Rozdział 4
Dziedzictwo pionierów: wiara i poświęcenie
„Niezależnie od tego, czy jesteś spokrewniony z pionierami, czy dopiero wczoraj dołączyłeś do Kościoła, jesteś częścią wielkiej wizji, o jakiej ci mężczyźni i kobiety marzyli […]. Oni położyli podwaliny. Naszym zadaniem jest na nich budować”.
Z życia Gordona B. Hinckleya
Podczas poświęcenia Świątyni w Columbus, Ohio, Prezydent Gordon B. Hinckley wspominał swoich przodków, którzy byli pionierami. Później wspominał:
„Siedząc w pokoju celestialnym, rozmyślałem o moim pradziadku […]. Niedawno odwiedziłem miejsce jego pochówku w Kanadzie, nieco na północ od granicy stanu Nowy Jork […]. Zmarł w wieku 38 lat”.
Kiedy umarł pradziadek Prezydenta Hinckleya, jego syn Ira, późniejszy dziadek Prezydenta, miał zaledwie trzy lata. Matka Iry wkrótce ponownie wyszła za mąż i po kilku latach przeprowadziła się najpierw do Ohio, a potem do Illinois. Zmarła w 1842 roku, osierocając trzynastoletniego Irę. Opowiadając dalej tę historię, Prezydent Hinckley powiedział:
„Mój dziadek [Ira Hinckley] został ochrzczony w Nauvoo i […] w związku z tym przemierzył wielkie równiny wraz z migracją [pionierów]. W 1850 roku w trakcie tej wędrówki w jednym dniu zmarli młoda żona Iry i jego przyrodni brat. Ira zrobił dla nich proste trumny, pochował ich, a potem wziął na ręce swoją małą córeczkę i zaniósł ja do Doliny [Jeziora Słonego].
Na życzenie Brighama Younga wybudował Cove Fort, był prezydentem palika w Fillmore [Utah] i zrobił jeszcze tysiąc innych rzeczy, aby przyczynić się do rozwoju tego dzieła.
A potem był mój ojciec […]. Przewodniczył on największemu palikowi w Kościele, który liczył ponad 15 tysięcy członków”.
Następnie myśli Prezydenta skierowały się w stronę jego potomków. Mówił dalej:
„Siedząc w świątyni i rozmyślając o życiu tych trzech mężczyzn, spojrzałem w drugą stronę na moją córkę, na jej córkę, która jest moją wnuczką, i na jej dzieci, moje prawnuczęta. I nagle zdałem sobie sprawę, że stoję pośrodku siedmiu pokoleń, trzy były za mną i trzy przede mną.
W tym świętym domu Pana poczułem, że spoczywa na mnie ogromna odpowiedzialność za to, by przekazać wszystko, co odziedziczyłem od moich przodków, pokoleniom, które nastąpiły po mnie”1.
Oprócz wyrażania wdzięczności za swoich przodków i za dziedzictwo pionierów świętych w dniach ostatnich Prezydent Hinckley często podkreślał, że członkowie Kościoła na całym świecie są współczesnymi pionierami. W 1997 roku powiedział o świętych w Gwatemali: „W tym roku obchodzimy 150. rocznicę przybycia pionierów do Doliny Jeziora Słonego. Przebyli oni długą drogę na wozach lub ciągnąc wózki ręczne. Byli pionierami. Ale czasy pionierów się nie skończyły. Na całym świecie mamy pionierów i wy się do nich zaliczacie”2. Świętym w Tajlandii ogłosił: „Jesteście pionierami, którzy przewodzą pracy Pana w tym pięknym kraju”3. Podczas wizyty na Ukrainie w 2002 roku wygłosił te proste słowa: „Kościół miał swoich pionierów w początkowym okresie swego powstania, a teraz wy jesteście pionierami tych czasów”4.
Kiedy Prezydent Hinckley mówił o wczesnych pionierach, chodziło mu o coś znacznie więcej niż skupienie się na ludziach z przeszłości. Patrzył w przyszłość z nadzieją, że wiara i poświęcenie tych świętych „staną się dla nas wszystkich źródłem motywacji, ponieważ każdy z nas jest pionierem w swoim życiu, a często też w swojej rodzinie”5.
Nauki Gordona B. Hinckleya
1
Dzięki wizji przyszłości, wytężonej pracy i ufności, że działa przez nich moc Boga, pierwsi pionierzy świętych w dniach ostatnich urzeczywistnili swoją wiarę.
To wiara sprawiła, że niewielka grupa pierwszych nawróconych [na wschodzie Stanów Zjednoczonych] przeniosła się ze stanu Nowy Jork do Ohio, potem z Ohio do Missouri, a następnie z Missouri do Illinois, szukając spokoju i miejsca, gdzie mogliby oddawać cześć Bogu zgodnie z tym, co dyktowało im sumienie.
To oczyma wiary ujrzeli piękne miasto [Nauvoo], kiedy przeprawili się przez bagna w Commerce, w stanie Illinois. Przekonani, że wiara bez uczynków jest martwa, osuszyli mokradła, wytyczyli plan miasta, zbudowali solidne budynki mieszkalne, kościelne i miejsca do nauki, a ukoronowaniem tego wszystkiego była budowa wspaniałej świątyni, wówczas najznamienitszej budowli w całym stanie Illinois […].
[Wkrótce potem rozpoczęły się] prześladowania, akty profanacji i zaczęły działać dążące do mordów grupy przestępców. Prorok został zabity. Ich marzenia legły w gruzach. I znowu dzięki wierze ludzie zebrali się razem, zorganizowali wedle wcześniej nakreślonego planu i przygotowali się do kolejnej wędrówki.
Ze łzami w oczach i bolejącym sercem opuścili swoje wygodne domy i warsztaty. Spojrzeli jeszcze raz na świętą świątynię, a potem zwrócili wzrok na zachód, ku nieznanemu, i pośród śnieżyc przeprawili się w lutym 1846 roku przez rzekę Missisipi a potem brnąc w błocie, pokonali prerię w stanie Iowa.
Z wiarą założyli Zimową Kwaterę nad rzeką Missouri. Setki ludzi zmarło z powodu zarazy, dyzenterii i dyfterytu. Wiara podtrzymywała na duchu tych, którzy ocaleli. Pochowali swych bliskich na nadrzecznym urwisku i wiosną 1847 roku wyruszyli […] w stronę gór na zachodzie.
To dzięki wierze Brigham Young spojrzał na Dolinę [Jeziora Słonego], wówczas spaloną słońcem i jałową, i ogłosił: „To jest to miejsce”. I znowu to dzięki wierze cztery dni później dotknął swą laską ziemi i powiedział: „Tu stanie świątynia naszego Boga”. Majestatyczna i święta [Świątynia Salt Lake] jest świadectwem wiary, nie tylko wiary tych, którzy ją zbudowali, ale również tych, którzy teraz z niej korzystają, wykonując bezinteresowną pracę miłosierdzia.
Apostoł Paweł napisał do Hebrajczyków: „Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy” (List do Hebrajczyków 11:1). Wszystkie wielkie osiągnięcia, o których dzisiaj mówiłem, były kiedyś jedynie tym, „czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy”. Dzięki wizji przyszłości, wytężonej pracy i ufności, że działa przez nich moc Boga, pionierzy urzeczywistnili swoją wiarę6.
Moc, która pobudzała do działania naszych przodków w ewangelii, to moc wiary w Boga. Ta sama wiara sprawiła, że możliwa była ucieczka z Egiptu, przejście przez Morze Czerwone, długa wędrówka przez pustynię i założenie Izraela w Ziemi Obiecanej […].
Jakże niezmiernie nam potrzeba tej płomiennej wiary w żyjącego Boga i Jego żyjącego, zmartwychwstałego Syna, ponieważ właśnie taką wielką, popychającą do działania wiarę mieli nasi przodkowie w ewangelii.
Mieli wizję przyszłości, która na wszystko miała wpływ i we wszystkich decyzjach odgrywała kluczową rolę. Kiedy przybyli na zachód, od najbliższego ludzkiego siedliska dzieliło ich tysiąc sześćset kilometrów, tysiąc sześćset znojnych kilometrów na wschód i tysiąc trzysta kilometrów na zachód. Osobiste uznanie Boga, Wiecznego Ojca, do którego każdy z nich mógł zwracać się z wiarą, było źródłem ich siły. Wierzyli we wspaniałą obietnicę zapisaną w pismach świętych: „Polegaj na Bogu, a będziesz żył” (Alma 37:47). Z wiarą starali się wypełniać Jego wolę. Z wiarą czytali i przyjmowali boskie nauki. Z wiarą trudzili się, aż padali z wycieńczenia, zawsze żywiąc przekonanie, że przyjdzie im odpowiedzieć przed Tym, który jest ich Ojcem i Bogiem7.
Mamy przewspaniałą historię. Znaczą ją akty bohaterstwa, wierność zasadom i niestrudzone oddanie. To owoce wiary. Przed nami wielka przyszłość. Zaczyna się już dzisiaj. Nie możemy się zatrzymać. Nie możemy zwolnić. Nie możemy zmniejszyć tempa ani się oszczędzać8.
2
Pierwsi święci w dniach ostatnich patrzyli w przyszłość, marząc o wielkim Syjonie.
Właściwym jest poświęcenie chwili na to, by okazać szacunek tym, którzy położyli podwaliny tego wielkiego dzieła […]. Ich nadrzędnym celem był Syjon [zob. NiP 97:21; Mojżesz 7:18]. Śpiewali o nim pieśni. Marzyli o nim. Wiązali z nim wielkie nadzieje. Ich wielka podróż musi na wieki trwać jako niezrównane przedsięwzięcie. Przeniesienie dziesiątek tysięcy ludzi na zachód napotkało wszelkie możliwe przeciwności, śmierć była ponurą rzeczywistością i znała ją każda grupa wozów i kompania wózków ręcznych.
Żywię ogromny szacunek do Brighama Younga. Ujrzał Dolinę Jeziora Słonego w wizji na długo, zanim zobaczyły ją jego cielesne oczy. W przeciwnym razie, chyba raczej nie zatrzymałby się właśnie w tym miejscu. W Kalifornii i Oregonie były zielone krainy. Gdzie indziej była lepsza, bardziej żyzna gleba. W innych miejscach było więcej drewna czy wody i panował w nich lepszy klimat.
Tu były co prawda górskie potoki, ale żaden z nich nie był zbyt duży. Ziemia nigdy nie była obsiewana, więc nie było wiadomo, jakie wyda plony. Żaden pług nigdy nie przełamał jej spalonej słońcem powierzchni. Zdumieniem i podziwem przepełnia mnie to, że Prezydent Young poprowadził rzeszę ludzi […] w miejsce, w którym nikt nigdy nic nie zasiał i gdzie nigdy nie zebrano plonów […].
Pionierzy byli wycieńczeni podróżą. Dotarcie z Zimowej Kwatery do Doliny Jeziora Słonego zajęło im 111 dni. Byli wyczerpani. Mieli zniszczone ubrania. Ich zwierzęta były zmęczone. Było upalnie i sucho, to był gorący lipiec. Ale oto przybyli na miejsce, patrzyli w przyszłość i snuli marzenia o milenium, wielkie marzenie o Syjonie9.
Stałem niedawno w starym porcie w Liverpoolu. W ten piątkowy poranek niewiele się tam działo. A kiedyś roiło się tam jak w mrowisku. W XIX wieku dziesiątki tysięcy naszych ludzi szło tym samym kamiennym chodnikiem, po którym szliśmy. Przybywali z wysp brytyjskich i innych krajów Europy, byli nawróconymi członkami Kościoła. Przychodzili ze świadectwem na ustach i wiarą w sercu. Czy ciężko im było opuścić domy i udać się w nieznane do nowego świata? Bez wątpienia. Lecz robili to z optymizmem i entuzjazmem. Wsiadali na statki. Zdawali sobie sprawę, że przeprawa przez ocean będzie niebezpieczna. Wkrótce przekonywali się, że będzie też pełna cierpień. Przez długie tygodnie mieszkali w przepełnionych kajutach. Musieli przetrwać sztormy, choroby i dolegliwości. Wiele osób zmarło i zostało pochowanych w morzu. Była to żmudna i przerażająca droga. Tak, targały nimi wątpliwości. Lecz wiara je przezwyciężyła. Optymizm pokonał strach. Mieli swoje marzenie o Syjonie i byli w drodze, aby je spełnić10.
3
Historia ratowania kompanii wózków ręcznych Williego i Martina to kwintesencja ewangelii Jezusa Chrystusa.
Przenieśmy się do […] października roku 1856. W sobotę [4 października] Franklin D. Richards przybył wraz z garstką swoich towarzyszy do Doliny [Jeziora Słonego]. Przybyli z Kwater Zimowych, a ponieważ mieli silne drużyny i lekkie wozy, udało im się osiągnąć dobry czas. Brat Richards natychmiast odszukał Prezydenta Younga i powiedział mu, że na długim odcinku szlaku […] do Doliny [Jeziora Słonego] rozproszone są setki mężczyzn, kobiet i dzieci. Większość z nich ciągnie wózki ręczne […]. Przed nimi był fragment drogi, który wiódł cały czas pod górę, aż do Gór Skalistych i ciągnął się przez wiele, wiele kilometrów. Byli w tragicznej sytuacji […]. Wszystkim groziła zagłada, jeśli zostaliby pozostawieni bez pomocy.
Myślę, że Prezydent Young nie spał tamtej nocy. Sądzę, że jego umysł przepełniały wizje tych wynędzniałych […] ludzi.
Następnego ranka […] powiedział:
„Dam teraz temu ludowi cel i wezwanie dla Starszych, którzy poniosą je dalej […]. Brzmią one tak […]. Wielu naszych braci i sióstr znajduje się na równinach ze swymi wózkami ręcznymi, prawdopodobnie wielu z nich jest oddalonych od nas o ponad 1000 kilometrów. Trzeba ich tu sprowadzić, musimy posłać im pomoc. Wezwanie ma brzmieć: ‘Sprowadźcie ich tu’.
Tak mówi moja religia; to nakaz Ducha Świętego, którego posiadam. Mamy ocalić tych ludzi.
Wezwę dziś biskupów. Nie będę czekać do jutra ani do pojutrza na 60 dobrych zaprzęgów z mułami oraz 12 lub 15 wozów. Nie chcę posyłać wołów. Chcę dobrych koni i mułów. Mamy je na tym Terytorium i musimy je mieć. Potrzeba także 12 ton mąki i 40 dobrych woźniców, oprócz tych, którzy będą powozić zaprzęgami.
Powiadam wam wszystkim, że wasza wiara, religia i wyznawanie religii nie zbawią ani jednej waszej duszy w celestialnym królestwie naszego Boga, jeśli nie będziecie postępować wedle zasad, które wam teraz wykładam. Pójdźcie i sprowadźcie tych ludzi z równin” (w: LeRoy R. Hafen i Ann W. Hafen, Handcarts to Zion [1960], str. 120–121).
Tego popołudnia kobiety zebrały ogromne ilości jedzenia, pościeli i ubrań.
Następnego ranka podkuto konie oraz naprawiono i załadowano wozy.
Kolejnego ranka, we wtorek, 16 zaprzęgów z mułami wyruszyło na wschód. Nim październik dobiegł końca, z pomocą zmierzało do potrzebujących 250 wozów11.
Gdy ratownicy spotkali wyczerpanych świętych, byli jak aniołowie z niebios. Ludzie płakali łzami wdzięczności. Ludzie z wózkami ręcznymi zostali przeniesieni do wozów, aby mogli szybciej dostać się do społeczności Salt Lake.
Około dwieście osób zmarło, ale tysiąc ocalało12.
Opowieści o uwięzionych w śniegach świętych, o ich cierpieniach i śmierci będą po wielokroć powtarzane […]. Tak samo często powinno się powtarzać historie o ich uratowaniu. To jest kwintesencja ewangelii Jezusa Chrystusa […].
Jestem wdzięczny, że nie mamy braci ani sióstr uwięzionych w śniegach, przemarzniętych i umierających, starając się dotrzeć […] do swojego Syjonu w górach. Jednak są ludzie, a jest ich niemało, którzy żyją w strasznych warunkach, którzy wzywają pomocy i proszą, żeby im ulżyć.
Tak wielu jest na tym świecie głodnych i ubogich, którzy potrzebują pomocy. Jestem wdzięczny za to, że mogę powiedzieć, że pomagamy ze swych środków wielu ludziom, którzy są spoza naszej wiary, a których potrzeby są palące. Nie musimy jednak szukać tak daleko. Są pośród nas osoby, które wołają w bólu, cierpieniu, samotności i strachu. Na nas spoczywa wielka i podniosła odpowiedzialność, żeby wyciągnąć do nich pomocną dłoń, żeby ich podnieść, pożywić ich, jeśli są głodni, nakarmić ich dusze, jeśli pragną prawdy i sprawiedliwości
Tak wielu młodych ludzi błąka się bez celu i wpada w szpony narkotyków, gangów, niemoralności i wielu innych niegodziwości, które wiążą się z tymi rzeczami. Są wdowy, które tęsknią za przyjaznymi głosami i duchem gorliwej troski, przemawiającym o miłości. Są ci, których niegdyś ogrzewała wiara, która teraz oziębła. Wielu z nich pragnie powrócić, lecz nie wie za bardzo, jak tego dokonać. Potrzebują wyciągniętych w ich kierunku przyjaznych dłoni. Przy niewielkim wysiłku wielu z nich można sprowadzić z powrotem, by ucztowali przy stole Pana.
Moi bracia i siostry, mam nadzieję i modlę się o to, aby każdy z nas […] postanowił poszukiwać tych, którzy potrzebują pomocy, którzy żyją w tragicznych i ciężkich warunkach, aby podtrzymywać ich w duchu miłości w objęciach Kościoła, gdzie silne dłonie i miłosierne serce ogrzeje ich, pocieszy, pokrzepi i pomoże wstąpić na ścieżkę szczęśliwego i owocnego życia13.
4
Każdy z nas jest pionierem.
Dobrze jest spojrzeć w przeszłość, by docenić teraźniejszość i zdobyć perspektywę na przyszłość. Dobrze jest spojrzeć na wartości tych, którzy odeszli, zanim my przyszliśmy, by zdobyć siłę na to, co jest przed nami. Dobrze jest zastanowić się nad pracą tych, którzy tak bardzo trudzili się i zyskali tak niewiele na tym świecie, ale których marzenia i plany, tak pieczołowicie realizowane, przyniosły wspaniałe plony, których jesteśmy beneficjentami. Dzięki swemu wielkiemu przykładowi staną się oni dla nas wszystkich źródłem motywacji, ponieważ każdy z nas jest pionierem w swoim życiu, a często też w swojej rodzinie, a wielu z nas trudzi się każdego dnia, starając się zakładać przyczółki ewangelii w odległych zakątkach świata14.
Cały czas jesteśmy pionierami. Nigdy nie przestaliśmy nimi być, to trwa od czasu […], kiedy nasi ludzie opuścili Nauvoo i […] dotarli do doliny Wielkiego Jeziora Słonego. To była przygoda. Jej celem jednak było znalezienie miejsca, w którym mogliby osiąść i oddawać Bogu cześć zgodnie z tym, co dyktowało im sumienie […].
Teraz również docieramy do miejsc na świecie, do których dostęp [kiedyś] wydawał się niemal niemożliwy […]. Osobiście byłem świadkiem rozwoju Kościoła na Filipinach. Miałem zaszczyt zapoczątkować pracę misjonarską w tym kraju w 1961 roku. Udało nam się wtedy znaleźć zaledwie jednego członka Kościoła narodowości filipińskiej na spotkaniu, które miało miejsce w maju tamtego roku. [W 1996 roku] byliśmy w Manili, gdzie w hali Araneta Coliseum zebrało się 35 000 osób […]. Dla mnie to cud, który wydarzył się, gdy otworzyliśmy ten piękny kraj dla pracy misjonarskiej. [Więcej na temat tego doświadczenia znajdziesz na str. 31–32].
Docieramy wszędzie, a to oznacza, że jesteśmy pionierami. Czasami nasi misjonarze nie żyją w najlepszych warunkach, kiedy udają się w takie miejsca, ale dążą naprzód, wykonują swą pracę i przynosi ona owoce. Nie mija wiele czasu i mamy garstkę członków, potem setkę, a potem pięciuset i tysiąc15.
Pionierskie czasy Kościoła nadal trwają, nie skończyły się wraz z epoką wozów krytych płótnem i wózków ręcznych […]. Pionierzy są pośród misjonarzy, którzy głoszą ewangelię oraz pośród osób, które nawracają się do Kościoła. Zazwyczaj jest im trudno. Nierozerwalnie wiąże się to z poświęceniem. Mogą zdarzyć się prześladowania. To jednak cena, którą płacą z ochotą i jest ona równie rzeczywista, jak cena którą zapłacili pionierzy, którzy przemierzali równiny ponad sto lat temu16.
Niezależnie od tego, czy jesteś spokrewniony z pionierami, czy dopiero wczoraj dołączyłeś do Kościoła, jesteś częścią wielkiej wizji, o jakiej ci mężczyźni i kobiety marzyli. Podjęli się ogromnego zadania. Na nas spoczywa odpowiedzialność, by to dzieło kontynuować. Oni położyli podwaliny. Naszym zadaniem jest na nich budować.
Oni wyznaczyli drogę i wskazali kierunek. Do nas należy poszerzanie i umacnianie tej ścieżki, aż obejmie cały świat […]. Wiara była naczelną zasadą w tych trudnych dniach. Wiara jest naczelną zasadą, jaką musimy się kierować w obecnych czasach17.
5
Okazujemy szacunek poświęceniu i dziedzictwu pionierów, kiedy bierzemy z nich przykład i budujemy na ustanowionych przez nich podwalinach.
Jakież to piękne, moi bracia i siostry, że mamy to wspaniałe dziedzictwo. Jak niesamowita jest świadomość, że byli przed nami ludzie, którzy wytyczyli drogę, którą mamy iść, nauczali wielkich wiecznych zasad, które mają być gwiazdą przewodnią w życiu naszym i tych, którzy przyjdą po nas. Również dzisiaj możemy ich naśladować. Pionierzy byli ludźmi o wielkiej wierze, niebywałej lojalności, niepojętej pracowitości i absolutnej, niezachwianej prawości18.
Jesteśmy dzisiaj spadkobiercami tego wspaniałego [pionierskiego] poświęcenia. Mam nadzieję, że jesteśmy za nie wdzięczni. Mam nadzieję, że nosimy w naszych sercach głębokie poczucie wdzięczności za wszystko, co dla nas uczynili […].
Wymagano od nich wielkich rzeczy i tego samego wymaga się od nas. Widzimy, co osiągnęli dysponując tym, co mieli. Posiadamy o wiele więcej, lecz przed nami również stoi ogromne wyzwanie — iść naprzód i budować Królestwo Boga. Jest tak wiele do zrobienia. Mamy nałożony na nas przez Boga obowiązek, by nieść ewangelię wszystkim narodom, plemionom, językom i ludom. Mamy nakaz nauczać i chrzcić w imię Pana Jezusa Chrystusa. Zmartwychwstały Zbawiciel powiedział: „Idąc na cały świat, głoście moją ewangelię wszystkiemu stworzeniu” [Ew. Marka 16:15] […].
Nasi przodkowie położyli solidne i wspaniałe podwaliny. Teraz my mamy niebywałą szansę zbudować superbudowlę, a wszystko to ma być mocno spojone z Chrystusem, który jest głównym kamieniem zwornikowym19.
Jesteście owocem wszystkich planów i trudów [pionierów] […]. To byli wspaniali ludzie. Niczego w historii nie da się porównać do ich poświęcenia […]. Niech Bóg błogosławi ich pamięcią o nich dla naszego dobra. Kiedy droga zdaje się trudna, kiedy jesteśmy zniechęceni i myślimy, że wszystko stracone, możemy się do nich zwrócić i zobaczyć, o ile gorsza była ich sytuacja. Kiedy martwimy się o przyszłość, możemy czerpać siłę z przykładu ich wiary […].
Mając tak wspaniałe dziedzictwo, musimy przeć naprzód. Nie możemy ustawać w pracy. Musimy kroczyć z wysoko podniesioną głową. Musimy żyć w prawości. Musimy „[czynić, co powinniśmy, by wszystko się ziściło]” („Czyń, coś powinien”, Hymny, nr 146)20.
Propozycje dotyczące studiowania i nauczania
Pytania
-
Dlaczego wiara miała kluczowe znaczenie dla pionierów, którzy chcieli zgromadzić się w Dolinie Jeziora Słonego? (Zob. część 1.). W jaki sposób wcielili oni swoją wiarę w życie? W jaki sposób my możemy realizować naszą wiarę, aby urzeczywistnić „wielką przyszłość”, która jest przed nami?
-
Prezydent Hinckley nauczał, że pierwsi pionierzy patrzyli w przyszłość, że Syjon był ich „nadrzędnym celem”, „wielką nadzieją” i „marzeniem” (część 2.). Jak sądzisz, dlaczego było to dla pierwszych pionierów ogromnym źródłem motywacji? Jakie nadzieje na przyszłość motywują nas w dzisiejszych czasach?
-
Co zrobiło na tobie wrażenie w opowieści Prezydenta Hinckleya na temat ratowania kompanii wózków ręcznych Williego i Martina? (Zob. część 3.). W jaki sposób wezwanie Brighama Younga, by śpieszyć na ratunek, jest dowodem na jego prorocze natchnienie? Czego możemy się nauczyć od tych, którzy odpowiedzieli na wezwanie Prezydenta Younga? Co możemy robić, aby ratować i podnosić na duchu potrzebujących w dzisiejszych czasach?
-
W jaki sposób pamiętanie o przeszłości pomaga ci „docenić teraźniejszość i zdobyć perspektywę na przyszłość”? (Zob. część 4.). W jaki sposób każdy z nas jest pionierem?
-
Dlaczego ważne jest, abyśmy z szacunkiem pielęgnowali pamięć o pierwszych pionierach? (Zob. część 5.). W jaki sposób wszyscy członkowie Kościoła są błogosławieni dzięki wierze i poświęceniu dawnych pionierów? Jak przykład pierwszych pionierów pomaga nam stawiać czoła wyzwaniom?
Pokrewne fragmenty z pism świętych
Ew. Mateusza 25:40; Eter 12:6–9; NiP 64:33–34; 81:5; 97:8–9; 98:1–3
Wskazówka do nauczania
„Znaczące dyskusje są podstawą większości nauczania ewangelii […]. Poprzez dobrze poprowadzone dyskusje wzrasta zainteresowanie i uwaga uczniów. Każda obecna osoba może być zachęcona do tego, aby aktywnie zaangażować się w proces uczenia się […]. Zadawaj pytania, które zachęcają do przemyślanych komentarzy i pomogą osobom prawdziwie rozważyć ewangelię” (Nauczanie — nie ma większego powołania [2000], str. 63).