2019
Ćwiczenie naszych duchowych mięśni
maj 2019


2:3

Ćwiczenie naszych duchowych mięśni

Tak jak czytanie i uczenie się o mięśniach nie wzmocni ich, tak czytanie i uczenie się o wierze bez działania nie wystarczy do tego, by rozwinąć wiarę.

Jestem wdzięczny za błogosławieństwo posiadania fizycznego ciała, które jest niesamowitym darem od Ojca Niebieskiego. Ciało składa się z ponad 600 mięśni1. Wiele mięśni wymaga wyćwiczenia, aby były w stanie wykonywać codzienne czynności. Możemy włożyć dużo wysiłku umysłowego w czytanie i uczenie się o mięśniach, ale jeśli myślimy, że to je wzmocni, doznamy rozczarowania. Aby rozwinąć mięśnie, musimy ich przecież używać.

Zdałem sobie sprawę, że duchowe dary mają podobny schemat działania. Musimy je także rozwijać, by wzrastały. Na przykład duchowy dar wiary, to nie tylko uczucie, czy nastrój. To zasada działania, która często w pismach świętych łączona jest z czasownikiem wypróbować2. Tak jak czytanie i uczenie się o mięśniach nie wzmocni ich, tak czytanie i uczenie się o wierze bez działania nie wystarczy do tego, by rozwinąć wiarę.

Kiedy miałem 16 lat, mój starszy brat, Ivan, miał 22 lata. Przyszedł pewnego dnia do domu i oświadczył coś naszej rodzinie. Zdecydował, że przyjmie chrzest w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Rodzice byli sceptycznie nastawieni i z tego, co pamiętam, w ogóle nie rozumieli, co miał na myśli. Po upływie roku lub nieco później oświadczył coś jeszcze bardziej zaskakującego: zdecydował, że będzie służyć jako misjonarz dla Kościoła, co oznaczało, że nie zobaczymy go przez dwa lata. Rodzice nie byli tym zachwyceni. Ja natomiast dostrzegłem w nim prawdziwą determinację, która wzbudziła mój podziw dla niego i decyzji, jaką podjął.

Kilka miesięcy później, kiedy Ivan służył na misji, miałem okazję, by zaplanować wakacje z kilkoma kolegami ze szkoły. Chcieliśmy świętować koniec liceum i spędzić kilka dni na plaży.

Napisałem list do mojego brata-misjonarza, w którym wspomniałem o moich planach wakacyjnych. Odpisał, że miasto, w którym służy, znajduje się po drodze do miejsca, które wybrałem. Zdecydowałem, że dobrze będzie go odwiedzić. Dopiero później dowiedziałem się, że rodzina nie powinna odwiedzać misjonarzy.

Poczyniłem wszystkie przygotowania. Pamiętam, jak siedząc w autobusie, myślałem o tym, jak wspaniale spędzimy razem ten piękny słoneczny dzień. Zjemy śniadanie, porozmawiamy, pobawimy się na plaży i poopalamy się — będziemy świetnie się bawić!

Kiedy autobus przyjechał na dworzec, zobaczyłam, że obok Ivana stał drugi młody mężczyzna, i obaj mieli na sobie białe koszule i krawaty. Wysiadłem z autobusu, uścisnęliśmy się, a następnie przedstawił mi swojego towarzysza. Od razu opowiedziałem bratu, co zaplanowałem na nasz wspólny dzień, nie spodziewając się, że on też coś dla nas przygotował. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział: „Pewnie! Ale musimy najpierw zrobić kilka rzeczy. Czy pójdziesz z nami?”. Zgodziłem się, myśląc, że później wystarczy nam czasu na zabawę na plaży.

Owego dnia przez ponad 10 godzin chodziłem ulicami tego miasta razem z moim bratem i jego towarzyszem. Cały dzień uśmiechałem się do wszystkich. Witałem się z ludźmi, których widziałem po raz pierwszy w życiu. Rozmawialiśmy ze wszystkimi, pukaliśmy do drzwi obcych ludzi i odwiedzaliśmy osoby nauczane przez mojego brata i jego towarzysza.

Podczas jednej z wizyt mój brat i jego towarzysz nauczali o Jezusie Chrystusie i planie zbawienia. Nagle Ivan zamilkł i spojrzał na mnie. Ku mojemu zdziwieniu poprosił, abym powiedział, co sądzę na temat przedstawionych nauk. Nagle zrobiło się cicho i wszyscy patrzyli na mnie. W końcu z trudem znalazłem odpowiednie słowa i powiedziałem o moich uczuciach do Zbawiciela. Nie wiem, czy moje słowa były właściwe czy nie. Mój brat mnie nie skorygował, wręcz przeciwnie, podziękował mi za podzielenie się przemyśleniami i uczuciami.

Podczas wspólnie spędzonych godzin mój brat i jego towarzysz nie poświęcili ani minuty, aby nauczać wyłącznie mnie. Mimo to zdobyłem więcej wiedzy niż podczas naszych dotychczasowych rozmów. Byłem świadkiem tego, jak oblicza ludzi zmieniały się, kiedy przyjmowali do swego życia duchowe światło. Widziałem, jak u niektórych budziła się nadzieja w wyniku przesłania i dowiedziałem się, jak służyć bliźnim, zapomnieć o sobie i swoich pragnieniach. Czyniłem to, o czym nauczał Zbawiciel: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie”3.

Patrząc wstecz, wiem, że tego dnia moja wiara wzrosła, ponieważ mój brat umożliwił mi wprowadzenie jej w czyn. Wypróbowałem ją, jak o tym czytamy w pismach świętych, szukałem ludzi do nauczania, składałem świadectwo, służyłem bliźnim itp. Nie udało nam się poopalać na plaży, ale moje serce napełniła jasność niebios. Nie zobaczyłem nawet najmniejszego ziarenka piasku na plaży, ale czułem, jak moja wiara wzrosła niczym małe ziarnko gorczyczne4. Ten słoneczny dzień nie upłynął mi na zwiedzaniu, ale przeżyłem coś wspaniałego i nie będąc tego świadom, byłem misjonarzem — nie będąc nawet członkiem Kościoła!

Okazje do wzmocnienia duchowych mięśni

Dzięki Przywróceniu ewangelii możemy poznać, w jaki sposób Ojciec Niebieski pomaga nam rozwijać duchowe dary. Bardziej prawdopodobne jest to, że da nam okazje do rozwinięcia tych darów, niż to, że nimi nas obdarzy, nie wymagając od nas włożenia w zdobycie ich duchowego i fizycznego wysiłku. Jeśli jesteśmy gotowi na odczucie wpływu Jego Ducha, poznamy, jak dostrzec te okazje, a następnie przejdziemy do działania.

Jeśli chcemy mieć więcej cierpliwości, przekonamy się, że musimy wyćwiczyć ją, czekając na odpowiedź. Jeśli chcemy mieć więcej miłości do bliźnich, możemy pielęgnować ją, kiedy usiądziemy w kościele obok nowo przybyłej osoby. Z wiarą jest podobnie: kiedy do umysłu napływają wątpliwości, konieczne będzie zaufanie obietnicom Pana, aby móc iść naprzód. W ten sposób ćwiczymy duchowe mięśnie i sprawiamy, że stają się źródłem siły w naszym życiu.

Pewnie na początku nie będzie to łatwe, a nawet może to być wielkim wyzwaniem. Słowa Pana wypowiedziane poprzez proroka Moroniego są wciąż aktualne: „Ludziom, którzy się do Mnie nawracają, ukazuję ich słabość. Oto daję ludziom słabość, aby byli pokornego ducha i wystarczy Mej łaski dla wszystkich, którzy się przede Mną ukorzą; albowiem jeśli się przede Mną ukorzą i mają wiarę we Mnie, uczynię, że to, co w nich słabe, stanie się mocne”5.

Jestem wdzięczny za mojego brata, Ivana, który nie tylko opowiedział mi o ewangelii, ale także pośrednio zaprosił mnie, bym żył według niej i poznał swoje słabości. Pomógł mi przyjąć zaproszenie Zbawiciela, bym przyszedł i naśladował Go6 — bym szedł śladami Zbawiciela, szukał, jak czynił to Zbawiciel i miłował, jak Zbawiciel nas miłuje. Kilka miesięcy po moich misjonarskich przeżyciach zdecydowałem się przyjąć chrzest i służyć na misji.

Przyjmijmy zaproszenie Prezydenta Russella M. Nelsona i ze szczerą intencją przyjdźmy do Zbawiciela7, rozpoznając mięśnie, które potrzebują więcej duchowej aktywności, i zaczynając je ćwiczyć. To jest bieg długodystansowy, maraton, a nie sprint, więc nie zapominajmy, że te drobne i stałe duchowe aktywności wzmocnią te ważne duchowe mięśnie. Jeśli chcemy zwiększać naszą wiarę, czyńmy to, co wymaga wiary.

Składam świadectwo, że jesteśmy dziećmi kochającego Ojca Niebieskiego. Jego Syn, Jezus Chrystus, nas kocha. Przyszedł na ten świat, aby wskazać nam drogę i z własnej woli złożył Swoje życie, żeby dać nam nadzieję. Zbawiciel zaprasza nas, abyśmy postawili sobie Jego za nasz doskonały przykład, wypróbowywali wiarę w Niego i w Jego Zadośćuczynienie oraz byśmy powiększali duchowe dary, którymi zostaliśmy błogosławieni. On jest tą drogą. To jest moje świadectwo, które składam w imię Jezusa Chrystusa, amen.