia i okoliczności [życia] tych, którzy są wokół nas. Nie umniejszajmy i nie bagatelizujmy. Bądźmy raczej współczujący i zachęcający. Musimy być ostrożni, aby nie zniszczyć pewności drugiej osoby poprzez nasze nieuważne słowa lub działania […].
Miłość wyraża się na wiele rozpoznawalnych sposobów; są nimi uśmiech, machnięcie ręką, uprzejmy komentarz, komplement. Inne sposoby mogą być bardziej subtelne, takie jak okazanie zainteresowania cudzymi zajęciami, nauczanie określonej zasady z życzliwością i cierpliwością, odwiedzanie osoby, która jest chora lub przykuta do łóżka. Te słowa i czyny, i wiele innych, mogą być wyrazem miłości […].
Zacznijmy już teraz, już dziś, wyrażać naszą miłość do wszystkich dzieci Bożych, bez względu na to, czy są one członkami naszych rodzin, naszymi przyjaciółmi, znajomymi czy też zwykłymi nieznajomymi. Kiedy wstajemy o poranku, postanówmy, że zareagujemy z miłością i dobrocią na wszystko, co napotkamy na swojej drodze.
Moi bracia i siostry, miłość, jaką darzy nas Bóg, jest nie do pojęcia. Z powodu tej miłości posłał On Swego Syna, który umiłował nas na tyle, aby oddać Swoje życie za nas, abyśmy mieli życie wieczne. Kiedy lepiej zrozumiemy ten niezrównany dar, nasze serca wypełnią się miłością do naszego Wiecznego Ojca, naszego Zbawiciela i do całej ludzkości2.
Wasz Ojciec Niebieski kocha was — [każdego] z was. Ta miłość nigdy się nie zmienia. Nie ma na nią wpływu wasz wygląd, posiadłości, suma pieniędzy na koncie w banku. Nie zmienią jej wasze talenty i zdolności. Ona po prostu jest. Jest dla was, gdy jesteście [smutni i szczęśliwi, zniechęceni i pełni nadziei]. Miłość Boga dla was istnieje bez względu na to, czy czujecie, że na nią zasługujcie, czy nie. Po prostu jest zawsze3.
2
Jezus Chrystus okazywał prawdziwą miłość bliźnim i prosi nas o czynienie tego samego.
Moje myśli zawróciły do drogi dobrze znanej z przypowieści opowiedzianej przez Jezusa. Mówię o drodze do Jerycha. Biblia umożliwia nam przeżycie pamiętnego zdarzenia, które rozsławiło drogę do Jerycha po wszystkie czasy […].
„A Jezus […] rzekł: Pewien człowiek szedł z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców, którzy go obrabowali, poranili i odeszli, zostawiając go na pół umarłego.
Przypadkiem szedł tą drogą jakiś kapłan i zobaczywszy go, przeszedł mimo.
Podobnie i Lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, przeszedł mimo.
Pewien Samarytanin zaś, podróżując tędy, podjechał do niego i ujrzawszy, ulitował się nad nim.
I podszedłszy opatrzył rany jego, zalewając je oliwą i winem, po czym wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i opiekował się nim.
A nazajutrz dobył dwa denary, dał je gospodarzowi i rzekł: Opiekuj się nim, a co wydasz ponad to, ja w drodze powrotnej oddam ci.
Który z tych trzech, zdaniem twoim, był bliźnim temu, który wpadł w ręce zbójców?
A on rzekł: Ten, który się ulitował nad nim. Rzekł mu Jezus: Idź, i ty czyń podobnie”. [Ew. Łukasza 10:30–37].
Każdy z nas w podróży przez doczesne życie będzie przemierzał własną drogę do Jerycha. Czego wtedy doświadczycie? Czego doświadczę ja? Czy zawiodę i nie zobaczę człowieka, który wpadł w ręce zbójców i potrzebuje mojej pomocy? A wy? Czy dostrzegę poranionego i usłyszę jego wołanie, ale przejdę na drugą stronę drogi? A wy? A może będę tym, który dostrzeże, usłyszy, zatrzyma się i pomoże? A wy?
Jezus wypowiedział dewizę dla nas: „Idź, i ty czyń podobnie” [Ew. Łukasza 10:37]. Gdy jesteśmy posłuszni tym słowom, otwiera się przed nami szeroka perspektywa radości. Niewiele rzeczy może jej dorównać i nic nie może jej przewyższyć.
Droga do Jerycha może nie być wyraźnie oznaczona. A ranni nie muszą wołać tak, żebyśmy ich usłyszeli. Jednak kiedy będziemy podążać śladami miłosiernego Samarytanina, będziemy podążać ścieżką, która prowadzi do doskonałości.
Zwróćcie uwagę na liczne przykłady podane przez Mistrza: kaleki człowiek przy sadzawce Betezda, kobieta przyłapana na cudzołóstwie, kobieta przy studni Jakuba, córka Jaira, Łazarz, brat Marii i Marty — każda z tych osób symbolizowała potrzebującego na drodze do Jerycha. Każda potrzebowała pomocy.
Do kalekiego przy sadzawce Betezda Jezus powiedział: „Wstań, weź łoże swoje i chodź” (Ew. Jana 5:8). Grzesznej kobiecie dał radę: „Idź i odtąd już nie grzesz”. (Ew. Jana 8:11). Kobiecie, która przyszła zaczerpnąć wody, dał „źródło wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu”. (Ew. Jana 4:14). Zmarłej córce Jaira rozkazał: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. (Ew. Marka 5:41). Łazarzowi zamkniętemu w grobowcu powiedział pamiętne słowa: „Łazarzu, wyjdź!”. (Ew. Jana 11:43).
Ktoś może zadać przenikliwe pytanie: Te historie odnosiły się do Odkupiciela świata. Czy rzeczywiście w moim życiu, na mojej drodze do Jerycha, może przydarzyć się tak cenne doświadczenie?
Moja odpowiedź jest wyraźna i brzmi: tak! Pozwólcie, że podam przykład.
Kilka lat temu otrzymał swoją wieczną nagrodę jeden z najmilszych i najbardziej kochanych ludzi, którzy uświetniali tę ziemię. Mówię o Louisie C. Jacobsenie. Służył potrzebującym, pomagał imigrantom znaleźć zatrudnienie i wygłosił więcej kazań na pogrzebach niż ktokolwiek, kogo znam.
Pewnego dnia, będąc w refleksyjnym nastroju, Louis Jacobsen opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Był synem ubogiej duńskiej wdowy. Był niewielkiego wzrostu, pospolitej urody — stanowił łatwy cel bezmyślnych żartów rówieśników z klasy. W pewien poranek sabatu w Szkole Niedzielnej dzieci śmiały się z jego połatanych spodni i znoszonej koszuli. Zbyt dumny, aby płakać, drobny Louis uciekł z kaplicy i zatrzymał się w końcu z braku tchu, aby usiąść i odpocząć na krawężniku wzdłuż ulicy Trzeciej Zachodniej w Salt Lake City. Wzdłuż krawężnika, na którym siadł Louis, biegł rynsztok, a w nim płynęła czysta woda. Wyjął z kieszeni kartkę ze szkicem lekcji ze Szkoły Niedzielnej i starannie złożył z niej papierową łódź, którą położył na płynącej wodzie. Z jego zranionego chłopięcego serca wypłynęły zdecydowane słowa: „Nigdy tam nie wrócę”.
Nagle przez łzy ujrzał w wodzie odbicie dużego i dobrze ubranego mężczyzny. Louis odwrócił twarz ku górze i rozpoznał George’a Burbidge’a, przywódcę Szkoły Niedzielnej. „Mogę usiąść z tobą?”, zapytał ten życzliwy przywódca. Louis kiwnął twierdząco głową. Tam na krawężniku przy rynsztoku usiadł wtedy miłosierny Samarytanin, aby posługiwać komuś, kto na pewno tego potrzebował. Podczas ich rozmowy powstało i odpłynęło kilka łódek. Na koniec ów przywódca wstał i z chłopcem, którego rączka mocno zaciskała się na jego dłoni, wrócił na zajęcia Szkoły Niedzielnej. Później Louis osobiście przewodniczył tej samej Szkole Niedzielnej. Przez całe swe długie życie służby nigdy nie zapomniał wędrowca, który ocalił go na drodze do Jerycha4.
3
Miłość jest katalizatorem zmiany, balsamem uzdrowienia.
Zawsze tak delikatnie rozbrzmiewa w uczciwym umyśle osobiste zaproszenie Pana: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego” (Obj .3:20). Czy te drzwi mają nazwę? Na pewno mają. Postanowiłem nazwać je: „Drzwi miłości”.
Miłość jest katalizatorem zmiany. Miłość jest balsamem uzdrowienia dla duszy. Jednak miłość nie rośnie jak chwasty ani nie pada jak deszcz. Miłość ma swoją cenę. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (Ew. Jana 3:16). Ten Syn, sam Pan Jezus Chrystus, oddał Swoje życie, abyśmy mogli mieć życie wieczne, tak wielka była Jego miłość do Jego Ojca i do nas.
W czułym i wzruszającym pożegnaniu, udzielając rad swoim ukochanym uczniom, Jezus powiedział: „Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje” (Ew. Jana 14:21). Szczególnie dalekosiężna była ta wskazówka: „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali” (Ew. Jana 13:34) […].
Wychwalam ludzi, którzy z pełną miłości troską i pełnym współczucia zaangażowaniem karmią głodnych, odziewają nagich i dają schronienie bezdomnym. Ten, który zauważa upadek wróbla, nie pozostanie nieświadomy takiej służby5.
Ostatnio wróciłem myślą do pewnego doświadczenia z moich chłopięcych lat, [kiedy] miałem zaledwie jedenaście lat. Nasza prezydent Organizacji Podstawowej, Melissa, była starszą i pełną miłości siwowłosą damą. Pewnego dnia Melissa poprosiła mnie, abym został po zajęciach, bo chce ze mną porozmawiać. Siedzieliśmy we dwoje w pustej kaplicy. Otoczyła mnie ramionami i zaczęła płakać. Zaskoczony zapytałem, dlaczego płacze.
Powiedziała: „Nie radzę sobie z tym, by chłopcy ze starszej grupy zachowywali cześć podczas zajęć rozpoczynających Organizację Podstawową. Tommy, czy mógłbyś mi w tym pomóc?”.
Obiecałem Melissie, że pomogę. Ku memu zaskoczeniu, ale nie ku zaskoczeniu Melissy, zakończyły się problemy z zachowaniem czci podczas zajęć. Udała się do źródła problemu — do mnie. Rozwiązaniem była miłość.
Mijały lata. Cudowna Melissa, mająca ponad dziewięćdziesiąt lat, mieszkała w domu opieki w północnozachodniej części Salt Lake City. Tuż przed Bożym Narodzeniem postanowiłem odwiedzić moją ukochaną prezydent Organizacji Podstawowej. Usłyszałem w radiu pieśń: „Anioł nam zwiastował tu: nowy się narodził Król!” [zob. Hymny, nr 125]. Pomyślałem o przybyciu mędrców wiele wieków wcześniej. Przynieśli w darze złoto, kadzidło i mirrę. Ja niosłem jedynie dar miłości i pragnienie przekazania słów wdzięczności.
Znalazłem Melissę w jadalni. Patrzyła w talerz z jedzeniem, dłubiąc w nim widelcem trzymanym w swych starczych rękach. Nie zjadła nawet kęsa. Kiedy zwróciłem się do niej, moje słowa napotkały łagodny, ale pusty wzrok. Wyjąłem z ręki Melissy widelec i zacząłem ją karmić, mówiąc do niej cały czas o tym, jak służyła chłopcom i dziewczynkom jako nauczycielka Organizacji Podstawowej. Nie było przebłysku zrozumienia ani nawet jednego wypowiedzianego przez nią słowa. Dwóch innych mieszkańców domu opieki patrzyło na mnie ze zdziwieniem. W końcu jedna z osób powiedziała: „Proszę do niej nie mówić. Ona nie jest niczego świadoma — nie poznaje nawet własnej rodziny. Odkąd tu jest, nie powiedziała nawet słowa”.
Zakończył się czas posiłku. Moja jednostronna rozmowa dobiegła końca. Wstałem, aby odejść. Wziąłem jej słabą dłoń w swoją, popatrzyłem na jej pomarszczone, lecz piękne oblicze i powiedziałem: „Niech Bóg cię błogosławi, Melisso. Wesołych Świąt”. Bez uprzedzenia wypowiedziała następujące słowa: „Znam cię. Jesteś Tommy Monson, chłopiec z mojej Organizacji Podstawowej. Jakże cię kocham”. Przycisnęła moją dłoń do ust i złożyła na niej pełen miłości słodki pocałunek. Łzy płynęły jej po policzkach i spływały na nasze trzymające się kurczowo ręce. Owego dnia te dłonie zostały uświęcone przez niebiosa i pobłogosławione przez Boga6.
4
Okazujemy prawdziwą miłość, kiedy powstrzymujemy się od osądzania i krytykowania innych ludzi.
Pewna młoda para, Lisa i John, przeprowadzili się do nowego miejsca. Rankiem, kiedy jedli śniadanie, Lisa patrzyła przez okno i obserwowała swoją sąsiadkę, która właśnie wieszała pranie.
„To pranie nie jest czyste!”, wykrzyknęła Lisa. „Nasza sąsiadka nie umie prać!”.
John popatrzył, ale nic się nie odzywał.
Za każdym razem, kiedy sąsiadka wieszała pranie, Lisa komentowała to w ten sam sposób.
Kilka tygodni później Lisa była zaskoczona, kiedy spojrzała przez okno i zobaczyła ładne, czyste pranie wiszące na podwórku sąsiadki. Powiedziała do męża: „Popatrz, John, nareszcie nauczyła się, jak należy prać! Jestem ciekawa, jak to zrobiła”.
John odpowiedział: „Cóż, kochanie, mam dla ciebie odpowiedź. Pewnie cię to zainteresuje, że wstałem dzisiaj wcześniej i umyłem okna!” […].
Chciałbym podzielić się z wami kilkoma przemyśleniami dotyczącymi tego, jak siebie postrzegamy. Czy patrzymy przez okna, które należałoby umyć? Czy wydajemy sądy, kiedy nie znamy wszystkich faktów? Co widzimy, kiedy patrzymy na innych? Jakie sądy wydajemy na ich temat?
Zbawiciel powiedział: „Nie sądźcie” [Ew. Mateusza 7:1]. A potem: „A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz?” [Ew. Mateusza 7:3]. Czyli, parafrazując, czemu myślisz, że widzisz brudne pranie na podwórzu bliźniego swego, a zabrudzonych okien w domu swoim nie dostrzegasz?
Nikt z nas nie jest doskonały. Nie znam nikogo, kto by twierdził, że jest doskonały. A mimo to, z pewnych powodów, pomimo własnych niedoskonałości, mamy tendencję, by wytykać je innym. Wydajemy osądy dotyczące ich działania czy zaniechania.
Naprawdę nie ma sposobu na poznanie serca, intencji czy sytuacji kogoś, kto może coś powiedzieć czy zrobić, a co my uznamy za powód do krytyki. Stąd przykazanie: „Nie sądźcie” […].
Postrzegam [prawdziwą miłość] — czyli „[nieskalaną miłość Chrystusową]” — jako przeciwieństwo krytycyzmu i osądzania. Kiedy mówię o [prawdziwej miłości] […], mam na myśli tę miłość, która przejawia się wtedy, kiedy jesteśmy tolerancyjni wobec innych i wyrozumiali dla ich działań; tę miłość, która wybacza; tę miłość, która jest cierpliwa.
Mam na myśli [prawdziwą miłość], która nakłania nas do tego, byśmy byli pełni współczucia, zrozumienia i miłosierdzia, nie tylko w czasie choroby, udręk i cierpienia, ale też w chwili słabości czy błędów popełnianych przez innych.
Istnieje silna potrzeba [prawdziwej miłości], która zwraca uwagę na tych, którzy są niezauważani, która daje nadzieję zniechęconym, udziela pomocy strapionym. [Prawdziwa miłość] to miłość w działaniu. Wszędzie istnieje potrzeba takiej miłości.
Potrzebna jest miłość, która odrzuca odnajdowanie satysfakcji w słuchaniu czy powtarzaniu wieści o nieszczęściu, które spotyka innych, chyba że mogłoby to przynieść korzyść pokrzywdzonemu […].
[Prawdziwa miłość] to cierpliwość wobec kogoś, kto nas rozczarował. To opieranie się impulsowi do tego, by łatwo się obrażać. To akceptowanie słabości i wad. To akceptowanie ludzi takimi, jacy naprawdę są. To patrzenie poza wygląd fizyczny na cechy, które nie znikną z biegiem czasu. To opieranie się chęci szufladkowania innych […]. Zamiast osądzać i krytykować siebie nawzajem — obyśmy odczuwali [nieskalaną] miłość Chrystusową do naszych towarzyszy w podróży przez życie […].
„Prawdziwa miłość nigdy nie zawodzi” [Ks. Moroniego 7:46]. Oby […] ta ponadczasowa prawda [prowadziła] was we wszystkim, co robicie. Oby [przeniknęła] wasze dusze i [znalazła] swój wyraz we wszystkich waszych myślach i uczynkach7.
Propozycje dotyczące studiowania i nauczania
Pytania
-
Przejrzyj wiele sposobów wyrażania miłości, o których uczy Prezydent Monson (zob. część 1.). W jaki sposób możemy okazywać więcej miłości w naszych codziennych kontaktach z ludźmi? Jak możemy wykształcić w sobie większą miłość do bliźnich? W jaki sposób pomocna jest świadomość, że miłość Ojca Niebieskiego „po prostu jest zawsze”?
-
Rozważ pytania Prezydenta Monsona dotyczące naszej podróży drogą do Jerycha (zob. część 2.). W jakiej sytuacji ktoś był dla ciebie jak miłosierny Samarytanin i był dla ciebie błogosławieństwem? Czego możemy nauczyć się z historii Louisa Jacobsena i George’a Burbidge’a? Dlaczego ważne jest, aby troska o innych zastąpiła troskę o siebie samego?
-
Prezydent Monson nauczał, że „miłość jest katalizatorem zmiany” (część 3.). W jaki sposób miłość nauczyciela umożliwiła zmianę jedenastoletniemu chłopcu z Organizacji Podstawowej? Kiedy miłość innej osoby odmieniła coś w twoim życiu? Dlaczego miłość ma tak wielką moc?
-
Czego możemy się nauczyć o miłości z historii Prezydenta Monsona o praniu sąsiadki? (Zob. część 4.). Dlaczego czasami oceniamy lub krytykujemy innych ludzi? W jaki sposób możemy przezwyciężyć tę tendencję? Przejrzyj nauki Prezydenta Monsona na temat prawdziwej miłości w przedostatnim akapicie [4. części] i rozważ, jak wykorzystać te sposoby i stać się bardziej miłosiernym.
Pokrewne fragmenty z pism świętych
Ew. Mateusza 5:44–46; Ew. Jana 15:9–13; I List do Koryntian 13:1–13; List do Kolosan 3:12–14; I Ks. Nefiego 11:8–23; Ks. Etera 12:33–34; Ks. Moroniego 7:47–48; Doktryna i Przymierza 121:45–46
Wskazówka do nauczania
„Zależnie od okoliczności możesz okazać swoim uczniom miłość, prawiąc im szczere komplementy, interesując się ich życiem, uważnie ich słuchając, angażując ich w lekcję, służąc im lub po prostu uprzejmie się z nimi witając” (Nauczanie na sposób Zbawiciela, [2016], str. 6).