„Rozdział 9.: Stawianie czoła przeciwnościom z wiarą”, Nauki Prezydentów Kościoła: Thomas S. Monson (2020)
„Rozdział 9.”, Nauki: Thomas S. Monson
Rozdział 9.
Stawianie czoła przeciwnościom z wiarą
„Gdyby nie było wyzwań do pokonania i problemów do rozwiązania, każdy z nas pozostałby tym, kim jest, postępując w niewielkim stopniu lub wcale ku celowi, jakim jest życie wieczne”.
Z życia Thomasa S. Monsona
W 1968 r. Prezydent Thomas S. Monson, wówczas członek Kworum Dwunastu Apostołów, został wyznaczony do nadzorowania misji Kościoła w Europie. W listopadzie tamtego roku odwiedził świętych w Niemieckiej Republice Demokratycznej, kraju rządzonym przez komunistów. Opisywał ten okres jako czas lęku, ucisku i niedostatku. Pomimo tych prób członkowie Kościoła trwali w wierze. „Na twarzach wielu przechodniów widziałem marazm rozpaczy, a od naszych członków emanowało jasne i piękne światło miłości”, powiedział.
Pierwsze spotkanie Prezydenta Monsona z tymi świętymi odbyło się w starym magazynie w Görlitz. Budynek wciąż „nosił ślady wojny”, wspominał Prezydent Monson, „ale wnętrze odzwierciedlało troskę naszych przywódców, by wnieść jasność i czystość do budynku, który bez tego byłby brudną ruderą”.
Podczas spotkania Prezydent Monson wzruszył się, gdy członkowie zaśpiewali następujący hymn wyrażający nadzieję pośród trudności, które przechodzili:
Nie bądź znużony, gdy jest trudna droga twa!
Nie bądź znużony, odrzucony idąc sam!
Jeśli teraz lejesz łzy,
Przyjdą też radosne dni,
Nie bądź znużony, gdy tam żniwo czeka nas!
Nie bądź znużony drogą,
Bez względu na twój los,
Tych, co nie są znużeni,
Radosny wezwie głos!
[„If the Way Be Full of Trial, Weary Not” (Nie bądź znużony, gdy trudna droga twa), Deseret Sunday School Songs (Pieśni Szkoły Niedzielnej Deseret) (1909), nr 158]
Prezydent Monson powiedział później: „Nigdy nie słyszałem takiego śpiewu […]. Niewiele spotkałem takich kongregacji, które miały większą miłość do ewangelii”1. Poświęcenie tych świętych, którzy przetrwali tak wielkie przeciwności, ukorzyło go: „Mieli tak niewiele. Moje serce przepełniał smutek, ponieważ nie mieli patriarchy. Nie mieli okręgów ani palików — tylko gminy. Nie mogli otrzymywać błogosławieństw świątynnych — ani obdarowania, ani zapieczętowania. Od dłuższego czasu nie odwiedził ich żaden oficjalny gość z siedziby głównej Kościoła. Członkowie mieli zakaz opuszczania kraju. Jednak ufali Panu całym sercem”2.
W trakcie spotkania Prezydent Monson powstał, aby przemawiać. Wspominając to zdarzenie kilka lat później, powiedział: „Z oczami przepełnionymi łzami i głosem zdławionym od emocji obiecałem tym ludziom: ‘Jeśli pozostaniecie wierni przykazaniom Boga, każde błogosławieństwo, jakim cieszy się każdy członek Kościoła w jakimkolwiek innym kraju, będzie dostępne dla was’. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem”3.
Tego wieczoru, kiedy Prezydent Monson rozważał, jakie efekty przyniesie wszystko, co będzie wymagane, by wypełnić tę obietnicę, uklęknął w modlitwie i błagał: „Ojcze Niebieski, jestem na Twoje zlecenie. To jest Twój Kościół. Mówiłem słowa, które nie pochodzą ode mnie, ale od Ciebie i Twego Syna. Przeto wypełnij tę obietnicę za życia tego szlachetnego ludu”. W odpowiedzi na jego modlitwę przyszły mu na myśl słowa psalmu: „Przestańcie i poznajcie, żem Ja Bóg” (Ks. Psalmów 46:11).
Stopniowo, na przestrzeni około dwudziestu lat, wypełniła się ta obietnica łącznie z uznanym przez Prezydenta Monsona za największy cud zbudowaniem świątyni we Freibergu w 1985 r., co stanowiło ostateczne udostępnienie błogosławieństw świątynnych tym wiernym świętym.
Następnie, w 1988 r., „udzielono zgody pełnoetatowym misjonarzom na przebywanie w tym kraju, a młodzież mogła służyć na świecie. Potem [w 1989 r.], podobnie jak mury Jerycha, runął mur berliński i wróciła wolność wraz z towarzyszącymi jej obowiązkami”4.
Prezydent Monson wielokrotnie odwiedzał Niemiecką Republikę Demokratyczną, aby świadczyć posługę tamtejszym świętym. Razem stawiali czoła próbom z odwagą, wiarą, polegając na Bogu. I razem doświadczali cudów. Chociaż droga była długa i często „lali łzy”, nie byli znużeni. W końcu przyszło błogosławieństwo i wezwał ich „radosny głos”, kiedy spełniły się prorocze obietnice. (Zob. str. 23–28, aby przeczytać bardziej szczegółowy opis).
Nauki Thomasa S. Monsona
1
W cierpieniu i utrapieniu naszą ostateczną pociechę stanowi ewangelia Jezusa Chrystusa.
Życie jest szkołą doświadczeń, okresem próby. Uczymy się, kiedy znosimy nasze udręki i doświadczamy smutku […].
Bez wątpienia można powiedzieć, że nie było dotąd na świecie osoby, która by była w pełni wolna od cierpienia i utrapienia oraz nie było okresu w historii ludzkości, który nie miałby swojej porcji zamętu, upadku, nieszczęścia.
Kiedy życie przynosi srogie ciosy, pojawia się pokusa, by zadać pytanie: „Dlaczego mnie to spotyka?”. Samooskarżanie jest powszechną praktyką, nawet jeśli nie mieliśmy kontroli nad naszymi trudnościami. Czasami wydaje się, że nie ma światełka w tunelu, nie ma świtu, który rozświetli ciemność nocy. Czujemy, że otacza nas ból złamanych serc, rozczarowanie rozwianych marzeń i rozpacz utraconej nadziei. Dołączamy do błagalnego wołania z kart Biblii: „Czy nie ma balsamu w Gileadzie?” [Ks. Jeremiasza 8:22] […].
Wszystkich, którzy tak rozpaczają, chciałbym zapewnić słowami psalmu: „Wieczorem bywa płacz, ale rankiem wesele” [Ks. Psalmów 30:6].
Kiedykolwiek czujemy pokusę, by ugiąć się pod ciosami życia, pamiętajmy, że inni ludzie przeszli przez to samo, wytrwali i przezwyciężyli przeciwności.
Wydaje się, że napływ kłopotów jest nieskończony, tak dla jednostki, jak dla ogółu. Naszym problemem jest to, że często oczekujemy natychmiastowych rozwiązań, zapominając, że często potrzeba niebiańskiej cnoty cierpliwości.
Czy którekolwiek z poniższych wyzwań brzmi znajomo?
-
Niepełnosprawne dzieci
-
Śmierć ukochanej osoby
-
Redukcja zatrudnienia
-
Zanikające umiejętności
-
Krnąbrny syn lub córka
-
Choroba psychiczna
-
Wypadki
-
Rozwód
-
Przemoc
-
Nadmierne zadłużenie
Ta lista nie ma końca. W dzisiejszym świecie czasami panuje tendencja do tego, by czuć oddzielenie — a nawet odizolowanie — od Dawcy każdego dobrego daru. Martwimy się, że wędrujemy samotnie. Pytacie: „Jak sobie z tym poradzimy?”. To, co przynosi nam ostateczne pocieszenie, to ewangelia.
Z łoża boleści, z poduszki mokrej od łez zostajemy uniesieni ku niebiosom dzięki temu boskiemu zapewnieniu i cennej obietnicy: „Nie odstąpię cię ani cię nie opuszczę” [Ks. Jozuego 1:5]5.
2
Umocnienie naszych podstaw wiary będzie dla nas wsparciem w czasach prób.
W roku 1959, niedługo po tym, jak rozpocząłem służbę jako prezydent Misji Kanadyjskiej, której główna siedziba mieściła się w Toronto, w prowincji Ontario, w Kanadzie, spotkałem N. Eldona Tannera, wybitnego Kanadyjczyka, który w kilka miesięcy później został powołany na asystenta Kworum Dwunastu Apostołów, następnie do Kworum Dwunastu Apostołów, a później został doradcą czterech Prezydentów Kościoła.
W czasie, kiedy go spotkałem, Prezydent Tanner był prezesem ogromnego rurociągu transkanadyjskiego i prezydentem [palika] Calgary, w Kanadzie. W Kanadzie był znany jako „Pan Uczciwość”. Podczas tego pierwszego spotkania, oprócz innych spraw, poruszyliśmy temat zim kanadyjskich, podczas których szaleją burze, całymi tygodniami utrzymuje się bardzo niska temperatura poniżej zera, a mroźne wiatry obniżają ją jeszcze bardziej. Zapytałem Prezydenta Tannera, czemu drogi i autostrady w zachodniej Kanadzie zasadniczo pozostają nietknięte podczas takich zim, nie okazując żadnych, bądź tylko niewielkie oznaki pęknięć lub zniszczeń, podczas gdy na nawierzchni dróg na wielu obszarach, gdzie zimy są nie tak srogie i nie tak chłodne, powstają pęknięcia, przerwy i dziury.
Powiedział: „Jest to kwestia głębokości podstawy materiałów nawierzchniowych. Aby nawierzchnie pozostawały mocne i niezniszczalne, należy układać fundament na bardzo dużej głębokości. Kiedy fundament nie jest wystarczająco głęboki, nawierzchnia nie wytrzymuje skrajnych zmian pogody”.
Przez całe lata często myślałem o tej rozmowie i o wyjaśnieniu Prezydenta Tannera, ponieważ zdałem sobie sprawę, że jego słowa mają głębokie zastosowanie w naszym życiu. Mówiąc prościej, jeśli nie mamy głębokiego fundamentu wiary i solidnego świadectwa o prawdzie, możemy mieć trudności z wytrzymaniem potężnych burz i lodowatych wiatrów przeciwności, które nieuchronnie przychodzą do każdego z nas.
Życie doczesne jest okresem prób, czasem wykazania się, czy jest się godnym powrotu do obecności naszego Ojca Niebieskiego. Musimy stawiać czoło wyzwaniom i trudnościom, by sprawdzić siebie. Mogą one nas załamywać, a nawierzchnia naszych dusz może popękać i pokruszyć się — tak się dzieje, gdy nasze podstawy wiary, nasze świadectwa o prawdzie nie są głęboko osadzone w naszym wnętrzu.
Na świadectwach innych ludzi możemy opierać się tylko przez jakiś czas. W końcu musimy mieć swoje własne, mocne i głęboko umiejscowione fundamenty lub nie przetrwamy burz życia, które nadejdą. Takie burze przychodzą w różnych formach. Możemy borykać się ze smutkiem i rozpaczą z powodu krnąbrnego dziecka, które decyduje się na odejście ze ścieżki, która wiedzie do odwiecznej prawdy, i wybiera się w podróż po śliskich urwiskach błędu i rozczarowań. Naszych ukochanych lub nas mogą dotknąć choroby, niosąc cierpienie, a czasem śmierć. Nieszczęśliwe wypadki mogą pozostawić swe okrutne piętno lub zgasić czyjeś życie. Śmierć przychodzi do starców, kiedy chwieją się na nogach. Jej wezwanie słyszą ci, którzy ledwie osiągnęli połowę drogi ich życia, a często ucisza ona śmiech małych dzieci […].
W jaki sposób możemy zbudować wystarczająco mocną podstawę, aby przetrzymać takie koleje losu? W jaki sposób możemy zachować wiarę i świadectwo, które będą wymagane, abyśmy mogli doświadczać radości obiecanej wiernym? Konieczny jest stały, mocny wysiłek. Większość z nas doświadczała tak silnego natchnienia, że łzy stawały w oczach i rodziła się determinacja, by na zawsze pozostawać wiernym. Słyszałem oświadczenie: „Gdybym tylko mógł utrzymać na zawsze te uczucia, nigdy nie miałbym problemów z robieniem tego, co powinienem”. Jednak takie uczucia są ulotne. Natchnienie, które czujemy podczas tych sesji konferencji, może zmniejszyć się i zblaknąć, kiedy przyjdzie poniedziałek i staniemy wobec wyzwań naszej codziennej pracy, szkoły, prowadzenia domu i spraw rodzinnych. Mogą one łatwo odwieść nasze umysły od tego, co święte, ku sprawom przyziemnym, od tego, co podźwiga, ku temu wszystkiemu, co — jeśli na to pozwolimy — zniszczy powoli nasze świadectwa, nasze mocne podstawy.
Oczywiście, nie żyjemy w świecie, gdzie nie doświadczamy niczego poza sprawami duchowymi, ale możemy umocnić nasze podstawy wiary, nasze świadectwa o prawdzie, przez co nie osłabniemy, nie zawiedziemy6.
3
Dzięki modlitwie, studiowaniu pism świętych i służbie zbudujemy silną podstawę wiary.
Pewnie zapytacie, w jaki sposób możemy skuteczniej osiągnąć i utrzymać tę podstawę potrzebną do duchowego przetrwania w świecie, w którym żyjemy? Pozwólcie, że zaproponuję trzy wskazówki, które pomogą w naszych staraniach.
Po pierwsze, umacniajcie wasz fundament poprzez modlitwę. „Modlitwa [to niebiański dar, pragnienie ludzkich serc]” („Modlitwa to niebiański dar”, Hymny, nr 79).
Kiedy się modlimy, naprawdę komunikujmy się z naszym Ojcem w Niebie. Łatwo jest uczynić nasze modlitwy czymś stale powtarzającym się, wypowiadając ich słowa bezmyślnie lub prawie bezmyślnie. Kiedy pamiętamy, że każdy z nas jest w dosłownym sensie duchowym synem lub córką Boga, zbliżenie się do Niego w modlitwie nie będzie dla nas czymś trudnym. On nas zna, kocha nas; chce tego, co jest dla nas najlepsze. Módlmy się ze szczerością i w sposób znaczący, oferując nasze podziękowania i prosząc o to, czego, jak sądzimy, potrzebujemy. Nasłuchujmy Jego odpowiedzi, abyśmy mogli rozpoznać je, gdy nadejdą. Jeśli tak czynimy, będziemy wzmocnieni i błogosławieni. Poznamy Go i Jego pragnienia dotyczące naszego życia. Nasze fundamenty wiary umocnią się, kiedy będziemy poznawać Go i zaufamy Mu. Jeśli ktoś z nas ociąga się ze zważaniem na rady, aby modlić się zawsze, nie ma lepszej okazji, by zacząć to robić od dziś […].
Moja druga wskazówka: studiujmy pisma święte i „[rozmyślajmy] o [nich] we dnie i w nocy”, jak radzi Pan poprzez Księgę Jozuego (1:8) […].
Codzienne spędzanie czasu na studiowaniu pism świętych bez wątpienia wzmocni nasze fundamenty wiary i nasze świadectwa o prawdzie.
Pamiętam radość, jakiej doświadczył Alma, kiedy podróżował z [ziemi gedeońskiej], na południu, do ziemi mantijskiej] i spotkał synów Mosjasza. Alma nie widział ich od pewnego czasu i był bardzo uradowany, kiedy odkrył, że „byli oni nadal jego braćmi w Panu; zaiste, i umocnili się w [poznaniu prawdy]; albowiem byli trzeźwo myślącymi ludźmi i pilnie badali pisma święte, aby [znać] słowo Boże” (zob. Ks. Almy 17:1–2).
Obyśmy również poznali słowo Boże i wiedli nasze życie zgodnie z nim.
Moja trzecia wskazówka co do budowania mocnego fundamentu wiary i świadectwa dotyczy służby.
Kiedy pewnego ranka jechałem do biura, przejeżdżałem obok pralni chemicznej, która miała na wystawie pewien napis. Widniały tam słowa: „Jest to służba, która się liczy”. To proste przesłanie na zawsze pozostało w mojej pamięci. Nagle zdałem sobie sprawę z tego, dlaczego tak jest. Rzeczywiście, jest służba, która się liczy — służba Panu.
W Księdze Mormona czytamy słowa szlachetnego króla Beniamina. Z prawdziwą pokorą natchnionego przywódcy wypowiadał swoje pragnienie, aby służyć swemu ludowi i prowadzić go po ścieżkach prawości. Następnie oświadczył im:
„Oto mówię wam, że ponieważ powiedziałem wam, iż spędziłem życie na służbie dla was, i nie chcę się przechwalać, gdyż byłem jedynie w służbie u Boga.
I [oto] mówię wam [te rzeczy, abyście uczyli się mądrości; abyście uczyli się], że gdy służycie [swoim] bliźnim, służycie swemu Bogu” (Ks. Mosjasza 2:16–17).
Oto służba, która się liczy, służba, do której każdy z nas jest powołany: służba Panu Jezusowi Chrystusowi.
Idąc tą ścieżką życia, zauważycie, że nie jesteście jedynymi podróżnikami. Są tam inni, którzy potrzebują waszej pomocy. Są tam stopy, które trzeba utwierdzić, ręce, które trzeba uchwycić, umysły, które potrzebują zachęty, serca czekające na natchnienie i dusze, które trzeba zbawić […].
Kiedy ustanowimy dla swego życia mocny fundament, niechaj każdy z nas pamięta Jego cenną obietnicę:
Ja jestem dziś z tobą, [nie lękaj się więc,
Bo jam] Bogiem twym — [zawsze bronić cię chcę].
Ja wzmocnię cię, dodam ci sił w chwilę złą
I ciebie [podtrzyma wszechmocna ma dłoń].
(„Jak [silne świadectwo]”, Hymny, nr 37)7
Gdy poszukujemy naszego Ojca Niebieskiego poprzez żarliwą, szczerą i gorliwą modlitwę oraz zaangażowane studiowanie pism świętych, nasze świadectwa staną się silne i głęboko zakorzenione. Będziemy przekonani o miłości Boga do nas. Zrozumiemy, że nigdy nie kroczymy samotnie. Obiecuję wam, że pewnego dnia spojrzycie z dystansu na wasze problemy i zdacie sobie sprawę, że On zawsze był obok was8.
4
Gdy zwracamy się do Ojca Niebieskiego w czasach prób, On nas wspiera i pomaga nam się uczyć i wzrastać.
Mamy skłonność do postrzegania własnych nieszczęść przez zniekształcający pryzmat pesymizmu. Czujemy się odrzuceni, osamotnieni, mamy złamane serca. Jeśli znajdujecie się w takiej sytuacji, proszę was — zwróćcie się z wiarą do naszego Ojca Niebieskiego. On was podniesie i poprowadzi. Nie zawsze pozbawi was udręk, ale pocieszy was i z miłością poprowadzi przez wszelkie burze, z jakimi się zmagacie9.
[Pan] pomoże nam w potrzebie. W życiu napotykają nas trudności, problemy, których się nie spodziewaliśmy i na które nigdy byśmy się świadomie nie zdecydowali. Nikt z nas nie jest od nich wolny. Celem życia doczesnego jest nauka i rozwój, abyśmy stali się bardziej podobni do naszego Ojca, a właśnie w obliczu trudności często uczymy się najwięcej, choć lekcje te są niekiedy bardzo bolesne. Nasze życie może być przepełnione radością, jeśli postępujemy zgodnie z naukami ewangelii Jezusa Chrystusa10.
Nasz Ojciec Niebieski, który daje nam tyle cudownych rzeczy, wie, że uczymy się, wzrastamy i stajemy się silni, gdy konfrontujemy się z próbami, przez które musimy przejść. Wiemy, że będą okresy, gdy doświadczymy rozdzierającego smutku, gdy odczujemy żal i będziemy wypróbowani do granic naszych możliwości. Jednakże te trudności pozwolą nam zmienić się na lepsze, odbudować nasze życie w sposób, którego nauczył nas Ojciec Niebieski i stać się kimś innym, niż jesteśmy teraz — kimś lepszym, niż byliśmy, kimś bardziej wyrozumiałym, bardziej skorym do współczucia, z silniejszym świadectwem.
To powinien być nasz cel: nie ustawać i wytrwać, ale też, w miarę pokonywania drogi przez blaski i cienie, stać się kimś bardziej oczyszczonym duchowo. Gdyby nie było wyzwań do pokonania i problemów do rozwiązania, każdy z nas pozostałby tym, kim jest, postępując w niewielkim stopniu lub wcale ku celowi, jakim jest życie wieczne. Poeta wyraził podobną treść tymi słowami:
Dobry las nie powstaje łatwo,
Im silniejszy wiatr, tym silniejsze drzewa.
Im dalej jest niebo, tym drzewa są wyższe.
Im więcej burz, tym więcej sił.
Gdy słońce, gdy zimno, gdy deszcz i śnieg,
Rośnie siła w drzewie i charakter w człowieku.
[Douglas Malloch, „Good Timber”, w: Sterling W. Sill, Making the Most of Yourself (1971), str. 23]
Tylko Mistrz zna głębię naszych prób, naszego bólu i cierpienia. On sam daje nam wieczny pokój w czasach przeciwności. On sam przemawia do naszych umęczonych dusz tymi słowami pocieszenia:
„Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.
Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.
Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie” [Ew. Mateusza 11:28–30].
Czy przechodzimy przez najlepsze czy przez najgorsze okresy w życiu, On jest z nami. Obiecał, że to się nigdy nie zmieni.
Moi bracia i siostry, obyśmy zobowiązali się przed naszym Ojcem Niebieskim, że wytrwamy, krocząc przez wszystkie lata i trudy życia. Nie powinniśmy doświadczać trudności, by o Nim pamiętać. Nie powinniśmy być zmuszeni do pokory, zanim Mu zawierzymy i zaufamy.
Obyśmy zawsze dążyli do bliskości z naszym Ojcem w Niebie. Aby tak się stało, musimy modlić się do Niego codziennie i słuchać Go każdego dnia. Naprawdę potrzebujemy Go w każdej godzinie, tak w godzinie słońca, jak i w godzinie deszczu. Niech Jego obietnica stanie się naszą życiową dewizą: „Nie odstąpię cię ani cię nie opuszczę” [Ks. Jozuego1:5].
Z całej duszy świadczę, że Bóg żyje i kocha nas, że Jego Jednorodzony Syn żył i umarł za nas i że ewangelia Jezusa Chrystusa jest światłem, które rozświetla ciemności naszego życia. Niech zawsze tak będzie. O to modlę się11.
Propozycje dotyczące studiowania i nauczania
Pytania
-
Prezydent Monson nauczał, że ewangelia przynosi nam pocieszenie w czasach cierpienia i trosk (zob. część 1.). W jaki sposób ewangelia przyniosła ci pocieszenie i dała siłę w trudnych czasach? W jaki sposób możemy odczuwać miłość Ojca Niebieskiego oraz naszego Zbawiciela w chwilach prób?
-
Przejrzyj historię Prezydenta Monsona o Prezydencie N. Eldonie Tannerze w części 2. Dlaczego stały, mocny wysiłek jest potrzebny, aby umocnić nasze fundamenty wiary? Dlaczego wyzwania i trudności są niezbędną częścią życia doczesnego?
-
Przejrzyj trzy wskazówki Prezydenta Monsona dotyczące budowania mocnego fundamentu wiary (zob. część 3.). W jaki sposób modlitwa wzmocniła twoją wiarę? W jaki sposób studiowanie pism świętych wzmocniło twoje świadectwo? W jaki sposób służba bliźnim przyczyniła się do umocnienia twojego fundamentu?
-
Jakie nauki w części 4. dają ci nadzieję i siłę w obliczu doświadczanych przez ciebie prób? W jaki sposób Pan pomógł ci w trudnych czasach? Co musimy zrobić, aby otrzymać pocieszenie i siłę, które proponuje nam Pan? W jaki sposób stałeś się bardziej „oczyszczony duchowo” dzięki trudnym chwilom?
Pokrewne fragmenty z pism świętych
List Jakuba 2:14–26; Objawienie Jana 21:1–4; II Ks. Nefiego 31:19–20; Ks. Mosjasza 23:21–22; Ks. Almy 32:21, 26–43; Doktryna i Przymierza 121:7–9; 122:5–9
Wskazówka do nauczania
Zachęć uczniów, aby zapisywali odczucia, które otrzymują od Ducha Świętego, kiedy studiują ewangelię. Czasami Duch może nauczać ich spraw, które nie są omawiane na głos” (Nauczanie na sposób Zbawiciela, [2016], str. 30).